Rozdział XXXVII

Nie wiem ile czasu siedziałem skulony pod prysznicem, wsłuchując się w odległe dudnienie muzyki i w kroki, które rozbrzmiewały od czasu do czasu po korytarzach internatu. Nie zależało mi na tym, by ktokolwiek mnie znalazł; było mi obojętne, czy przesiedzę całą noc w samotności. Czułem jedynie pustkę i nieprzyjemną dezorientację – oznaki tego, że oto właśnie kontrola nad własnym życiem wyślizgnęła mi się z rąk, i nie zapowiadało się, że szybko ją odzyskam. Jedno było pewne: im bardziej trzeźwiałem, tym bardziej byłem na siebie zły. Żałowałem, że nie było koło mnie Phila, który na pewno by mnie zrozumiał i potrafiłby doradzić mi coś, bym wszystko naprawił.

Po pewnym czasie kroki dotarły również do łazienki; miałem nadzieję, że był to po prostu ktoś czujący zew natury, ale po chwili przysiadł się do mnie Morton. Siedzieliśmy w ciszy pod ścianą; ja gapiłem się w umywalki, a chłopak bawił się swoimi palcami, raz po raz splatając i rozplatając je.

- Gabe… - zaczął po chwili niepewnie.

Chciałem mu odpowiedzieć, ale zabrakło mi sił; wcześniej nawet nie zdawałem sobie sprawy jak wyczerpany byłem. Spojrzałem jedynie na chłopaka, czując jak do oczu napływają mi łzy.

                - Ludzie szukają cię od godziny po kampusie – mruknął. – Wszyscy się martwią, a najbardziej z nich… Alex.

Ukryłem twarz w ramionach, pragnąc, żeby Lukas sobie poszedł.

                - Słuchaj, wiem, że to nie jest łatwe, ale myślę, że powinieneś z nim pogadać. Nie chcę krakać, ale Smith jest tak zrozpaczony, że mógłby zrobić coś głupiego, ale jego duma nie pozwoliłaby mu na przyznanie się do tego.

Nadal milczałem, nie zmieniając swojej pozycji. Zaczęła boleć mnie głowa i ból ten był nieznośnie pulsujący i intensywny.

                - No dobrze… W takim razie muszę powiedzieć ci coś, o czym miałeś się na razie nie dowiedzieć – westchnął Morton ze zrezygnowaniem. – Smith mnie zabije – powiedział do siebie. - Słuchaj: rozmawiałem niedawno z Alexem na dość poważne tematy i zwierzył mi się, że mają odwiedzić go rodzice.

Uniosłem głowę zdziwiony, słysząc niepewne nuty w jego głosie, które nie wróżyły niczego dobrego.

                - Ale jaki to ma związek z obecną sytuacją? – Wychrypiałem cicho.
               
                - Alex opowiadał ci o jego relacji z rodziną, prawda?

I wtedy olśnienie spadło na mnie jak kubeł zimnej wody. Dwie informacje, które podał mi Morton nagle połączyły się w jedną całość, choć i tak nie do końca wszystko wiedziałem – mogłem się jedynie domyślać pewnych aspektów. Morton widząc moją zmieniającą się minę, powtórzył raz jeszcze:
               
                - Naprawdę myślę, że powinieneś zacząć od szczerej rozmowy z Alexem. Musicie to sobie wyjaśnić.

Kiwnąłem głową, ale nadal byłem w lekkim szoku. Lukas wstał, otrzepał tyłek i podał mi rękę, by pomóc mi się podnieść. Nie od razu ją chwyciłem, ale po chwili także otrzepywałem zdrętwiałe od siedzenia pośladki.

                - Mam go zawołać, czy sam go znajdziesz? – Zapytał mnie Morton.

                - Dam sobie radę – odpowiedziałem mu pewnie, a mój głos zabrzmiał niezwykle spokojnie.

Chłopak kiwnął głową, przyjrzał mi się dokładnie, a potem uśmiechnął się pod nosem. Poklepał mnie po ramieniu, a potem wyszedł z łazienki, zostawiając mnie samego. Podszedłem do umywalek, chlusnąłem sobie zimną wodą w twarz i spojrzałem w oczy swojemu odbiciu.

                - Nawarzyłeś piwa, to je teraz wypij.

***
Idąc w tę styczniową noc w stronę sali gimnastycznej, czułem się niesamowicie lekko, zupełnie tak, jakbym nie szedł tam, by porozmawiać o czymś, co być może wpłynie znacząco na moje życie. Po drodze minęło mnie kilka osób, które przyglądały mi się z ciekawością, ale ignorowałem to zupełnie. Gdzieś z tyłu głowy miałem świadomość, że przez najbliższe dni będę czuł na sobie wiele spojrzeń i że powinienem nauczyć się nimi nie przejmować.

Czułem się gotowy na wszystko. No, może prawie na wszystko. Nie byłem przygotowany na to, że w drzwiach spotkam się z Martinezem, który widząc mnie, speszył się i wlepił wzrok w podłogę, a potem minął mnie bez słowa, udając, że nie istnieję. No cóż, ten most został już spalony i choć mogłem to inaczej rozegrać, po części cieszyłem się, że tak wyszło. I to zadowolenie napawało mnie jednocześnie obrzydzeniem do samego siebie.

Wszedłem do środka sali, gdzie nadal grała muzyka, a na parkiecie kręciło się powoli tylko kilka par. Teraz towarzystwo głównie zasiadło przy stołach, ale nigdzie nie dostrzegłem Alexa. Natomiast Amanda siedziała kącie, trzymając w dłoniach kubek z ponczem i zabawiała rozmową jakiegoś chłopaka.
               
                - Gabe…

Na dźwięk tego głosu przeszły mnie dreszcze; odwróciłem się i zobaczyłem Smitha, który stał w korytarzu. Jedno pobieżne spojrzenie na jego twarz przyprawiło mnie o ogromne wyrzuty sumienia. Chłopak wyglądał okropnie – jeszcze gorzej niż wtedy, gdy w końcu przyszedł do szkoły po zmasakrowaniu przez Wielkich Ważniaków. Teraz prezentował się o wiele żałośniej, a to wszystko przez te ogromne zaczerwienione oczy i smutek, który krył się w kącikach jego ust.

                - Płakałeś? – Zapytałem oszołomiony.

Alex spuścił wzrok na podłogę – już wiedziałem, że zaraz skłamie, ale on równie dobrze wiedział, że mu nie uwierzę.

                - Nie, wydaje ci się.

I wtedy dopiero zrozumiałem, że chłopak przez cały ten czas nie był ze mną szczery. Że każde jego zachowanie, którym mnie ranił, było spowodowane jakąś tajemnicą, którą przede mną ukrywał. Że coś blokowało go na tyle, że nie chciał o tym mówić, ani z tym walczyć. I teraz właśnie nadszedł czas, bym dowiedział się o co chodziło. Dlatego też kiedy Alex wyciągnął w moją stronę dłoń, nie wahałem się ani chwili i podałem mu rękę, pozwalając mu zaprowadzić się do siłowni, która znajdowała się tuż za zakrętem korytarza. Widziałem, że chłopak się denerwował – nawet nie starał się tego ukrywać. Ja natomiast byłem spokojny jak nigdy i czekałem cierpliwie aż sam mi o wszystkim powie, bo nie chciałem na niego naciskać. Usiadłem na stercie materacy leżących w kącie i spojrzałem mu w oczy, próbując tym dodać mu trochę otuchy.

                - Gabe… Chciałbym cię przeprosić za moje zachowanie, naprawdę. Wiem, że nawaliłem na całej linii, ale nie mogę już cofnąć czasu i tego naprawić. Mogę jedynie spróbować ci to wynagrodzić…

Chłopak chodził niespokojnie po małym pomieszczeniu, a ja wręcz czułem jak wzrasta w nim zdenerwowanie.            

                - Nie chcę żebyś mi tego wynagradzał – powiedziałem spokojnie, widząc, że Alex nie jest w stanie dalej mówić. – Po prostu chciałbym, żebyś był zawsze ze mną szczery. Tylko tego chcę.

Koszykarz spojrzał na mnie przelotnie i zaczął jeszcze szybciej wydeptywać ścieżkę w podłodze siłowni.

                - Ja… Ja wiem, że powinienem ci o wszystkim powiedzieć, ale ja… ja nigdy nie mówiłem o tym nikomu i nigdy nie chciałem żeby ktokolwiek się o tym dowiedział. Chciałem… chciałem po prostu o tym zapomnieć, ale to ciągle siedzi w mojej podświadomości… Każdego cholernego dnia…

Chłopak znów zawiesił się i między nami zapanowała cisza.

                - To nie tak, że powinieneś mi o wszystkim mówić. To raczej kwestia tego, że mi możesz powiedzieć o wszystkim, a to jest różnica. Cokolwiek to jest, obiecuję, że nie zmieni to mojego podejścia do twojej osoby, Alex. – Zamilkłem, ale po chwili namysłu dodałem: - Zresztą… ty zaakceptowałeś mnie z moimi huśtawkami nastrojów i zrzędzeniem na wszystko i wszystkich, wiec chyba jestem ci coś winny?.

Posłałem mu ciepły uśmiech; już nie byłem na niego zły, wybaczyłem mu i teraz pragnąłem tylko tego, byśmy sprostowali wszystkie niejasności i na powrót mogli ze sobą być. Bez względu na wszystko. Chłopak wziął głęboki wdech, a mi w tym momencie serce zabiło dwa razy szybciej i mocniej.

                - Pamiętasz jak opowiadałem ci całą te historię z Royem, prawda? – Potaknąłem głową. – Ominąłem w niej pewien aspekt, który niby jest nic nieznaczący… - Tu zrobił przerwę i nerwowo podrapał się po karku. - Po tym… po tym jak moi rodzice dowiedzieli się o tym, że jestem gejem, owszem, w domu zaczął panować istny rygor, ale to nie wszystko. Zostałem zmuszony do chodzenia do psychologa, który był jednocześnie znajomym mamy i zagorzałym katolikiem, pragnącym naprostować każdą grzeszną duszę. Właśnie z tych dwóch powodów tak bardzo przykładał się do mojej terapii, która jednym słowem niszczyła mnie psychicznie. Byłem zmuszony brać leki, które nielegalnie dla mnie załatwiono, a które otępiały mnie na tyle, że dawałem robić ze sobą wszystko. A to dlatego, że na początku jeszcze próbowałem się buntować i nie chciałem współpracować podczas „terapii”. Nie chciałem wprowadzać się w trans, nie chciałem o sobie opowiadać, ani odpowiadać na pytania psychologa, bo wiedziałem, że tak czy siak będzie próbował „zawrócić mnie na dobrą drogę”. Zresztą samo jego mieszkanie mówiło wiele na ten temat – nie spotykaliśmy się nigdy w publicznym gabinecie, tylko w jego domu, gdzie na ścianach wisiały obrazy z Jezusem, a obok nich plakat z napisem „Bóg nienawidzi pedałów”. – Alex przerwał na chwilę, zwieszając głowę, a mnie ścisnęło serce. – Ten człowiek… był potworem. Na początku miałem jeszcze nadzieję, że mnie zrozumie, ale kiedy zobaczyłem jego mieszkanie, straciłem całą tę nadzieję. Próbowałem wykręcać się od wizyt u niego, bo po każdej czułem się jak po praniu mózgu, ale matka zawsze doprowadzała mnie pod sam próg i przekazywała w jego ręce. Z samych jednak sesji niewiele pamiętam, bo później byłem zbyt otumaniony lekami. Wiem tylko, że ten facet próbował wmawiać mi rzeczy, których nigdy nie robiłem, ani nie doświadczyłem. Mówił do mnie kiedy byłem w pół transie, a potem oczekiwał, że będę powtarzał wszystko za nim. Nie znam się dokładnie, i nie chcę się na tym znać, ale miało to chyba związek z wszczepianiem wspomnień…

Chłopak zamilkł i usiadł na jednym ze stołków, chowając twarz w dłoniach. Jego ciało zaczęło drgać spazmatycznie i wiedziałem już, że powiedział mi wszystko, co miał do powiedzenia. Widziałem również, że wszystkie te emocje, które kłębiły się w nim od tamtej pory, dopiero teraz znalazły ujście na zewnątrz, więc dałem mu chwilę na oczyszczenie umysłu. Moment później, kiedy Alex wyprostował się i oparł o ścianę, wstałem i podszedłem do niego.

                - Przepraszam cię, Gabe, przepra…

                - Cicho – szepnąłem, przykładając palca do jego ust.

Potem objąłem go szczelnie ramionami i przytuliłem jak najmocniej potrafiłem. Chłopak wtulił twarz w zgięcie mojej szyi i znów zaczął płakać, ale tym razem tylko chwilę. Ja natomiast cały czas gładziłem go po włosach i szeptałem słowa otuchy.

                - Jest jeszcze coś – powiedział nagle, patrząc w bok. -  Moi rodzice planują przyjechać w następnym tygodniu w odwiedziny. Oczywiście wezmą ze sobą Vicky, ale Michael też się przypałęta. Zatrzymają się w mieście na kilka dni, bo chcą zwiedzić szkołę i przy okazji mnie skontrolować…

                - I to z tego powodu byłeś dla mnie ostatnio taki oschły?

Chłopak skrzywił się znacznie – najwyraźniej źle sformułowałem pytanie.

                - Po prostu… wiem czego oni ode mnie oczekują. Myślą, że kiedy tu przyjadą, zobaczą mnie z dziewczyną mojego życia, tak jak mi to zaplanowali. Dlatego pomyślałem sobie, że mógłbym wykorzystać fakt, że Amanda i ja mieliśmy taki sam numer i po prostu… zapoznać się z nią bardziej, a potem poprosić żeby poszła ze mną na spotkanie. Nie chciałem ci o tym mówić, bo nie chciałem sprawić ci przykrości, ale teraz wiem, że popełniłem błąd. Nie chcę się też usprawiedliwiać, ale nadal boję się, że rodzice mogą próbować ściągnąć mnie z powrotem do domu kiedy zobaczą, że robię „coś nie tak”…

                - Nie pozwoliłbym im na to.

W końcu wywołałem u niego uśmiech, jednak był on naznaczony zrezygnowaniem.

                - Nie wątpię, że stanąłbyś w mojej obronie, ale… Naprawdę nie mam pojęcia co oni by mi zrobili, gdyby dowiedzieli się, że złamałem daną im obietnicę.

                - Jaką obietnicę? – Zapytałem, nie wiedząc, czy chcę znać odpowiedź na te pytanie.

Chłopak westchnął głęboko i dopiero wtedy zaczął mówić.

                - Widzisz, pod koniec trzeciej klasy gimnazjum wpadłem na pomysł, żeby uciec do liceum. Oczywiście miałem w rękawie dużo innych argumentów dlaczego wybrałem akurat Hannigram, ale rodzice i tak nie zgodzili się na to od razu. Musiałem obiecać im, że przestanę „bawić się w pedała” i najlepiej znajdę sobie jakąś miłą dziewczynę.

Przez chwilę trawiłem jego słowa w ciszy.

                - W takim razie będziesz musiał ich okłamać.

                - Pewnie tak. Matka prawie na sto procent zapyta mnie prosto z mostu, czy pozbyłem się już swoich dewiacji. Mam nadzieję, że zrobi to chociaż na osobności żeby Vicky nie musiała tego słuchać.

Gdy mówił o siostrze, jego głos napełnił się nieskrywaną czułością i troską.

                - Tęsknisz za nią, prawda?
               
                - Jak cholera – mruknął. – Skoro już przyjedzie tutaj moje rodzinne stado, to chciałbym wziąć ją do kina albo do wesołego miasteczka, cokolwiek, by spędzić z nią choć pół dnia, ale matka uważa, że mam na nią zły wpływ, więc to raczej nie wyjdzie.

                - A co na to twój ojczym?

Smith uśmiechnął się smutno.

                - W mojej rodzinie rządzi matka. Ojczym jest od zarabiania pieniędzy, więc praktycznie cały czas nie ma go w domu, a kiedy już jest, to zwykle zamyka się w swoim gabinecie i sączy tanią whisky, chociaż stać go na towar z wyższej półki. Rzadko uczestniczy w życiu rodziny, więc jego zdanie praktycznie się nie liczy. Jest starym wygodnickim; po prostu przyjmuje to samo stanowisko co matka, by to jemu nie zrobiła awantury.

                - A Michael?

W tym momencie na twarzy Alexa rozlał się smutek, rozgoryczenie i złość.

                - On jest prawie tak nienormalny jak moja matka. Od kiedy tylko przypałętał się z ojczymem do naszego domu, codziennie dochodziło pomiędzy nami do szczekawek.

Podniosłem brwi w zdziwieniu, słysząc te śmieszne słowo, a Smith widząc to, pośpieszył z wyjaśnieniem.

                - Vicky mówiła tak na nasze kłótnie: szczekawki, bo podobno brzmieliśmy jak dwa ujadające na siebie psy. Zawsze ja za to obrywałem od matki, bo Michael stał się jej oczkiem w głowie. Pozwalała mu na wszystko: mógł wracać do domu o której chciał, zapraszać „koleżanki” na noc, a nawet kupowała mu alkohol gdy ją o to poprosił. Być może Mich był ucieleśnieniem jej wymarzonego syna, którym ja nie byłem w stanie być, a może po prostu robiła to tylko dlatego, bym zobaczył co zyskam kiedy wrócę na „dobrą drogę”.

                - A myślałem, że to moja rodzina jest popieprzona… Ja na szczęście nie mam rodzeństwa, więc tylko rodzice wchodzą mi na głowę, ale ta sytuacja u ciebie naprawdę nie wygląda kolorowo… - mruknąłem. – Chociaż podejrzewam, że u mnie w domu również rozpętałoby się piekło, gdyby dowiedzieli się, że jestem gejem…

Alex spojrzał na mnie z zainteresowaniem.

                - Twoi rodzice nie wiedzą?

                - Nie. Niestety albo stety.

                - Zamierzasz im o tym powiedzieć? – Zapytał znów, a ja się zmieszałem.

Nie to, że o tym nie myślałem, ale ten temat był dla mnie naprawdę trudny – nawet gdy myślałem o nim po cichu w głowie.

                - Wolałbym żeby dowiedzieli się tego ode mnie niż przez przypadek. A że teraz najprawdopodobniej przez najbliższy czas będziemy na językach całej szkoły, to boję się, że w jakiś sposób ta informacja dotrze też do moich rodziców.

Smith wbił wzrok w podłogę.

                - Jak myślisz, jak by zareagowali? Tak jak moi rodzice, czy lepiej, bądź gorzej?

Chwilę myślałem, co odpowiedzieć.

                - Najbardziej przerażające jest to, że zupełnie nie mam pojęcia. Równie dobrze mogliby zapisać się nagle do PFLAG albo załatwić mi egzorcystę. Tego dowiem się dopiero po fakcie, a pewnie kiedyś w końcu do tego dojdzie. – Zamilkłem na chwilę, patrząc na Alexa. – Ciekawe jak zareagują na nas jutro w szkole, szczerze mówiąc, to boję się tego. Mam nadzieję, że nie będziesz miał problemów z drużyną, bo tego bym sobie nie wybaczył…

Koszykarz uśmiechnął się do mnie pocieszająco.

                - Nie przejmuj się, co będzie, to będzie i już nie mamy na to wpływu. Byłem świadomy konsekwencji kiedy pocałowałem cię na środku sali, ale podjąłem taką a nie inną decyzję. Ludzie i tak kiedyś by się dowiedzieli, a lepiej późno niż za późno.

Dostałem buziaka w policzek, więc przytuliłem mocno chłopaka, pozbywając się reszty obaw. W tym momencie drzwi siłowni otworzyły się nagle, a do środka wtoczyła się pijana Amanda, prowadząc jakiegoś koszykarza pod rękę. Widząc nas, przystanęła, a na jej twarzy wykwitł głupkowaty uśmiech.

                - Przepraszam, chłopcy, ale to miejsce jest zarezerwowane dla nas – wybełkotała.

Ja nie zamierzałem z nią dyskutować, tym bardziej, że zarówno ona, jak i jej towarzysz byli pijani, więc kiwnąłem na Alexa, żebyśmy się ewakuowali. Ten zrobił to niechętnie, ale koniec końców wyszliśmy z siłowni, zostawiając parę sam na sam.

                - Ciekawe co będą robić? – Zadałem pytanie retoryczne.

                - Mam to gdzieś – odmruknął mi chłopak, całując mnie przelotnie w policzek.

Poczułem jak Alex chwycił mnie za dłoń i splótł nasze palce, nie zwracając uwagi na ludzi, którzy znajdowali się dookoła. Na początku nieco się speszyłem, ale potem, widząc, że niektórzy na nasz widok uśmiechają się, wyluzowałem i szedłem z podniesioną głową aż do internatu. Tam dopiero chłopak puścił moją dłoń, by z kolei złączyć nasze usta.

                - Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczy to, że mnie wysłuchałeś… - szepnął odrywając się ode mnie, a jego głos zabrzmiał, jakby znów miał się rozpłakać.

Nie doszło jednak do tego, a gdy byliśmy już w pokoju, na jego ustach zawitał nieśmiały uśmiech.

                - A ja cieszę się, że mi zaufałeś – mruknąłem.

                - Ale skoro od dzisiaj mam być wobec ciebie w stu procentach szczery, to muszę powiedzieć ci jeszcze jedną rzecz. – Jego oczy zabłysły przebiegle.

                - O co chodzi?

Chłopak nachylił się, a jego usta znalazły się tuż przy moim uchu.

                - W tym momencie pragnę cię jeszcze bardziej niż zwykle. O ile to w ogóle jest możliwe.

Nie odpowiedziałem mu, po prostu uśmiechnąłem się szeroko. Jego kwestia równie dobrze mogłaby być moją kwestią.

Wspiąłem się na palce, by kontynuować przerwany wcześniej pocałunek, jednocześnie rozpinając po kolei guziki koszuli chłopaka. Po chwili gładziłem już rękoma jego tors, napawając się tym, jaki był rozgrzany. Ręce Alexa tradycyjnie w pierwszej kolejności zawędrowały na moje pośladki i zaczęły ściskać je przez materiał spodni, co podnieciło mnie jak nigdy dotąd. Dopiero gdy zacząłem dobierać się do jego paska od spodni, chłopak najzwyczajniej na świecie uniósł mnie do góry jakbym nic nie ważył i zaniósł mnie na swoje łóżko. Oplotłem go nogami w biodrach i ściągnąłem mu koszulę, a potem dokończyłem sprawę z paskiem. Po chwili ja sam zostałem pozbawiony zarówno góry, jak i dołu ubrania; nawet skarpetki zostały rzucone gdzieś w kąt.

Alex nadal był w spodniach, ale już przez nie czułem, jak na moje udo napiera jego twardy członek i bezwiednie wyobraziłem sobie jakie to byłoby uczucie, gdyby w tym momencie we mnie wszedł. Czy bolałoby? Czy byłoby to tak przyjemne, że nie myślałbym o bólu?  I wtedy moje przemyślenia przerwała dłoń chłopaka, która wsunęła się w moje bokserki, by się ich pozbyć, a następnie ująć mojego penisa. Zrobiło mi się gorąco w podbrzuszu, ale jednocześnie miałem ochotę błagać o więcej.

Nie chciałem pozostać mu dłużny, więc pomogłem mu zsunąć spodnie, a potem naparłem udem na wypukłość w jego bokserkach, by jeszcze bardziej go pobudzić. Smith podniósł mnie tak, że siedziałem mu na kolanach, nogami oplatając jego biodra. Nie przerywaliśmy pocałunku, bo tego wieczoru chcieliśmy nadrobić wszystkie dni, które zmarnowaliśmy na bezsensowne sprzeczki. W tej pozycji czułem jak członek chłopaka ociera się o mojego penisa, a sama myśl o tym, że jest tak blisko, że mógłby we mnie wejść, przyprawiała mnie o szaleństwo. Jego bliskość upijała mnie bardziej niż alkohol.

Poczułem jak jego palce schodzą w dół po moich plecach, aż zatrzymały się na pośladkach. Czułem, że to właśnie jest ten moment, kiedy pójdziemy o krok dalej – i nie myliłem się. Chłopak przerwał pocałunek, spojrzał mi w oczy, a ja odwzajemniłem te spojrzenie. Po tym wszystko zaczęło dziać się jeszcze szybciej. Alex przejechał palcem po moim policzku, a ja objąłem go ustami i zacząłem go ssać, wciąż patrząc mu głęboko w oczy. Po chwili w moich ustach znalazł się kolejny palec, a druga z jego rąk chwyciła nasze penisy i zaczęła poruszać się w górę i w dół, przez co przymknąłem oczy z przyjemności.

Kiedy wszystko było gotowe, Alex wyciągnął palce z moich ust i pocałował mnie lekko. Przeniósł dłoń z powrotem na moje pośladki, a jego ręka sama odnalazła drogę do celu. Cały czas obserwował moją twarz, sprawdzając, czy wszystko jest w porządku i jak reaguję na jego coraz śmielsze poczynania. Nie stchórzyłem, bo tego wieczoru byłem gotowy żeby pójść z nim na całość, ba, ja tego pragnąłem! Więc kiedy poczułem jak jeden z jego palców wchodzi we mnie, od stóp do głów przeszły mnie przyjemne dreszcze. Wcale nie bolało, ale miałem świadomość, że jego penis jest przecież o wiele większy od jednego palca…

Dopiero gdy w środku znalazł się i drugi palec, poczułem pierwsze oznaki bólu, ale chłopak był nadzwyczaj delikatny. Sama myśl o tym, że zaraz znajdzie się we mnie jego członek, że w końcu go w sobie poczuję, sprawiała, że jego pieszczoty były dla mnie czystą przyjemnością. Zacząłem nawet lekko unosić i opuszczać biodra, by pokazać mu, że się niecierpliwię, ale ten jakby tego nie zauważał. Poruszał tylko coraz szybciej ręką, a ja poczułem, że orgazm zbliża się wielkimi krokami. Nie protestowałem, kiedy Alex ułożył mnie na plecach i zaczął pieścić mój członek ustami, jednocześnie pracując nadal palcami. Czy tego chciałem czy nie, doszedłem po chwili z cichym jękiem.

Chłopak pocałował mnie, a ja myślałem już tylko o tym, żeby i mu sprawić choć trochę przyjemności. Wyciągnąłem dłoń by ująć jego penisa, ale zdążyłem jedynie dwa razu poruszyć nią w górę i w dół, kiedy Alex doszedł, wzdychając głęboko. Spojrzałem na niego pytająco, zaskoczony.

                - No co? Gdybyś widział siebie w akcji, to też byś prawie doszedł od samego patrzenia.

Poczułem jak na moje policzki wypływa gorący rumieniec.

                - Dlaczego nie poszedłeś na całość? – Zapytałem po chwili. – Przecież… chciałem.

Alex położył się koło mnie i spojrzał mi w oczy.

                - Słuchaj, chcę żebyś zapamiętał nasz pierwszy raz z powodu przyjemności, a nie bólu. A na ślinie gwarantuję ci, że nie byłoby ciekawie. Następnym razem kiedy będę w mieście, to zajdę do apteki, a wtedy będziesz miał pewność, że jeszcze tego samego wieczoru się tobą zaopiekuję – mruknął mi do ucha.

Potem pocałował mnie w czoło i w usta i nakrył nas kołdrą. Wtuliłem się w niego i niedługo potem zasnęliśmy po raz pierwszy razem w jednym łóżku w naszym wspólnym pokoju, bliżsi sobie niż kiedykolwiek.


14 komentarzy:

  1. Wdech, wydech. Wdech, wydech. SPRAWIŁAŚ ŻE NIE MOGĘ ODDYCHAĆ DZIEWCZYNO! I kto by pomyślał, że pogodzą się już w tym rozdziale? Ja pomyślałam, albo przynajmniej miałam taką nadzieje. Jestem pod ogromnym wrażeniem, a mój poziom samooceny jako "pisarki" (hehs, do szuflady ^^) spadł jeszcze niżej, no trudno. Czekałam , czekałam i wreszcie sie doczekałam *-*. Ale ta końcówka: echhhh, jako fanka ostrych seksów jestem zawiedziona odrobinkę. Ale nie martw się, jakoś przeżyje.
    Alex jaki kochany, nie chciał zrobić maluszkowi krzywdy<3. I nie sądziłam że aż tyle przeżył. Trochu mi go szkoda. Co tu zrobić...? WIEM! Niech sobie pobzyka!(żeby nie było: Gaba, a nie kogoś innego) Dobry pomysł, dobry. Seksy zawsze są dobre. Achhh, chyba mam spaczony umysł do reszty. I NIE OBCHODZI MNIE TO #-#. Nie no wiesz nie naciskam, ale sprawiłabyś mi wieeelką niespodziewanke. Dobra ja kończe, bo jak to mi sie usunie to z czwartego piętra wyskocze :) Powodzenia przy pisaniu, weny i SPRAW ŻEBYM DOSTAŁA KRWOTOKU Z NOSA!
    Ps. Śledze cie na snapie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Ps 2. Mam nadzieje że lubisz czytać długie komentarze, bo jeszcze nigdy sie tak nie rozpisałam <3

      Usuń
  2. NASZE PROŚBY ZOSTAŁY WYSŁUCHANE!
    Dziękuję <3 Ale jestem zadowolona ^^ Bałam się trochę, że załatwisz tą sprawę jak w pierwszy lepszych yaoicach, co ludzie wchodzą w siebie jak w masło.... A tu niespodzianka! Cudownie ^^ Swoją drogą ciesze się, że znalazłaś czas na napisanie rozdziału :D
    Pozdrawiam i czekam na dalszą część ^o^ Będzie się działo XD

    OdpowiedzUsuń
  3. O nie :( a ja chciałam, żeby on był z Martinezem, a Alex mógł zostać tym dupkiem, którym był dopuki nie wyznał prawdy
    A jak już jest z Alexem to szkoda, że nie było takiego ostrego sexu na zgodę :D (choć wolałam Louisa, czy jak mu tam )
    Mam nadzieję, że Alex nazajutrz wybiera się do apteki XD
    Oczywiście piszesz super i aż nie można się oderwać :)
    Weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Opłacało się czekać. Rozdział świetny.
    Mam nadzieję, że posty będą już regularnie dodawane XD
    Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyszło z tego śliczne dzieło <3 "Gdybyś widział siebie w akcji, to też byś prawie doszedł od samego patrzenia." - to zdanie sprawiło, że się nieprzerwanie śmiałam przez kilkanaście minut XDDDDDDDDD Twoje rozdziały są lepsze niż energetyk, przynajmniej dla mnie <3
    Życzę dalszych tak samo dobrych pomysłów <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Mama weszła mi do pokoju gdy śmiałam się przez co najmniej 20 min., przy fragmencie który napisała powyżej Akira. Dostałam ochrzan, ale było warto.

    OdpowiedzUsuń
  7. Powiem tyle: kjaaaaaat! A raczej KJAAAAAAAAAAAAAAT~

    OdpowiedzUsuń
  8. Doczekamy się kiedyś nowego rozdziału?

    OdpowiedzUsuń
  9. Serio?
    W czerwcu mowilas ze zaczniesz dodawać rozdziały-dodalas tylko jeden.
    W wakacje miało być w ogole lolololo, rozdzialy co tydzien-nie ma zadnego.
    Ja rozumiem, ze masz swoje sprawy, ale jak cos piszesz to dotrzymaj słowa, i jak cos zaczynasz to to kończ, zrozum ze są ludzie którzy czekają na rozdzial

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Hikari Ai, nerwy są tu niepotrzebne, naprawdę, uwierz mi. Rzeczywiście mam sporo na głowie, bo robię prawko - dopiero co skończyłam teorię i zaczęłam jazdy. Ponadto kursuję nieustannie pomiędzy dwoma domami, gdyż pomagam siostrze opiekować się dzieckiem.

      Z drugiej jednak strony, ostatnio z moją weną nie jest zbyt dobrze, dlatego też pisanie w aktualnym stanie mija się z celem. Nie chcę karmić was byle czym, byle jak napisanym, byleby było. Wolę poczekać chwilę, aż wena wróci i wykorzystać ją w całości.

      W ciągu następnych dwóch tygodni czeka mnie zmiana otoczenia, a to zawsze pozytywnie wpływało na moją wyobraźnię. Już tę noc spędziłam gdzie indziej niż na stancji i od razu się odblokowałam. Do 3 nad ranem napisałam trochę więcej niż pół rozdziału i jeśli dziś wszystko dobrze się ułoży, to wieczorem, bądź w nocy dopiszę do końca.

      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. To dobrze *3*
      nie chciałam być nie miła, czy coś w tym stylu, po prostu trochę się zdenerwowałam, bo kocham to opowiadanie ^^
      w takim razie weny

      Usuń
  10. Witam,
    no w końcu wyjaśniło się wszystko, wydaje się że ludzie normalnie tą sytuację przyjmują i nic nie powinno się dziać... jak widać z Alexa to bardzo troskliwa osoba...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dziekuję za komentarz :)