Minęło
kilka kolejnych dni, a ja byłem cały i zdrowy. Wielcy Ważniacy nie zaczepili
mnie ani razu, nikt mi nie groził, nikt nie próbował mnie pobić. Przestałem
nawet myśleć o tym, co może mi się stać, przezwyciężyłem swoją paranoję i znów mogłem
normalnie funkcjonować. A stało przede mną nie lada wyzwanie, gdyż nałapałem
kilka słabych ocen przez moje roztrzepanie i teraz musiałem je zrównoważyć, by
na koniec semestru zdać każdy z tych przedmiotów przynajmniej na cztery. Lecz
teraz, gdy mój umysł wolny był od stresu i wizji poturbowania przez Wielkich Ważniaków,
czułem, że z łatwością sprostam temu wyzwaniu.
Otóż,
pomyślmy racjonalnie - od tamtego wieczoru minął już ponad tydzień i byłem na
sto procent pewien, że Wielcy Ważniacy myśleli, że puszczę farbę. Gdybym się
wygadał, dostałbym w tyłek. A skoro siedziałem cicho i nie poskarżyłem się
nikomu ani o papierosach, ani o tym, skąd mam te wszystkie siniaki,
teoretycznie powinienem być bezpieczny. Koszykarze nie mieli żadnego powodu, by
nadal uprzykrzać mi życie, zresztą z tego co słyszałem na stołówce, zaczął się
sezon, więc trener zagonił ich do ciężkich treningów. Może wyżywali się na
boisku na tyle, że nie musieli szukać już kozłów ofiarnych wśród słabszych od
siebie uczniów?
Jednak wszystko to było tylko moją teorią, a był
tylko jeden sposób, by przekonać się, czy była ona prawdziwa: robić swoje i
czekać na to, co się wydarzy. Więc wziąłem się za naukę na sprawdziany, chodziłem korytarzami szkoły tylko czasem rozglądając się
za Wielkimi Ważniakami, ale z biblioteki nadal wracałem moim najszybszym
marszem.
* * *
Siedziałem w ławce i z napięciem
czekałem na wynik sprawdzianu – kartki szły w kolejności dziennikowej, więc
swoją miałem dostać jako jedną z ostatnich. Kręciłem się na krześle, nie mogąc
skupić myśli na niczym konkretnym; za bardzo się denerwowałem. W tamtym
momencie liczyła się dla mnie jedynie ocena, której miałem się dowiedzieć.
Nawet Wielcy Ważniacy byli gdzieś, hen daleko, na drugim planie.
- Gabriel Phantomhive… - Tu stary pan Turner zrobił dziwną minę i
przetarł oczy, jakby nie wierząc w to, co widzi. - …pięć.
Serce podskoczyło mi z radości,
która trwała jedynie do końca tejże właśnie lekcji. Potem zaczynały się
komplikacje. Po dzwonku pan Turner powiedział, żebym został w klasie, bo musi
ze mną porozmawiać. Oczywiście nie zdawałem sobie sprawy na jaki temat
nauczyciel chciał ze mną pomówić, więc szybko zrobiłem w myślach ogólny
rachunek sumienia.
- Panie Phantomhive… - Zaczął historyk
uroczyście. – Chciałbym porozmawiać z panem na temat pańskiej pracy.
Belfer wygrzebał ze sterty papierów
pojedynczą kartkę opatrzoną moim nazwiskiem i wręczył mi ją. Na górze, przy
moim podpisie widniała zgrabna piątka.
- Coś z nią nie tak? – Spytałem, wypatrując jakichś niezgodności.
- Wręcz przeciwnie, panie Phantomhive. Uzyskał pan maksymalną liczbę
punktów i najlepszą ocenę w klasie, ale właśnie do tego dążę. – Pan Turner
zaplótł ręce na blacie biurka, wziął głęboki wdech i dodał. – Sądzę, że mógł
pan korzystać z pomocy naukowych, nazywanych przez uczniów „Ściągami”.
Wybuchła we mnie złość; pierwszy raz
od początku roku szkolnego nauczyłem się na cholerny sprawdzian, dobrze go
napisałem, a teraz oskarżają mnie o ściąganie?!
- Ale…
- Spokojnie, panie Phantomhive – przerwał mi. – Tu chodzi jedynie o to,
że trudno jest uwierzyć mi, że taki uczeń jak pan, który na co dzień dostaje
oceny nie wyższe niż trzy, nagle wypada najlepiej i bije na głowę wszystkich
wzorowych uczniów.
Pan Turner wbił we mnie swoje
zielonkawe oczy, w których widniała pewność wypowiadanych przez niego słów.
- Napisze pan ten test jeszcze raz, dokładnie teraz. Jako, że pozwoliłem
sobie sprawdzić pański rozkład lekcji, wiem, iż ta jest pana ostatnią, więc
postanowiłem dać panu jeszcze jedną szansę. Powinien pan być mi wdzięczny –
powiedział, po czym zanurzył dłonie w stercie kartek leżących na biurku i
wyciągnął jeden czysty arkusz sprawdzianu.
Nie skomentowałem jego słów, nie
czułem takiej potrzeby, próbowałem natomiast zgasić palącą się we mnie złość.
Po prostu napiszę jeszcze raz to
cholerstwo, znów dostanę piątkę, a duma starego pana Turnera dostanie za swoje,
bo nagle zachciało mu się bawić w Sherlocka Holmesa.
Wziąłem do ręki test i usadowiłem
się ze znużoną miną w pierwszej ławce. Z jednej strony byłem zły, wręcz
wściekły, ale czułem się także… niedoceniony? Potraktowany z góry? Coś w tym
stylu; po prostu uderzył mnie fakt, że
nie minął nawet miesiąc od początku roku szkolnego, a pan Turner wyrobił już
sobie na mój temat zdanie. I że
to zdanie najwyraźniej nie było zbyt dobre.
Gdy skończyłem pisać, nawet nie
sprawdziłem pracy – byłem całkowicie pewien, że wszystko miałem dobrze.
Nauczyciel spojrzał na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy, kiedy oddawałem mu
kartkę i nie mówiąc nic, wziął się od razu do sprawdzania. Wrzuciłem piórnik do
torby i nie żegnając się, wyszedłem z klasy. Nie byłem wdzięczny panu Turnerowi
za to, że dał mi – w jego mniemaniu – szansę, nadal byłem wściekły. Skręcając w
jeden z korytarzy, miałem ochotę kopnąć w śmietnik lub uderzyć pięścią w
ścianę, ale nie uśmiechała mi się kolejna wizyta w infirmerii, gdzie aż roiło
się od szalonej Annie Wilkes.
Skręciłem w prawo i wyszedłem
zachodnim wyjściem, tym, przed którym stała pluskająca cicho fontanna. No cóż,
nie mogłem zaprzeczyć, że szkoła,
do której chodziłem była naprawdę niesamowita – nigdy w życiu nie
powiedziałbym, że jest to placówka szkolna, bo wyglądała ona raczej jak wielki
ośrodek wypoczynkowy w wiktoriańskim stylu, w którego skład wchodziło siedem
masywnych budynków w identycznym kremowym odcieniu. Między owymi budowlami wiły
się kilometry trawników na których – gdy było ciepło – uczniowie wylegiwali się
niczym koty. Na samym terenie szkoły znajdowało się kilka fontann, które
umiejscowione były na okrągłych placykach łączących cztery dróżki wyłożone
szarą cegłą. Tak naprawdę, to tylko nauczyciele chodzili wytyczonymi ścieżkami;
młodzież ciągle się spieszyła, więc przechodziła trawnikiem, w ten sposób
wydeptując skróty.
Ale co z tego, że wszystko wokół było tak piękne, skoro
ludzie byli brzydcy? Nie chodzi mi jednak o urodę, ale bardziej o zachowanie
wobec innych, o ich charaktery, o stosunek do życia. Nie znałem tu prawie
nikogo, ale obserwując ludzi na stołówce, czy podczas przerwy na korytarzu,
miałem wrażenie, że wcale nie chcę nikogo poznać. Zresztą, wiedziałem, że ja
sam odpychałem od siebie ludzi, wiedziałem, że różniłem się od nich i że oni to
wyczuwali. Byłem tylko niskim, przeciętnym chłopakiem z małego miasteczka,
który nie mógł pochwalić się tym, ile zarabiają jego rodzice, ani pełnymi
przepychu wakacjami spędzonymi za granicą. Na tle tych wszystkich ludzi byłem po prostu nikim.
Minąłem fontannę i podążyłem prosto
w stronę biblioteki; miałem zamiar po prostu tam wejść, wypożyczyć książkę,
którą normalnie zacząłbym czytać na miejscu i zaszyć się w internacie. Zbliżał
się początek listopada, więc dni stawały się coraz krótsze, co oznaczało, że
mrok wkraczał na niebo wcześniej niż tamtego pamiętnego wrześniowego wieczoru.
Oczywiście już tak bardzo nie przejmowałem się Wielkimi Ważniakami, mimo tego,
ostrożności nigdy za wiele.
Eh... Mam nadzieję, że akcja posunie się do przodu, bo czekam na interesujący c.d.
OdpowiedzUsuńPatrząc na głównego bohatera nasuwa mi się jedno słowo: ciota... Ale nie chcę nikogo obrażać ;)
Podobało mi się :3
Gabi sam siebie doluje D: jest taka mala, zyciozwa fajtlapa... W kazdym razie tak mi sie kojarzy x.x ale mimo to fajnie sie czyta jego biszkoptowe paranoje xDD i strasznie zastanawia mnie jego wyglad :3
OdpowiedzUsuń- Aka
Hahahah, pan Turner przypomina mi mojego nauczyciela od historii XDXD Przypadeg? Nie sondze! XDXD
OdpowiedzUsuń,,Ta myśl ulżyła mi tak bardzo, że byłem w stanie nauczyć się całego materiału i nazajutrz przebrnąć przez trudny test z historii.
OdpowiedzUsuńSiedziałem w ławce i z napięciem czekałem na wynik sprawdzianu – kartki szły w kolejności dziennikowej, więc swoją miałem dostać jako jeden z ostatnich”.
W tym miejscu , między tymi dwoma zdaniami masz dość dziwny przeskok. Spowodował moją kompletną dezorientację, co do miejsc akcji. Musisz przywiązywać większą wagę do kreacji świata w którym żyje Gabryś. Chciałabym dowiedzieć się czegoś więcej o tym chłopaku, nawet nie wiem jak wygląda.