Rozdział LVI

Mimo tego, że bawiłem się wspaniale, w mojej głowie raz po raz pojawiały się igiełki podejrzliwości, która to zaczęła wysuwać się na pierwszy plan. W związku z tym przyglądałem się uważnie państwu Smith, doszukując się w nich jakichkolwiek oznak fałszu, czy podstępu. Nic jednak nie znalazłem, więc mogło świadczyć to o tym, że albo byłem podejrzliwy nad wyraz, albo miałem do czynienia z wyśmienitymi aktorami. 

Mama zapytana przeze mnie, czy coś w „naszej” sprawie ruszyło się do przodu, wzruszyła tylko ramionami i pokręciła głową w zaprzeczeniu. Nie chciałem kontynuować tematu, więc potasowałem karty i zacząłem rozdawać je między naszą trójką, by rozegrać partyjkę wojny. Już nie pozwalaliśmy sobie z Alexem na wymienianie się czułymi gestami, ale w miarę możliwości, zerkaliśmy co jakiś czas na siebie z uśmiechem. Vi nieprzerwanie stawiała babki z piasku, nie zwracając na nas uwagi, przez co powoli zaczynałem się o nią martwić. Miałem wrażenie, że od kiedy przyjechaliśmy nad jezioro, stała się wyjątkowo cicha i spokojna jak na siebie. Jednocześnie stresowałem się swoimi myślami dotyczącymi państwa Smithów, więc znów nerwowo zacząłem przygryzać dolną wargę. 

Irene i Roger zniknęli na godzinę, by popływać razem w jeziorze, a my graliśmy spokojnie w karty, czasami wymieniając się jakimiś pojedynczymi słowami. Każdy z nas, mam wrażenie, zatopiony był we własnych myślach. Oczywiście to mama wygrała, ciesząc się jak dziecko i gładząc po brzuchu. Czas leniwie płynął do przodu i cieszyło mnie to, bo nasz wspólny weekend powoli dobiegał przecież końca.

Państwo Smith wrócili do nas, wołając Vi, żeby coś zjadła. Dziewczynka z niechęcią odwróciła się w naszą stronę i ze spuszczonym nosem wstała, by powoli do nas podejść.

- Mamo, ale mi się nie chce jeść - mruknęła.

Irene wyciągnęła tortillę z torby i zaczęła odwijać ją z serwetki.

- Coś się stało? Już od dawna powinnaś być głodna - pani Smith przytuliła Vi, która weszła jej na kolana i skuliła się.

- Nie lubię tego miejsca - wyznała. - Bo tutaj powiedziałam coś, przez co wszyscy przestali się uśmiechać. 

Pani Smith przytuliła mocniej córkę i spojrzała znacząco najpierw na Rogera, a później na Alexa. Nikt nic więcej nie powiedział, a Vi przyjęła w ręce tortillę i zaczęła ją powoli skubać. Przykro mi było, gdy patrzyłem na nią w takim stanie; wolałem oczywiście jak było jej wszędzie pełno i zarażała wszystkich swoim uśmiechem. 

- Mówiłam ci, że to nie twoja wina, kochanie - mruknęła Irene.

Vi spojrzała na brata przelotnie i miałem wrażenie, że jej oczy się zaszkliły.

- Ale to przeze mnie Alex musiał wrócić do domu i przestać spotykać się z Gabim - powiedziała łamiącym się głosem.

No i bum. Piękny lipcowy dzień, tak słoneczny i przyjemny, nagle stał się ciężki i duszący. Wszyscy zamilkli, przyglądając się dziewczynce siedzącej na kolanach mamy. Irene rozejrzała się po towarzystwie, trochę więcej czasu spędzając przy twarzy mojej i Alexa, a później przeniosła wzrok na Rogera. Ten skinął na nią, więc wstali i poszli w stronę wody, by usiąść z córką na brzegu. Podejrzewałem, że chcieli z nią porozmawiać na osobności i z jednej strony to szanowałem, ale z drugiej strony czułem się dziwnie, bo temat dotyczył również mnie. 

- Rodzice byli na spacerze dokładnie tutaj, w lutym. Szli dookoła jeziora i rozmawiali o tym, żeby wybrać się tu ze mną w lato. - Rzucił Alex, patrząc na plecy Irene i Rogera. - Vi palnęła wtedy kilka słów za dużo, nie wiem nawet co dokładnie powiedziała, bo nikt mi nigdy tego nie zdradził, ale efekty już znacie.

Zamyśliłem się na chwilę, patrząc na mamę. 

- Ale ona nie zrobiła tego specjalnie - mruknąłem, bo nie wiedziałem co więcej mogłem powiedzieć. 

- Wiem, w pierwszym momencie byłem trochę zły, ale tak po prostu wyszło. Vi jest dzieckiem, nie rozumiała, że jeśli powie pewne rzeczy, to rodzice mogą zareagować w taki sposób. 

- Oczywiście, że nie wiedziała - skomentowała moja mama. 

Znów zamilkliśmy, bo chyba nikt nie miał ochoty drążyć dalej tematu. Czekaliśmy cierpliwie, aż państwo Smith wrócą na koce z Vi, której twarz była czerwona i opuchnięta od płaczu. 

- Będziemy się powoli zbierać - oświadczył Roger, ubierając koszulę i zapinając z dokładnością chirurga jej guziki. 

Mężczyzna wyglądał na roztrzęsionego i miałem wrażenie, że unikał patrzenia w stronę swojej żony i córki. Ja, Alex i mama, jak rażeni prądem, wstaliśmy i zaczęliśmy gorączkowo zbierać swoje rzeczy i wytrzepywać koce z trawy i piasku. Kilka razy próbowałem złapać wzrok swojego chłopaka, ale ten patrzył się uparcie w ziemię, zaciskając usta w prostą linię. Czułem się dziwnie i nie na miejscu, tak jakbym nie był już mile widzianym gościem. Nagłe spięcie i nerwowa atmosfera wpływała źle nie tylko na mnie, ale wydaje mi się, że na wszystkie zebrane na tej plaży osoby. 

W ciszy wzięliśmy swoje bagaże i ruszyliśmy do auta. Roger i Alex szli przodem, ja z mamą za nimi, a Irene z Vi szły dalej w tyle, powolnym korkiem. Gdy zapakowaliśmy już torby do auta i usiedliśmy na swoich miejscach, kobiety dopiero dołączyły do nas i bez słowa wsiadły do vana. Podczas podróży panowała cisza i mimo moich usilnych starań, Alex nie chciał zwrócić na mnie swojej uwagi. Chłopak opierał się ręką o okno i patrzył przez nie bez wyrazu. Wyciągnąłem swoje MP3 i puściłem pierwszą lepszą piosenkę, by spróbować choć trochę uspokoić chaos panujący mi w głowie. Wisiała nade mną wielka i ciemna chmura burzowa, która w tym momencie przysłoniła słońce. Bałem się, że w takim humorze będę musiał opuścić dom Smithów jutrzejszego dnia, ale nie miałem siły o tym myśleć. 

W słuchawkach brzmiała mi piosenka Agnes Obel - The Curse, gdy wyjechaliśmy z lasu i przekroczyliśmy granice jakiejś małej mieściny. Podróż miała trwać jeszcze ponad godzinę, a ja czułem się wyjątkowo samotny i odizolowany, siedząc na tylnym siedzeniu koło swojego równie smutnego chłopaka.

*** 

Do domu dotarliśmy chwilę przed godziną dwudziestą. Vi zasnęła w samochodzie, więc Roger w pierwszej kolejności wziął dziewczynkę na ręce i zaniósł ją do jej pokoju, by mogła spać dalej w swoim łóżku. Potem wrócił po najcięższe bagaże, by pomóc nam wnieść je do domu. Zostawiliśmy je na przedpokoju i razem z mamą staliśmy w korytarzu, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Chyba oboje czuliśmy się niezręcznie i nie mieliśmy pojęcia jak się zachować. Irene natomiast usiadła przy stole w salonie i nalała sobie porządną porcję wina do kieliszka. Alex zasiadł po drugiej stronie stołu i wlepił wzrok w okna tarasu. Po chwili Roger zajął miejsce koło swojej żony i patrząc na mnie i mamę, rzucił:

- Wydaje mi się, że przyszedł czas, żebyśmy porozmawiali o tym.

Spojrzeliśmy po sobie z mamą, a ja poczułem jak jej ręka dotyka mnie po plecach, jakby w geście dodania otuchy. Zabrakło mi odwagi, by ruszyć się z miejsca, ale spiąłem się, odetchnąłem głęboko i poszedłem do stołu, siadając koło Alexa. Miejsce obok mnie zajęła mama. 

- Alex nie powinien wracać do Hannigram - powiedziała Irene, upijając łyk z kieliszka.

Z moich płuc uszło całe powietrze, a w uszach roztrąbił się jazgoczący pisk. 

- Dlaczego? - Usłyszałem spokojne pytanie mamy. 

- To, co łączy twojego syna z moim synem nie jest czymś normalnym i uważam, że nie powinniśmy dawać im przyzwolenia na robienie takich rzeczy.

Dłonie, które chowałem pod stołem zacisnęły mi się bezwiednie w pięści. Do oczu powoli już napływały gorzkie łzy, a gardło miałem mocno ściśnięte.

- Masz rację, że jest to niecodzienne, ale nie oznacza przecież, że to coś złego - mruknęła mama, biorąc łyk wody ze szklanki. - Gdyby Gabriel był dziewczyną, wręcz cieszylibyśmy się z tego, że robią takie rzeczy, prawda? A czym to się tak naprawdę różni? 

Irene postawiła kieliszek z głośnym hukiem na stół. Być może nie spodziewała się, że mama w ogóle będzie próbowała postawić się jej w taki sposób. 

- Tak, bo wtedy byłoby to NORMALNE. Skąd wiesz, Tereso, że to nie jest tylko jakaś faza, która jest popularna teraz wśród nastolatków? Przecież oni są za młodzi, żeby wiedzieć cokolwiek o życiu, a co dopiero o budowaniu dobrego związku! 

- A ty nie umawiałaś się z kimś kiedy chodziłaś do gimnazjum, czy liceum? Ja to robiłam i nie żałuję, popełniłam kilka błędów, ale to mnie przynajmniej czegoś nauczyło.

Irene agresywnie pociągnęła łyk z kieliszka, nie odrywając wzroku od mojej mamy. Miałem wrażenie, że na jej polikach pojawiły się rumieńce - od alkoholu, spalenia na słońcu, czy złości? Nie wiedziałem.

- Tak, umawiałam się i w taki sposób poznałam swojego pierwszego męża. No właśnie, pierwszego. 

- I co w tym złego, że te małżeństwo nie wyszło? - Ciągnęła mama.

- To, że zmarnowałam tyle lat życia z człowiekiem, którego miałam wrażenie, że dobrze znam. 

Wszyscy poza kobietami siedzieli w ciszy i wbijali wzrok w stół. Walka na linii Irene-Teresa trwała w najlepsze.

- No dobrze, ale nasi chłopcy nie mogliby się pobrać, nawet gdyby bardzo chcieli, więc tego błędu na pewno nie popełnią.

Irene przewróciła oczami ze zniecierpliwieniem.

- Tak, ale to nie o to chodzi. Chodzi o to, że wymyślili sobie, że są gejami i idą w to zaparte i przynajmniej Alex, mam wrażenie, robi to, żeby zrobić mi na złość. 

Tym razem to moja mama przewróciła oczami.

- Myślisz, że angażowałby się emocjonalnie w drugą osobę i wyznawał, że ją kocha, tylko po to, by uknuć coś i zrobić ci na złość? Nie znam nikogo, kto potrafiłby z taką motywacją udawać to tak długo.

Pani Smith wstała gwałtownie od stołu i zaczęła przechadzać się po salonie, co chwilę rzucając mamie wojownicze spojrzenia.

- Nieważne, nie ma to znaczenia. Dzieciaki w ich wieku w tych czasach lubią wymyślać sobie jakieś rzeczy, które je w jakiś sposób wyróżnią, nawet jeśli byłoby to coś tak głupiego! 

- Czyli uważasz, że mój Gabriel i twój Alex, oboje chcieli poczuć się wyjątkowi, więc związali się z tego powodu ze sobą? 

- Tak, tak może być. 

Z zaskoczeniem usłyszałem cichy śmiech mojej mamy, dochodzący z krzesła obok. Poczułem przymus spojrzenia na Alexa, a ten patrzył na mnie, równie zaskoczony. 

- Czyli narażali się na nieprzychylność swoich rodziców, a także rówieśników, tylko po to, żeby poczuć się wyjątkowo? - Rzuciła mama z lekką pogardą w głosie. - Szczerze? Bardzo w to wątpię.

Irene zatrzymała się, patrząc z mocą w stronę drugiej kobiety. Przez chwilę miałem wrażenie, że zaraz rzuci się na moją mamę, ale w końcu tego nie zrobiła. 

- Tak. Dzisiejsza młodzież wymyśla sobie straszne pierdoły. W moich czasach jak ktoś był smutny, to po prostu był smutny, a nie diagnozował sobie depresję, by zwrócić na siebie uwagę. To samo jeśli chodzi o homoseksualizm! To jest po prostu choroba, która w tych czasach nagle stała się czymś popularnym i modnym!

W tym momencie stało się coś, czego chyba nikt się nie spodziewał. Na Rogera spojrzałem dopiero, gdy ten nagle uderzył pięścią w blat, wstając gwałtownie od stołu. 

- Mam dość - krzyknął. - Co innego twoje domysły dlaczego Alex jest jaki jest, a co innego mówienie, że depresja nie istnieje, a homoseksualizm to choroba. Irene, jako lekarz, nie jestem w stanie słuchać tych głupot. Czy ciebie naprawdę nie obchodzi, w jakim stanie psychicznych są twoje dzieci?!

Kobieta stanęła jak wryta, spuszczając ręce wzdłuż ciała. Jej mąż kontynuował.

- Nie wiem, jak możesz obojętnie przechodzić obok tego, co dzieje się od lutego nie tylko z Alexem, ale i z Vi. Myślisz, że jej dzisiejsze zachowanie było normalne? Od lutego walczyliśmy z tym, że mała przychodziła do nas żeby znów razem spać bo co noc miała koszmary i dopiero co udało nam się z tym sobie poradzić. Myślisz, że to wszystko na nią w ogóle nie wpływa?

Irene usiadła przy stole, nie odzywając się ani słowem. Wplotła dłonie w swoje ciemne włosy i oparła łokcie o blat. Roger również usiadł, ciężko wypuszczając powietrze z płuc i sięgając po kieliszek żony, by wypić z niego całą pozostałą zawartość. Nie wiedziałem w ogóle po co ja i Alex byliśmy przy tej rozmowie, bo nie było na razie nawet opcji na to, by się odezwać. Ba, ja bałem się w ogóle otworzyć buzię.

- Przejmuję się stanem moich dzieci i nie, nie myślę, że to nie wpływa na Vi. Ale z nią jest inna sytuacja, ona jest jeszcze dzieckiem, a Alex już niedługo będzie pełnoletni i jest już bardziej świadomy. Przecież po tamtej sytuacji z… Royem? Obiecał nam, że z tym skończy, przynajmniej na czas liceum. I co z tą obietnicą? W dupie ją miał!

Tym razem jednak to Alex poczuł, że musi się odezwać. Chłopak patrzył na matkę spod byka i spokojnym głosem powiedział:

- Nie mogłem znieść tego, jak byłem traktowany w domu, więc obiecałbym wszystko, bylebyś zgodziła się, żebym wyjechał - rzucił na jednym wydechu. - Ja naprawdę chciałem dotrzymać danego słowa, ale nie mogę nic poradzić na to, że się zakochałem. Nie miałem na to wpływu, trafiło mnie i koniec. 

Mówiąc o zakochaniu, chłopak posłał mi czułe spojrzenie, od którego biła otucha i miłość. 

- Masz dopiero szesnaście lat, jak możesz wiedzieć, że się zakochałeś? - Zaśmiała się Irene, a jej śmiech był tak nie na miejscu, że aż zakłuł mnie w uszy.

- A skąd ty możesz wiedzieć, że kochasz Rogera albo kochałaś mojego ojca? - Skontrował ją Alex.

Irene tylko potrząsnęła głową w niedowierzaniu, nadal uśmiechając się sarkastycznie. Czułem, że to moment, w którym w końcu powinienem dorzucić swoje trzy grosze.

- Uważam, że wiek nie ma tu znaczenia. Miłość to coś, co się po prostu czuje - wydukałem trochę niepewnie. - Ja to czuję do Alexa. Od kiedy go zabrakło, nie mogłem dojść do siebie i moje życie straciło sens. 

- I mimo wszystko dopiero w wakacje próbowałeś nawiązać z nim kontakt - prychnęła Irene. - Długo ci to zajęło.

Spuściłem głowę, zawstydzony, a do oczu napłynęły mi łzy. Alex wyciągnął rękę nad stołem i złączył nasze palce, nie zważając na innych.

- A co takiego mógł zrobić zakochany nastolatek chodzący do szkoły, gdy jego chłopak został zabrany tak daleko? Przecież nie wsiadłby w auto i nie pojechał go szukać, zresztą nie dość, że się przeprowadziliście, to jeszcze ograniczaliście Alexowi możliwość kontaktu z Gabrielem. Więc skąd teraz nagle te docinki? - Powiedziała twardo mama, łapiąc mnie za drugą rękę.

Z moich oczu popłynęły łzy i poczułem, jak świat wiruje mi w głowie z nadmiaru emocji. Miałem już dość tej rozmowy i nie chciałem jej kontynuować. Chciałem wyjść na taras, położyć się na chłodnej trawie i patrzeć się w gwiazdy do rana, nie myśląc o niczym.

- Irene ograniczała - uściślił Roger. 

- Och, teraz będziesz wyciągał takie rzeczy, żeby jeszcze bardziej mnie pogrążyć? Nie sądziłam, że będziesz przeciwko mnie. - Warknęła kobieta w stronę męża.

- Nie potrafię mieć takiego samego zdania jak ty. Uważam, że mogliśmy postąpić inaczej, nie narażając dzieci na takie sytuacje, ale ty uparcie musiałaś postawić na swoim! I zobacz do czego to doprowadziło: Michael się wyprowadził, Alex jest na lekach przeciwdepresyjnych, a my zastanawiamy się, czy Vi nie przydałby się psycholog! 

Irene po raz pierwszy wyglądała na wręcz zbesztaną. Kobieta zacisnęła wargi w jedną prostą linię i zapatrzyła się w blat stołu. Z jej ust nie padły już żadne słowa, bo ciszę przerwał ledwie słyszalny głosik dochodzący do nas od schodów.

- Pezeprasam - wysepleniła dziewczynka, piąstkami pocierając czerwone oczy. -  Ja nie chciałam żeby wszyscy byli na siebie źli.

Wszyscy odwrócili się w jej stronę i zarówno Roger, jak i Irene zerwali się, by podejść do córki. Mężczyzna wziął ją na ręce i usiadł z powrotem na to samo miejsce, trzymając dziewczynkę w ramionach. 

- Nie jesteśmy na siebie źli, skarbie, po prostu rozmawiamy na trudne tematy i ciężko jest nam zachować spokój - wyjaśnił Roger.

Vi pociągnęła głośno nosem.

- Ale to trwa od kiedy byliśmy wtedy na spacerze. Cały czas są trudne rozmowy, mam ich dosyć! 

Mężczyzna pogładził ją po ciemnych włosach i ucałował w czoło.

- Mimo, że są trudne, to musimy o nich rozmawiać. Może dzięki temu w końcu do czegoś dojdziemy - powiedział, patrząc twardo w stronę Irene.

- Alex jest szczęśliwszy od kiedy Gabi przyjechał - mruknęła cicho.

- To prawda - odpowiedział Roger, patrząc na mnie i na młodego Smitha z nieodgadnionym wyrazem twarzy. - Chodź, ululam cię do snu, bo jest już bardzo późno.

Dziewczynka nie zaprzeczyła, więc mężczyzna wstał i poszedł w stronę przedpokoju, by po chwili wspinać się już po schodach na górę. 

- Nie wiem jak wy, ale my mamy już dosyć na dzisiaj - rzuciła mama, podnosząc się z krzesła i gładząc po brzuchu. - Jeśli będzie potrzeba kontynuowania rozmowy, jestem gotowa żeby zrobić to jutro. Dobranoc.

Na chwilę zostaliśmy sami z Irene przy stole, a kobieta nadal zawieszona była w tej samej pozycji. Bałem się ruszyć, czy cokolwiek powiedzieć, ale na szczęście zrobił to za mnie Alex. 

- Ja też jestem zmęczony, dobranoc - rzucił beznamiętnie i ruszył w stronę schodów. 

- Dobranoc - również rzuciłem, idąc za nim.

Irene nie odpowiedziała nam, ani nie spojrzała w naszą stronę. Była już godzina dwudziesta trzecia, a ja byłem cholernie zmęczony, ale jednocześnie rozpierała mnie radość, że przynajmniej na dzisiaj rozmowa została skończona. Nie wiadomo jednak z jakim skutkiem.

W korytarzu na górze stanęliśmy naprzeciw siebie, a Alex pocałował mnie w czoło, a później delikatnie w usta. Chciałem więcej, ale chłopak odwrócił się do mnie plecami i poszedł w stronę swojego pokoju. 

- Do później - rzucił.

***

Wydaje mi się, że przysnąłem ze zmęczenia, więc gdy drzwi pokoju, w którym się znajdowałem, uchyliły się, nie miałem pewności, czy był to sen, czy jawa. Zerknąłem przelotnie na zegarek, który powiedział mi, że jest już po pierwszej w nocy, a później skupiłem się na postaci, która zbliżała się w moją stronę.

- Cześć - rzucił Alex, wślizgując się pod kołdrę. 

Jego ciepłe ciało szczelnie przylgnęło do mojego własnego. Leżałem na boku, twarzą zwrócony ku oknu, czując na plecach jego unoszącą się miarowo i spokojnie klatkę piersiową. Nie chciałem przerywać ciszy panującej między nami, tym bardziej, że w głowie dudnił mi tylko jeden temat. Co jak co, ale tego dnia miałem już zupełnie dosyć poważnych rozmów.

Poczułem, jak dłoń chłopaka muska mnie po biodrze, by chwilę później wsunąć się pod moją koszulkę. Ciepłe palce Alexa zaczęły sunąć do góry, wzdłuż mojego boku, by koniec końców znaleźć się w okolicach sutków. Następnie mój kark został obsypany delikatnymi pocałunkami, od których przeszły mnie miłe dreszcze. 

- Ściągaj to - usłyszałem rozkaz i bez zastanowienia zrzuciłem z siebie koszulkę, teraz już będąc w pozycji siedzącej. 

Chłopak podciągnął się i usiadł tak, że nasze twarzy znajdowały się centralnie na przeciw siebie, a oddechy łączyły się w jedność. Miałem już dość tego, że cały dzień powstrzymywałem się, by go nie dotknąć, czy przytulić. Ogarnęła mnie wręcz złość, która rozpaliła się na czerwono w mojej głowie i połączyła z pożądaniem. Świat, w którym dane nam było żyć, był tak cholernie niesprawiedliwy...

Gdyby Gabriel był dziewczyną, wręcz cieszylibyśmy się z tego, że robią takie rzeczy, prawda? 

Tak, bo wtedy byłoby to NORMALNE.

Wiele słów wypowiedzianych w tej rozmowie sprawiło mi ból i przykrość, ale te chyba były najgorsze. 

- O czym myślisz? - Głos chłopaka ściągnął mnie na ziemię. 

Pokręciłem energicznie głową na boki, mając nadzieję, że pozbędę się tych gorzkich słów z umysłu. 

- Wiesz o czym - mruknąłem cicho. - Nie chcę o tym myśleć, ale to samo pojawia mi się w głowie.

Alex uśmiechnął się smutno.

- Wiem - Kolejny smutny uśmiech. - Ale chyba mam pomysł, jak temu zaradzić. Musisz tylko obiecać mi pewną rzecz.

Spojrzałem na niego zaciekawiony, ale czułem w tym momencie, że praktycznie potrafię czytać mu w myślach.

- Nie wydam z siebie ani jednego dźwięku - mruknąłem, uśmiechając się. 

Wtedy chłopak sięgnął w końcu ustami do moich ust, ale tym razem pocałunek już od początku był brutalny i silny. Wplotłem mu ręce we włosy, by móc jeszcze bliżej przyciągnąć go do siebie. Cisza panująca w pokoju przerwana została mokrymi odgłosami naszych pocałunków i ostrymi, urywanymi oddechami. Znów miałem chaos w głowie, ale nie taki, który pojawił się na dole w salonie. Tym razem czułem, że nie potrafię zebrać myśli, że wszystko mi się plącze, dlatego, że było mi tak błogo i przyjemnie. 

Alex jednym ruchem zerwał z łóżka kołdrę i rzucił ją na podłogę. Nie przerywaliśmy pocałunku, tylko osunęliśmy się niżej, a chłopak przerzucił nogę przez moje biodra i usiadł na nich. Dzięki tej pozycji czułem jak erekcja Smitha napiera na moją własną, co oczywiście sprawiło, że czułem ogromną satysfakcję. Tylko się całowaliśmy, a ja nadal działałem na Alexa w ten sposób; jak mogło to nie wzbudzać we mnie takich emocji?

Chłopak oderwał się ode mnie, patrząc mi intensywnie w oczy, które w tym nikłym świetle wydawały się dzikie i zupełnie czarne. Jęknąłem cicho, pragnąc, by jego usta wróciły tam, gdzie było ich miejsce, ale wtedy ręka Alexa spoczęła na mojej twarzy.

- Ćśśś, jeśli nie chcesz, żeby nas przyłapali, musisz być naprawdę cicho - rzucił, przygryzając mój czuły punkt na szyi.

Konspiracyjny ton i poczucie ryzyka, sprawiły, że moje podniecenie osiągnęło jeszcze wyższy poziom. Moje ciało tak domagało się pieszczot, że myślałem, że zaraz wybuchnę i na szczęście Alex to zauważył.

- Widzę, że chyba chciałbyś pójść dalej? - Było to bardziej stwierdzenie, niż pytanie.

Pokiwałem posłusznie głową. Chłopak pochylił się w stronę mojego brzucha, językiem kreśląc mokrą ścieżkę aż do bokserek. Ręka zasłaniająca moje usta wreszcie zajęła się czymś lepszym, chwytając mnie za penisa. Mruknąłem z przyjemności, wypychając biodra do góry, słysząc jak Alex śmieje się cicho z satysfakcją. 

- Ale jesteś wrażliwy - rzucił, a ja się zawstydziłem, ale tylko na chwilkę. 

Położyłem dłoń na jego głowie i przycisnąłem ją w dół w śmiałym geście. Przez chwilę myślałem, że się zagalopowałem, ale Alex tylko uśmiechnął się i przejechał językiem po moim penisie schowanym nadal pod materiałem bokserek. Przez ciało przeszedł mi dreszcz, wyginający w łuk moje plecy. Chłopak jednym ruchem ściągnął ze mnie bieliznę i ujął w dłoń mojego penisa, patrząc na niego z zainteresowaniem. Zaczął bawić się nim, raz po raz naciągając i ściągając napletek, co doprowadzało mnie do szału. Owszem, było mi przyjemnie, ale było to też o wiele dla mnie za mało.

- Proszę, chcę więcej - mruknąłem, znów dociskając jego głowę do moich bioder.

Tym razem chłopak spiął kark i nie udało mi się osiągnąć tego, co zamierzałem. 

- Słucham? Co chcesz? - Zapytał figlarnie, z uśmiechem.

Przewróciłem oczami ze zniecierpliwieniem.

- Włóż go do buzi, proszę - wymruczałem, znów dociskając jego głowę do moich bioder.

Alex nie odpowiedział mi już nic, tylko objął ustami mojego penisa i zaczął ssać jego główkę, przyprawiając mnie o morze przyjemności. Moje biodra bezwiednie poruszały się w górę i w dół, sprawiając, że mój członek raz po raz wchodził głębiej w gardło chłopaka. Poczułem pierwsze oznaki orgazmu, ale nie potrafiłem przerwać. Szczególnie, gdy palce Smitha zaczęły skradać się po moim pośladku do pewnego miejsca.

- Rozszerz nogi - rzucił Alex, na chwilę przerywając pieszczotę. 

Wykonałem jego rozkaz z wielką przyjemnością i wtedy poczułem, jak opuszek jego palca naciska na mój czuły punkt, znów sprawiając, że spięły mi się biodra. Nie, nie chciałem wcale dochodzić, nie chciałem, by to wszystko skończyło się tak szybko i w taki sposób. Chciałem, wręcz pragnąłem, poczuć tej nocy penisa Alexa w sobie, jego pulsujące ciepło i błogą przyjemność, gdy się we mnie poruszał.

Jęknąłem cicho i ostatkami silnej woli oparłem dłonie na czole chłopaka i zmusiłem go, by oderwał się ode mnie. Alex spojrzał na mnie zaskoczony, ale coś w mojej twarzy pozwoliło mu przyjąć bieg spraw bez pytania mnie o powód. 

- Co byś teraz chciał?

Odwróciłem się na brzuch bez słowa i wypiąłem biodra w górę, w stronę chłopaka. Alex uśmiechnął się zadowolony, schylając się nagle tak, że ręką sięgnął pod łóżko. Gdy jego dłoń wyłoniła się z powrotem, trzymała już tak dobrze znaną przeze mnie buteleczkę. Chłopak wyciągnął swojego penisa, wylał na niego płyn, a później zbliżył się do mnie. Miałem wrażenie, że podziwia to, w jaki sposób ulegle byłem wobec niego wypięty, co podniecało mnie jeszcze bardziej. Przez chwilę przez głowę przebiegła mi zabawna myśl, że Alex musiał przyjść wcześniej do mojego pokoju i schować pod łóżkiem lubrykant, co oznaczało, że wszystko miał już wcześniej zaplanowane.

Poczułem jego dłonie na swoich biodrach, kiedy przyciągnął mnie do siebie, nakierowując penisa pod dobrym kątem. Miałem gdzieś, czy będzie bolało, chciałem go już w sobie poczuć i zwijać się z przyjemności.

- Schowaj głowę w poduszkę - mruknął mi do ucha, a jedna z jego dłoni wplotła się w moje włosy.

Drugą ręką przyciągnął mnie znów za biodra i gwałtownie nabiłem się na jego penisa, wydając z siebie urywany jęk spowodowany bólem i przyjemnością. Na szczęście poduszka skutecznie to zagłuszyła. Alex zaczął ruszać się miarowo, a ja czułem jak moje wnętrze raz po raz rozpychane było przez jego pulsującą erekcję. O, jak bardzo tęskniłem za tym uczuciem, za tą bliskością i intymnością, którą obdarzaliśmy tylko siebie. Nasze spocone, spięte ciała obijające się o siebie z głuchymi odgłosami i jego ręce, które gwałtownie i chaotycznie sięgały raz po raz z zachłannością, by pociągnąć za włosy, czy ścisnąć za pośladek. 

W pewnym momencie moje kolana, które drżały niekontrolowanie, nie wytrzymały już i musiałem je wyprostować. Chłopak opadł na mnie, przyciskając się brzuchem do moich pleców, jednak jego penis nadal znajdował się w moim wnętrzu. Pod tym kątem i w tej pozycji mógł wchodzić we mnie jeszcze głębiej, powodując, że nie mogłem powstrzymać kolejnych jęków. Poczułem, jak Alex znów kładzie mi rękę na usta, więc przymknąłem oczy z przyjemnością, skupiając się w stu procentach na tym uczuciu. Orgazm nadchodził wielkimi, nieuniknionymi krokami, ale nie dane było mi tego oświadczyć głośno. Chłopak nie przerywał, wręcz zwiększał tempo i wiedziałem już, że on też niedługo dojdzie. 

Usłyszałem, jak Alex wstrzymuje głośno powietrze i spina się, dociskając biodrami do moich bioder, a rękoma ścisnął mnie mocno po bokach, tuż nad pośladkami. Poczułem, jak w moim wnętrzu rozlało się gorąco - przyjąłem to z satysfakcją i przyjemnością. Miałem moment w swoim życiu, kiedy zacząłem wątpić, że gdyby doszło między nami do stosunku, to nic nie wyglądałoby jak dawniej. Że może któreś z nas nie czerpałoby już ze zbliżenia takiej przyjemności, że nie potrafiłoby osiągnąć orgazmu. To, że Alex leżał właśnie koło mnie, sapiąc i uspokajając oddech po szczytowaniu sprawiło, że odetchnąłem z ulgą. Teraz była kolej na mnie, ale czekałem cierpliwie, aż chłopak dojdzie do siebie i zajmie się mną. Przewróciłem się na plecy, a wtedy Alex nachylił się nade mną i objął mojego penisa ustami. Nie trwało to długo, bo zdążył jedynie kilka razy poruszać głową w górę i w dół, kiedy doszedłem, pozwalając sobie na cichy, długi jęk. Chłopak ze stoickim spokojem połknął moją spermę i padł koło mnie bez sił. Zacząłem gładzić go powoli po głowie, uspokajając oddech. 

- Byłeś cudowny - mruknął zaspany. - Myślałem, że nie wyrobię, kiedy wypiąłeś się w moją stronę z tą niewinną miną.

Zawstydziłem się i zabrakło mi odwagi, żeby skomentować jego słowa. 

- A tobie się podobało? - Zapytał niepewnie, zadzierając głowę do góry, by spojrzeć mi w oczy.

Myśl, że on również mógł mieć podobne wątpliwości do mnie, z jednej strony zasmuciła mnie, ale też sprawiła mi radość.

- Oczywiście, że tak - rzuciłem, nawet się nie zastanawiając. - Każda sekunda była dla mnie wielką przyjemnością. 

- Dla mnie też - mruknął. - Kocham cię, Gabe.

- Ja ciebie też - odpowiedziałem, całując go w czoło. 

Wtuliliśmy się w siebie mocno i trwaliśmy tak w ciszy, a nasze nagie ciała scalały się w jedno. Nawet nie wiem kiedy zasnęliśmy, czując się bezpiecznie i szczęśliwie w swoich ramionach.  

3 komentarze:

  1. Hej.ach ta Irenę myślę ,że to o a powinna z kimś porozmawiać i zastanowić się co dla niej jest ważniejsze.szczescie dzieci czy pójście w zaparte w tak zwane stereotypy. Chłopcy jak zawsze cudowni. I ta ich miłość ... Mam nadzieję ,że wszystko to pójdzie w dobry kierunku. Pozdrawiam w

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    kochana ja się bardzo cieszę z Twojego powrótu tutaj, no one-shoty jeszcze nie przeczytane ale i to będzie nadrobione... i czekam na więcej...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń
  3. Hello, suoer rozdział, czekam z niecierpliwością na następny

    OdpowiedzUsuń

Dziekuję za komentarz :)