Nie wiem ile czasu siedziałem
skulony pod prysznicem, wsłuchując się w odległe dudnienie muzyki i w kroki,
które rozbrzmiewały od czasu do czasu po korytarzach internatu. Nie zależało mi
na tym, by ktokolwiek mnie znalazł; było mi obojętne, czy przesiedzę całą noc w
samotności. Czułem jedynie pustkę i nieprzyjemną dezorientację – oznaki tego,
że oto właśnie kontrola nad własnym życiem wyślizgnęła mi się z rąk, i nie
zapowiadało się, że szybko ją odzyskam. Jedno było pewne: im bardziej
trzeźwiałem, tym bardziej byłem na siebie zły. Żałowałem, że nie było koło mnie
Phila, który na pewno by mnie zrozumiał i potrafiłby doradzić mi coś, bym
wszystko naprawił.
Po pewnym czasie kroki dotarły
również do łazienki; miałem nadzieję, że był to po prostu ktoś czujący zew
natury, ale po chwili przysiadł się do mnie Morton. Siedzieliśmy w ciszy pod
ścianą; ja gapiłem się w umywalki, a chłopak bawił się swoimi palcami, raz po
raz splatając i rozplatając je.
- Gabe… - zaczął
po chwili niepewnie.
Chciałem mu odpowiedzieć, ale
zabrakło mi sił; wcześniej nawet nie zdawałem sobie sprawy jak wyczerpany
byłem. Spojrzałem jedynie na chłopaka, czując jak do oczu napływają mi łzy.
- Ludzie szukają cię od godziny po kampusie – mruknął. – Wszyscy się martwią, a
najbardziej z nich… Alex.
Ukryłem twarz w ramionach, pragnąc,
żeby Lukas sobie poszedł.
- Słuchaj, wiem, że to nie jest łatwe, ale myślę, że powinieneś z nim pogadać.
Nie chcę krakać, ale Smith jest tak zrozpaczony, że mógłby zrobić coś głupiego,
ale jego duma nie pozwoliłaby mu na przyznanie się do tego.
Nadal milczałem, nie zmieniając
swojej pozycji. Zaczęła boleć mnie głowa i ból ten był nieznośnie pulsujący i
intensywny.
- No dobrze… W takim razie muszę powiedzieć ci coś, o czym miałeś się na razie
nie dowiedzieć – westchnął Morton ze zrezygnowaniem. – Smith mnie zabije –
powiedział do siebie. - Słuchaj: rozmawiałem niedawno z Alexem na dość poważne
tematy i zwierzył mi się, że mają odwiedzić go rodzice.
Uniosłem głowę zdziwiony, słysząc
niepewne nuty w jego głosie, które nie wróżyły niczego dobrego.
- Ale jaki to ma związek z obecną sytuacją? – Wychrypiałem cicho.
- Alex opowiadał ci o jego relacji z rodziną, prawda?
I wtedy olśnienie spadło na mnie jak
kubeł zimnej wody. Dwie informacje, które podał mi Morton nagle połączyły się w
jedną całość, choć i tak nie do końca wszystko wiedziałem – mogłem się jedynie
domyślać pewnych aspektów. Morton widząc moją zmieniającą się minę, powtórzył
raz jeszcze:
- Naprawdę myślę, że powinieneś zacząć od szczerej rozmowy z Alexem. Musicie to
sobie wyjaśnić.
Kiwnąłem głową, ale nadal byłem w
lekkim szoku. Lukas wstał, otrzepał tyłek i podał mi rękę, by pomóc mi się
podnieść. Nie od razu ją chwyciłem, ale po chwili także otrzepywałem zdrętwiałe
od siedzenia pośladki.
- Mam go zawołać, czy sam go znajdziesz? – Zapytał mnie Morton.
- Dam sobie radę – odpowiedziałem mu pewnie, a mój głos zabrzmiał niezwykle
spokojnie.
Chłopak kiwnął głową, przyjrzał mi
się dokładnie, a potem uśmiechnął się pod nosem. Poklepał mnie po ramieniu, a
potem wyszedł z łazienki, zostawiając mnie samego. Podszedłem do umywalek,
chlusnąłem sobie zimną wodą w twarz i spojrzałem w oczy swojemu odbiciu.
- Nawarzyłeś piwa, to je teraz wypij.
***
Idąc w tę styczniową noc w stronę
sali gimnastycznej, czułem się niesamowicie lekko, zupełnie tak, jakbym nie
szedł tam, by porozmawiać o czymś, co być może wpłynie znacząco na moje życie.
Po drodze minęło mnie kilka osób, które przyglądały mi się z ciekawością, ale
ignorowałem to zupełnie. Gdzieś z tyłu głowy miałem świadomość, że przez
najbliższe dni będę czuł na sobie wiele spojrzeń i że powinienem nauczyć się
nimi nie przejmować.
Czułem się gotowy na wszystko. No,
może prawie na wszystko. Nie byłem przygotowany na to, że w drzwiach spotkam
się z Martinezem, który widząc mnie, speszył się i wlepił wzrok w podłogę, a
potem minął mnie bez słowa, udając, że nie istnieję. No cóż, ten most został
już spalony i choć mogłem to inaczej rozegrać, po części cieszyłem się, że tak
wyszło. I to zadowolenie napawało mnie jednocześnie obrzydzeniem do samego
siebie.
Wszedłem do środka sali, gdzie nadal
grała muzyka, a na parkiecie kręciło się powoli tylko kilka par. Teraz
towarzystwo głównie zasiadło przy stołach, ale nigdzie nie dostrzegłem Alexa.
Natomiast Amanda siedziała kącie, trzymając w dłoniach kubek z ponczem i
zabawiała rozmową jakiegoś chłopaka.
- Gabe…
Na dźwięk tego głosu przeszły mnie
dreszcze; odwróciłem się i zobaczyłem Smitha, który stał w korytarzu. Jedno
pobieżne spojrzenie na jego twarz przyprawiło mnie o ogromne wyrzuty sumienia.
Chłopak wyglądał okropnie – jeszcze gorzej niż wtedy, gdy w końcu przyszedł do
szkoły po zmasakrowaniu przez Wielkich Ważniaków. Teraz prezentował się o wiele
żałośniej, a to wszystko przez te ogromne zaczerwienione oczy i smutek, który
krył się w kącikach jego ust.
- Płakałeś? – Zapytałem oszołomiony.
Alex spuścił wzrok na podłogę – już
wiedziałem, że zaraz skłamie, ale on równie dobrze wiedział, że mu nie uwierzę.
- Nie, wydaje ci się.
I wtedy dopiero zrozumiałem, że
chłopak przez cały ten czas nie był ze mną szczery. Że każde jego zachowanie,
którym mnie ranił, było spowodowane jakąś tajemnicą, którą przede mną ukrywał.
Że coś blokowało go na tyle, że nie chciał o tym mówić, ani z tym walczyć. I
teraz właśnie nadszedł czas, bym dowiedział się o co chodziło. Dlatego też
kiedy Alex wyciągnął w moją stronę dłoń, nie wahałem się ani chwili i podałem
mu rękę, pozwalając mu zaprowadzić się do siłowni, która znajdowała się tuż za
zakrętem korytarza. Widziałem, że chłopak się denerwował – nawet nie starał się
tego ukrywać. Ja natomiast byłem spokojny jak nigdy i czekałem cierpliwie aż
sam mi o wszystkim powie, bo nie chciałem na niego naciskać. Usiadłem na
stercie materacy leżących w kącie i spojrzałem mu w oczy, próbując tym dodać mu
trochę otuchy.
- Gabe… Chciałbym cię przeprosić za moje zachowanie, naprawdę. Wiem, że
nawaliłem na całej linii, ale nie mogę już cofnąć czasu i tego naprawić. Mogę
jedynie spróbować ci to wynagrodzić…
Chłopak chodził niespokojnie po
małym pomieszczeniu, a ja wręcz czułem jak wzrasta w nim
zdenerwowanie.
- Nie chcę żebyś mi tego wynagradzał – powiedziałem spokojnie, widząc, że Alex
nie jest w stanie dalej mówić. – Po prostu chciałbym, żebyś był zawsze ze mną
szczery. Tylko tego chcę.
Koszykarz spojrzał na mnie
przelotnie i zaczął jeszcze szybciej wydeptywać ścieżkę w podłodze siłowni.
- Ja… Ja wiem, że powinienem ci o wszystkim powiedzieć, ale ja… ja nigdy nie
mówiłem o tym nikomu i nigdy nie chciałem żeby ktokolwiek się o tym dowiedział.
Chciałem… chciałem po prostu o tym zapomnieć, ale to ciągle siedzi w mojej
podświadomości… Każdego cholernego dnia…
Chłopak znów zawiesił się i między
nami zapanowała cisza.
- To nie tak, że powinieneś mi o wszystkim mówić. To raczej kwestia tego, że mi
możesz powiedzieć o wszystkim, a to jest różnica. Cokolwiek to jest, obiecuję,
że nie zmieni to mojego podejścia do twojej osoby, Alex. – Zamilkłem, ale po
chwili namysłu dodałem: - Zresztą… ty zaakceptowałeś mnie z moimi huśtawkami
nastrojów i zrzędzeniem na wszystko i wszystkich, wiec chyba jestem ci coś
winny?.
Posłałem mu ciepły uśmiech; już nie
byłem na niego zły, wybaczyłem mu i teraz pragnąłem tylko tego, byśmy
sprostowali wszystkie niejasności i na powrót mogli ze sobą być. Bez względu na
wszystko. Chłopak wziął głęboki wdech, a mi w tym momencie serce zabiło dwa
razy szybciej i mocniej.
- Pamiętasz jak opowiadałem ci całą te historię z Royem, prawda? – Potaknąłem
głową. – Ominąłem w niej pewien aspekt, który niby jest nic nieznaczący… - Tu
zrobił przerwę i nerwowo podrapał się po karku. - Po tym… po tym jak moi
rodzice dowiedzieli się o tym, że jestem gejem, owszem, w domu zaczął panować
istny rygor, ale to nie wszystko. Zostałem zmuszony do chodzenia do psychologa,
który był jednocześnie znajomym mamy i zagorzałym katolikiem, pragnącym
naprostować każdą grzeszną duszę. Właśnie z tych dwóch powodów tak bardzo
przykładał się do mojej terapii, która jednym słowem niszczyła mnie
psychicznie. Byłem zmuszony brać leki, które nielegalnie dla mnie załatwiono, a
które otępiały mnie na tyle, że dawałem robić ze sobą wszystko. A to dlatego,
że na początku jeszcze próbowałem się buntować i nie chciałem współpracować
podczas „terapii”. Nie chciałem wprowadzać się w trans, nie chciałem o sobie
opowiadać, ani odpowiadać na pytania psychologa, bo wiedziałem, że tak czy siak
będzie próbował „zawrócić mnie na dobrą drogę”. Zresztą samo jego mieszkanie mówiło
wiele na ten temat – nie spotykaliśmy się nigdy w publicznym gabinecie, tylko w
jego domu, gdzie na ścianach wisiały obrazy z Jezusem, a obok nich plakat z
napisem „Bóg nienawidzi pedałów”. – Alex przerwał na chwilę, zwieszając głowę,
a mnie ścisnęło serce. – Ten człowiek… był potworem. Na początku miałem jeszcze
nadzieję, że mnie zrozumie, ale kiedy zobaczyłem jego mieszkanie, straciłem
całą tę nadzieję. Próbowałem wykręcać się od wizyt u niego, bo po każdej czułem
się jak po praniu mózgu, ale matka zawsze doprowadzała mnie pod sam próg i
przekazywała w jego ręce. Z samych jednak sesji niewiele pamiętam, bo później
byłem zbyt otumaniony lekami. Wiem tylko, że ten facet próbował wmawiać mi
rzeczy, których nigdy nie robiłem, ani nie doświadczyłem. Mówił do mnie kiedy
byłem w pół transie, a potem oczekiwał, że będę powtarzał wszystko za nim. Nie
znam się dokładnie, i nie chcę się na tym znać, ale miało to chyba związek z
wszczepianiem wspomnień…
Chłopak zamilkł i usiadł na jednym
ze stołków, chowając twarz w dłoniach. Jego ciało zaczęło drgać spazmatycznie i
wiedziałem już, że powiedział mi wszystko, co miał do powiedzenia. Widziałem
również, że wszystkie te emocje, które kłębiły się w nim od tamtej pory,
dopiero teraz znalazły ujście na zewnątrz, więc dałem mu chwilę na oczyszczenie
umysłu. Moment później, kiedy Alex wyprostował się i oparł o ścianę, wstałem i
podszedłem do niego.
- Przepraszam cię, Gabe, przepra…
- Cicho – szepnąłem, przykładając palca do jego ust.
Potem objąłem go szczelnie ramionami
i przytuliłem jak najmocniej potrafiłem. Chłopak wtulił twarz w zgięcie mojej
szyi i znów zaczął płakać, ale tym razem tylko chwilę. Ja natomiast cały czas
gładziłem go po włosach i szeptałem słowa otuchy.
- Jest jeszcze coś – powiedział nagle, patrząc w bok. - Moi rodzice
planują przyjechać w następnym tygodniu w odwiedziny. Oczywiście wezmą ze sobą
Vicky, ale Michael też się przypałęta. Zatrzymają się w mieście na kilka dni,
bo chcą zwiedzić szkołę i przy okazji mnie skontrolować…
- I to z tego powodu byłeś dla mnie ostatnio taki oschły?
Chłopak skrzywił się znacznie –
najwyraźniej źle sformułowałem pytanie.
- Po prostu… wiem czego oni ode mnie oczekują. Myślą, że kiedy tu przyjadą,
zobaczą mnie z dziewczyną mojego życia, tak jak mi to zaplanowali. Dlatego
pomyślałem sobie, że mógłbym wykorzystać fakt, że Amanda i ja mieliśmy taki sam
numer i po prostu… zapoznać się z nią bardziej, a potem poprosić żeby poszła ze
mną na spotkanie. Nie chciałem ci o tym mówić, bo nie chciałem sprawić ci przykrości,
ale teraz wiem, że popełniłem błąd. Nie chcę się też usprawiedliwiać, ale nadal
boję się, że rodzice mogą próbować ściągnąć mnie z powrotem do domu kiedy
zobaczą, że robię „coś nie tak”…
- Nie pozwoliłbym im na to.
W końcu wywołałem u niego uśmiech,
jednak był on naznaczony zrezygnowaniem.
- Nie wątpię, że stanąłbyś w mojej obronie, ale… Naprawdę nie mam pojęcia co
oni by mi zrobili, gdyby dowiedzieli się, że złamałem daną im obietnicę.
- Jaką obietnicę? – Zapytałem, nie wiedząc, czy chcę znać odpowiedź na te
pytanie.
Chłopak westchnął głęboko i dopiero
wtedy zaczął mówić.
- Widzisz, pod koniec trzeciej klasy gimnazjum wpadłem na pomysł, żeby uciec do
liceum. Oczywiście miałem w rękawie dużo innych argumentów dlaczego wybrałem
akurat Hannigram, ale rodzice i tak nie zgodzili się na to od razu. Musiałem
obiecać im, że przestanę „bawić się w pedała” i najlepiej znajdę sobie jakąś
miłą dziewczynę.
Przez chwilę trawiłem jego słowa w
ciszy.
- W takim razie będziesz musiał ich okłamać.
- Pewnie tak. Matka prawie na sto procent zapyta mnie prosto z mostu, czy
pozbyłem się już swoich dewiacji. Mam nadzieję, że zrobi to chociaż na
osobności żeby Vicky nie musiała tego słuchać.
Gdy mówił o siostrze, jego głos
napełnił się nieskrywaną czułością i troską.
- Tęsknisz za nią, prawda?
- Jak cholera – mruknął. – Skoro już przyjedzie tutaj moje rodzinne stado, to
chciałbym wziąć ją do kina albo do wesołego miasteczka, cokolwiek, by spędzić z
nią choć pół dnia, ale matka uważa, że mam na nią zły wpływ, więc to raczej nie
wyjdzie.
- A co na to twój ojczym?
Smith uśmiechnął się smutno.
- W mojej rodzinie rządzi matka. Ojczym jest od zarabiania pieniędzy, więc
praktycznie cały czas nie ma go w domu, a kiedy już jest, to zwykle zamyka się
w swoim gabinecie i sączy tanią whisky, chociaż stać go na towar z wyższej
półki. Rzadko uczestniczy w życiu rodziny, więc jego zdanie praktycznie się nie
liczy. Jest starym wygodnickim; po prostu przyjmuje to samo stanowisko co
matka, by to jemu nie zrobiła awantury.
- A Michael?
W tym momencie na twarzy Alexa
rozlał się smutek, rozgoryczenie i złość.
- On jest prawie tak nienormalny jak moja matka. Od kiedy tylko przypałętał się
z ojczymem do naszego domu, codziennie dochodziło pomiędzy nami do szczekawek.
Podniosłem brwi w zdziwieniu,
słysząc te śmieszne słowo, a Smith widząc to, pośpieszył z wyjaśnieniem.
- Vicky mówiła tak na nasze kłótnie: szczekawki, bo podobno brzmieliśmy jak dwa
ujadające na siebie psy. Zawsze ja za to obrywałem od matki, bo Michael stał
się jej oczkiem w głowie. Pozwalała mu na wszystko: mógł wracać do domu o
której chciał, zapraszać „koleżanki” na noc, a nawet kupowała mu alkohol gdy ją
o to poprosił. Być może Mich był ucieleśnieniem jej wymarzonego syna, którym ja
nie byłem w stanie być, a może po prostu robiła to tylko dlatego, bym zobaczył
co zyskam kiedy wrócę na „dobrą drogę”.
- A myślałem, że to moja rodzina jest popieprzona… Ja na szczęście nie mam
rodzeństwa, więc tylko rodzice wchodzą mi na głowę, ale ta sytuacja u ciebie
naprawdę nie wygląda kolorowo… - mruknąłem. – Chociaż podejrzewam, że u mnie w
domu również rozpętałoby się piekło, gdyby dowiedzieli się, że jestem gejem…
Alex spojrzał na mnie z
zainteresowaniem.
- Twoi rodzice nie wiedzą?
- Nie. Niestety albo stety.
- Zamierzasz im o tym powiedzieć? – Zapytał znów, a ja się zmieszałem.
Nie to, że o tym nie myślałem, ale
ten temat był dla mnie naprawdę trudny – nawet gdy myślałem o nim po cichu w
głowie.
- Wolałbym żeby dowiedzieli się tego ode mnie niż przez przypadek. A że teraz
najprawdopodobniej przez najbliższy czas będziemy na językach całej szkoły, to
boję się, że w jakiś sposób ta informacja dotrze też do moich rodziców.
Smith wbił wzrok w podłogę.
- Jak myślisz, jak by zareagowali? Tak jak moi rodzice, czy lepiej, bądź
gorzej?
Chwilę myślałem, co odpowiedzieć.
- Najbardziej przerażające jest to, że zupełnie nie mam pojęcia. Równie dobrze
mogliby zapisać się nagle do PFLAG albo załatwić mi egzorcystę. Tego dowiem się
dopiero po fakcie, a pewnie kiedyś w końcu do tego dojdzie. – Zamilkłem na
chwilę, patrząc na Alexa. – Ciekawe jak zareagują na nas jutro w szkole,
szczerze mówiąc, to boję się tego. Mam nadzieję, że nie będziesz miał problemów
z drużyną, bo tego bym sobie nie wybaczył…
Koszykarz uśmiechnął się do mnie
pocieszająco.
- Nie przejmuj się, co będzie, to będzie i już nie mamy na to wpływu. Byłem
świadomy konsekwencji kiedy pocałowałem cię na środku sali, ale podjąłem taką a
nie inną decyzję. Ludzie i tak kiedyś by się dowiedzieli, a lepiej późno niż za
późno.
Dostałem buziaka w policzek, więc
przytuliłem mocno chłopaka, pozbywając się reszty obaw. W tym momencie drzwi
siłowni otworzyły się nagle, a do środka wtoczyła się pijana Amanda, prowadząc
jakiegoś koszykarza pod rękę. Widząc nas, przystanęła, a na jej twarzy wykwitł
głupkowaty uśmiech.
- Przepraszam, chłopcy, ale to miejsce jest zarezerwowane dla nas –
wybełkotała.
Ja nie zamierzałem z nią dyskutować,
tym bardziej, że zarówno ona, jak i jej towarzysz byli pijani, więc kiwnąłem na
Alexa, żebyśmy się ewakuowali. Ten zrobił to niechętnie, ale koniec końców
wyszliśmy z siłowni, zostawiając parę sam na sam.
- Ciekawe co będą robić? – Zadałem pytanie retoryczne.
- Mam to gdzieś – odmruknął mi chłopak, całując mnie przelotnie w policzek.
Poczułem jak Alex chwycił mnie za
dłoń i splótł nasze palce, nie zwracając uwagi na ludzi, którzy znajdowali się
dookoła. Na początku nieco się speszyłem, ale potem, widząc, że niektórzy na
nasz widok uśmiechają się, wyluzowałem i szedłem z podniesioną głową aż do
internatu. Tam dopiero chłopak puścił moją dłoń, by z kolei złączyć nasze usta.
- Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczy to, że mnie wysłuchałeś… - szepnął
odrywając się ode mnie, a jego głos zabrzmiał, jakby znów miał się rozpłakać.
Nie doszło jednak do tego, a gdy
byliśmy już w pokoju, na jego ustach zawitał nieśmiały uśmiech.
- A ja cieszę się, że mi zaufałeś – mruknąłem.
- Ale skoro od dzisiaj mam być wobec ciebie w stu procentach szczery, to muszę
powiedzieć ci jeszcze jedną rzecz. – Jego oczy zabłysły przebiegle.
- O co chodzi?
Chłopak nachylił się, a jego usta
znalazły się tuż przy moim uchu.
- W tym momencie pragnę cię jeszcze bardziej niż zwykle. O ile to w ogóle jest
możliwe.
Nie odpowiedziałem mu, po prostu
uśmiechnąłem się szeroko. Jego kwestia równie dobrze mogłaby być moją kwestią.
Wspiąłem się na palce, by
kontynuować przerwany wcześniej pocałunek, jednocześnie rozpinając po kolei
guziki koszuli chłopaka. Po chwili gładziłem już rękoma jego tors, napawając
się tym, jaki był rozgrzany. Ręce Alexa tradycyjnie w pierwszej kolejności
zawędrowały na moje pośladki i zaczęły ściskać je przez materiał spodni, co
podnieciło mnie jak nigdy dotąd. Dopiero gdy zacząłem dobierać się do jego
paska od spodni, chłopak najzwyczajniej na świecie uniósł mnie do góry jakbym
nic nie ważył i zaniósł mnie na swoje łóżko. Oplotłem go nogami w biodrach i
ściągnąłem mu koszulę, a potem dokończyłem sprawę z paskiem. Po chwili ja sam
zostałem pozbawiony zarówno góry, jak i dołu ubrania; nawet skarpetki zostały
rzucone gdzieś w kąt.
Alex nadal był w spodniach, ale już
przez nie czułem, jak na moje udo napiera jego twardy członek i bezwiednie wyobraziłem
sobie jakie to byłoby uczucie, gdyby w tym momencie we mnie wszedł. Czy
bolałoby? Czy byłoby to tak przyjemne, że nie myślałbym o bólu? I wtedy
moje przemyślenia przerwała dłoń chłopaka, która wsunęła się w moje bokserki,
by się ich pozbyć, a następnie ująć mojego penisa. Zrobiło mi się gorąco w
podbrzuszu, ale jednocześnie miałem ochotę błagać o więcej.
Nie chciałem pozostać mu dłużny,
więc pomogłem mu zsunąć spodnie, a potem naparłem udem na wypukłość w jego
bokserkach, by jeszcze bardziej go pobudzić. Smith podniósł mnie tak, że
siedziałem mu na kolanach, nogami oplatając jego biodra. Nie przerywaliśmy
pocałunku, bo tego wieczoru chcieliśmy nadrobić wszystkie dni, które
zmarnowaliśmy na bezsensowne sprzeczki. W tej pozycji czułem jak członek chłopaka
ociera się o mojego penisa, a sama myśl o tym, że jest tak blisko, że mógłby we
mnie wejść, przyprawiała mnie o szaleństwo. Jego bliskość upijała mnie bardziej
niż alkohol.
Poczułem jak jego palce schodzą w
dół po moich plecach, aż zatrzymały się na pośladkach. Czułem, że to właśnie
jest ten moment, kiedy pójdziemy o krok dalej – i nie myliłem się. Chłopak
przerwał pocałunek, spojrzał mi w oczy, a ja odwzajemniłem te spojrzenie. Po
tym wszystko zaczęło dziać się jeszcze szybciej. Alex przejechał palcem po moim
policzku, a ja objąłem go ustami i zacząłem go ssać, wciąż patrząc mu głęboko w
oczy. Po chwili w moich ustach znalazł się kolejny palec, a druga z jego rąk
chwyciła nasze penisy i zaczęła poruszać się w górę i w dół, przez co
przymknąłem oczy z przyjemności.
Kiedy wszystko było gotowe, Alex
wyciągnął palce z moich ust i pocałował mnie lekko. Przeniósł dłoń z powrotem
na moje pośladki, a jego ręka sama odnalazła drogę do celu. Cały czas
obserwował moją twarz, sprawdzając, czy wszystko jest w porządku i jak reaguję
na jego coraz śmielsze poczynania. Nie stchórzyłem, bo tego wieczoru byłem
gotowy żeby pójść z nim na całość, ba, ja tego pragnąłem! Więc kiedy poczułem
jak jeden z jego palców wchodzi we mnie, od stóp do głów przeszły mnie przyjemne
dreszcze. Wcale nie bolało, ale miałem świadomość, że jego penis jest przecież
o wiele większy od jednego palca…
Dopiero gdy w środku znalazł się i
drugi palec, poczułem pierwsze oznaki bólu, ale chłopak był nadzwyczaj
delikatny. Sama myśl o tym, że zaraz znajdzie się we mnie jego członek, że w
końcu go w sobie poczuję, sprawiała, że jego pieszczoty były dla mnie czystą
przyjemnością. Zacząłem nawet lekko unosić i opuszczać biodra, by pokazać mu,
że się niecierpliwię, ale ten jakby tego nie zauważał. Poruszał tylko coraz
szybciej ręką, a ja poczułem, że orgazm zbliża się wielkimi krokami. Nie
protestowałem, kiedy Alex ułożył mnie na plecach i zaczął pieścić mój członek
ustami, jednocześnie pracując nadal palcami. Czy tego chciałem czy nie,
doszedłem po chwili z cichym jękiem.
Chłopak pocałował mnie, a ja
myślałem już tylko o tym, żeby i mu sprawić choć trochę przyjemności.
Wyciągnąłem dłoń by ująć jego penisa, ale zdążyłem jedynie dwa razu poruszyć
nią w górę i w dół, kiedy Alex doszedł, wzdychając głęboko. Spojrzałem na niego
pytająco, zaskoczony.
- No co? Gdybyś widział siebie w akcji, to też byś prawie doszedł od samego
patrzenia.
Poczułem jak na moje policzki
wypływa gorący rumieniec.
- Dlaczego nie poszedłeś na całość? – Zapytałem po chwili. – Przecież…
chciałem.
Alex położył się koło mnie i
spojrzał mi w oczy.
- Słuchaj, chcę żebyś zapamiętał nasz pierwszy raz z powodu przyjemności, a nie
bólu. A na ślinie gwarantuję ci, że nie byłoby ciekawie. Następnym razem kiedy
będę w mieście, to zajdę do apteki, a wtedy będziesz miał pewność, że jeszcze
tego samego wieczoru się tobą zaopiekuję – mruknął mi do ucha.
Potem pocałował mnie w czoło i w
usta i nakrył nas kołdrą. Wtuliłem się w niego i niedługo potem zasnęliśmy po
raz pierwszy razem w jednym łóżku w naszym wspólnym pokoju, bliżsi sobie niż
kiedykolwiek.
Wdech, wydech. Wdech, wydech. SPRAWIŁAŚ ŻE NIE MOGĘ ODDYCHAĆ DZIEWCZYNO! I kto by pomyślał, że pogodzą się już w tym rozdziale? Ja pomyślałam, albo przynajmniej miałam taką nadzieje. Jestem pod ogromnym wrażeniem, a mój poziom samooceny jako "pisarki" (hehs, do szuflady ^^) spadł jeszcze niżej, no trudno. Czekałam , czekałam i wreszcie sie doczekałam *-*. Ale ta końcówka: echhhh, jako fanka ostrych seksów jestem zawiedziona odrobinkę. Ale nie martw się, jakoś przeżyje.
OdpowiedzUsuńAlex jaki kochany, nie chciał zrobić maluszkowi krzywdy<3. I nie sądziłam że aż tyle przeżył. Trochu mi go szkoda. Co tu zrobić...? WIEM! Niech sobie pobzyka!(żeby nie było: Gaba, a nie kogoś innego) Dobry pomysł, dobry. Seksy zawsze są dobre. Achhh, chyba mam spaczony umysł do reszty. I NIE OBCHODZI MNIE TO #-#. Nie no wiesz nie naciskam, ale sprawiłabyś mi wieeelką niespodziewanke. Dobra ja kończe, bo jak to mi sie usunie to z czwartego piętra wyskocze :) Powodzenia przy pisaniu, weny i SPRAW ŻEBYM DOSTAŁA KRWOTOKU Z NOSA!
Ps. Śledze cie na snapie :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńPs 2. Mam nadzieje że lubisz czytać długie komentarze, bo jeszcze nigdy sie tak nie rozpisałam <3
UsuńNASZE PROŚBY ZOSTAŁY WYSŁUCHANE!
OdpowiedzUsuńDziękuję <3 Ale jestem zadowolona ^^ Bałam się trochę, że załatwisz tą sprawę jak w pierwszy lepszych yaoicach, co ludzie wchodzą w siebie jak w masło.... A tu niespodzianka! Cudownie ^^ Swoją drogą ciesze się, że znalazłaś czas na napisanie rozdziału :D
Pozdrawiam i czekam na dalszą część ^o^ Będzie się działo XD
O nie :( a ja chciałam, żeby on był z Martinezem, a Alex mógł zostać tym dupkiem, którym był dopuki nie wyznał prawdy
OdpowiedzUsuńA jak już jest z Alexem to szkoda, że nie było takiego ostrego sexu na zgodę :D (choć wolałam Louisa, czy jak mu tam )
Mam nadzieję, że Alex nazajutrz wybiera się do apteki XD
Oczywiście piszesz super i aż nie można się oderwać :)
Weny życzę :*
Opłacało się czekać. Rozdział świetny.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że posty będą już regularnie dodawane XD
Weny życzę!
Wyszło z tego śliczne dzieło <3 "Gdybyś widział siebie w akcji, to też byś prawie doszedł od samego patrzenia." - to zdanie sprawiło, że się nieprzerwanie śmiałam przez kilkanaście minut XDDDDDDDDD Twoje rozdziały są lepsze niż energetyk, przynajmniej dla mnie <3
OdpowiedzUsuńŻyczę dalszych tak samo dobrych pomysłów <3
Mama weszła mi do pokoju gdy śmiałam się przez co najmniej 20 min., przy fragmencie który napisała powyżej Akira. Dostałam ochrzan, ale było warto.
OdpowiedzUsuńPowiem tyle: kjaaaaaat! A raczej KJAAAAAAAAAAAAAAT~
OdpowiedzUsuńDoczekamy się kiedyś nowego rozdziału?
OdpowiedzUsuńSerio?
OdpowiedzUsuńW czerwcu mowilas ze zaczniesz dodawać rozdziały-dodalas tylko jeden.
W wakacje miało być w ogole lolololo, rozdzialy co tydzien-nie ma zadnego.
Ja rozumiem, ze masz swoje sprawy, ale jak cos piszesz to dotrzymaj słowa, i jak cos zaczynasz to to kończ, zrozum ze są ludzie którzy czekają na rozdzial
Droga Hikari Ai, nerwy są tu niepotrzebne, naprawdę, uwierz mi. Rzeczywiście mam sporo na głowie, bo robię prawko - dopiero co skończyłam teorię i zaczęłam jazdy. Ponadto kursuję nieustannie pomiędzy dwoma domami, gdyż pomagam siostrze opiekować się dzieckiem.
UsuńZ drugiej jednak strony, ostatnio z moją weną nie jest zbyt dobrze, dlatego też pisanie w aktualnym stanie mija się z celem. Nie chcę karmić was byle czym, byle jak napisanym, byleby było. Wolę poczekać chwilę, aż wena wróci i wykorzystać ją w całości.
W ciągu następnych dwóch tygodni czeka mnie zmiana otoczenia, a to zawsze pozytywnie wpływało na moją wyobraźnię. Już tę noc spędziłam gdzie indziej niż na stancji i od razu się odblokowałam. Do 3 nad ranem napisałam trochę więcej niż pół rozdziału i jeśli dziś wszystko dobrze się ułoży, to wieczorem, bądź w nocy dopiszę do końca.
Pozdrawiam.
To dobrze *3*
Usuńnie chciałam być nie miła, czy coś w tym stylu, po prostu trochę się zdenerwowałam, bo kocham to opowiadanie ^^
w takim razie weny
Witam,
OdpowiedzUsuńno w końcu wyjaśniło się wszystko, wydaje się że ludzie normalnie tą sytuację przyjmują i nic nie powinno się dziać... jak widać z Alexa to bardzo troskliwa osoba...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia