Rozdział XXXII


Nazajutrz rano obudziłem się i od progu uderzył mnie ból kręgosłupa. Było kilka minut po szóstej, a Smith leżał koło mnie na łóżku, nadal śpiąc z rozchylonymi ustami. Może i tak było przyjemnie, ale spanie razem na małym materacu mogło skończyć się jedynie bólem niedokrwionych kończyn. Przeciągnąłem się i stwierdziłem, że dłużej nie dam rady już spać, więc wstałem, uważając, by nie zbudzić chłopaka i pokuśtykałem do fotela. Przed rozpoczęciem lekcji czekał mnie jeszcze wypad do pokoju by wziąć trochę czystych ciuchów, a znów bałem się narazić Brandonowi, bo pewnie kolejny raz zachowywałbym się zbyt głośno.

Potrzebuję wolnego – przeleciało mi przez myśl. – Dużo wolnego.

Jednak najbliższy fajrant od szkoły miał nadejść dopiero w lutym, czego nie mogłem się już doczekać. Siedząc w fotelu przez dobre piętnaście minut, myślałem o moich rodzicach; dlaczego się do mnie nie odzywali? Stało się coś złego? Czy może wręcz przeciwnie – tak dobrze jest im beze mnie, że zapomnieli, iż mają syna? Westchnąłem z rezygnacją, postanawiając nie zaczynać dnia od tak ciężkich tematów. Wtedy usłyszałem jak Alex mruczy cicho i przeciąga się.

   - Dzień dobry – podniosłem się, by podejść bliżej i złożyć na jego czole pocałunek.

Jego zamglone jeszcze po śnie oczy patrzyły na mnie z czułością.

   - Cześć – mruknął, posyłając mi uśmiech. – Która godzina?

   - Dopiero po szóstej, możesz spać dalej – odpowiedziałem.

Chłopak padł z powrotem na poduszkę, wzdychając głęboko. Chwilę leżał z zamkniętymi oczami, ale w końcu podniósł się do siadu, sycząc cicho i masując sobie kark.

   - Już ci mówiłem, że wyglądasz seksownie? – Zapytał nagle z zawadiackim uśmiechem.

   - Wczoraj powtórzyłeś to ze dwa razy – mruknąłem. – Ale miło mi to słyszeć.

Smith przyciągnął mnie do siebie, składając na ustach gorący pocałunek; czyżby czekał na kolejną rundę? Jednak mimo moich podejrzeń, koszykarz jedynie zamknął mnie w swoich ramionach i siedzieliśmy tak chwilę, w ciszy, która zupełnie nam nie przeszkadzała.

   - Kocham cię – szepnąłem mu do ucha. – Phil miał rację, mówiąc, że szczęście czeka na mnie bardzo blisko.

Alex spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem.

   - No tak, jakbym nie wiedział, że z Phila jest taka gaduła… - powiedział, przewracając oczami.

   - To nie tak, że powiedział mi o wszystkim. Po prostu… pomógł mi siebie zaakceptować i nieco zmienił moje podejście… - wyznałem.

Czułem, że musiałem to powiedzieć; nie wiem, czy chodziło o to, by usprawiedliwić Phila, czy po prostu chciałem zwierzyć się z tamtej rozmowy.
   
   - Wiem, że nie powiedziałby wszystkiego. Mimo, że lubi plotkować, to jednak jest pierwszą osobą, do której przyszedłbym z ważnym sekretem.

Pokiwałem głową, słysząc jego słowa – miałem dokładnie takie samo podejście do Phila. Pocałowałem go w nos, a on, widząc mój uśmiech, pozbył się poważnego tonu, którym przed chwilą przemawiał.

   - Czego potrzebujesz z pokoju? – Zapytał nagle.

   - Plecak, czyste ciuchy i zeszyt od chemii – wyliczyłem po krótkim zastanowieniu się.

Po niecałych dwudziestu minutach siedziałem w fotelu już ubrany i czekałem, aż Alex spakuje plecak. Miałem na sobie ciuchy, które on sam mi wybrał i gdybym miał być szczery, to raczej nigdy bym się tak nie ubrał. Ale im dłużej patrzyłem na siebie w lustrze i im częściej przyłapywałem Smitha na przyglądaniu mi się, tym bardziej przekonywałem się do tego ubioru. Chłopak wybrał dla mnie ciemne spodnie, mój jedyny biały t-shirt z nadrukiem i koszulę w niebiesko-białą kratę. Minęło sporo czasu od kiedy ostatni raz miałem na sobie tyle kolorów.

   - Gotowy? – Koszykarz zarzucił kurtkę na grzbiet i wziął się za sznurowanie traperów.

Skinąłem głową, owijając się szczelniej szalikiem. Nie lubiłem czapek i na szczęście zapomniałem powiedzieć Smithowi by przyniósł mi ją z pokoju. Wsunąłem dłonie w rękawiczki, a mój brzuch zaburczał głośno.

   - Chodźmy, bo zaraz tu umrę z głodu – mruknąłem, kuśtykając w stronę drzwi.

Nagle poczułem jak coś ciągnie mnie do tyłu, więc cofnąłem się, z trudem zachowując równowagę. Alex ciągnął mnie za pasek od plecaka z uśmiechem wymalowanym na twarzy.

   - Daj mi plecak – powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu.

Czy tego chciałem, czy nie, zostałem wyswobodzony z torby i zostało mi jedynie zirytowane przewracanie oczami. Smith widząc moją zbolałą minę, tylko zaśmiał się i ruszył do drzwi.

***
Lekcje i przerwy jak zwykle minęły mi szybko; wciąż myślałem o Alexie, trochę o balu i ciut o Brandonie. Na historii zaczęły mi się kleić oczy, a kręgosłup odezwał się zdwojonym bólem – raz nawet pan Turner zwrócił mi uwagę, żebym wrócił na ziemię.

   - Panie Phantomhive, może podzieliłby się pan z nami swoimi przemyśleniami, skoro są takie ciekawe?

Dopiero po chwili zrozumiałem, że nauczyciel mówił do mnie i zarumieniłem się jak przyłapany na gorącym uczynku, wywołując tym ogólną wesołość wśród uczniów. Do końca lekcji wodziłem wzrokiem za panem Turnerem, gdy chodził po klasie i opowiadał o drugiej wojnie światowej, udając, że uważam. Jednak w głębi duszy zastanawiałem się nad irracjonalną sytuacją – jak zareagowaliby moi koledzy z zajęć, gdybym rzeczywiście podzielił się moimi fantazjami o Smithie?

I tak wiele osób na pewno zauważyło już, że ja i Alex… zżyliśmy się ze sobą. Choćby i osoby, które zwykle siadały z nim przy Stole Szlachty – byłem pewien, że zastanawiały się, dlaczego tak nagle się polubiliśmy, a Smith porzucił Wielkich Ważniaków na koszt kogoś tak nijakiego jak ja. No i fakt, że spędzaliśmy ze sobą większość przerw, siadaliśmy razem przy posiłkach, a Alex nosił mi plecak, choć tego nie chciałem… Czasem przyłapywałem kogoś na stołówce, gdy przyglądał nam się z ciekawością i zawsze wtedy przepełniało mnie dziwne uczucie nierealności.

Zabrzmiał dzwonek, więc spakowałem plecak i pokuśtykałem na korytarz, gdzie czekał już na mnie Alex, oparty ramieniem o ścianę. Uśmiechnąłem się na jego widok, a on odwzajemnił ten uśmiech, od razu do mnie podchodząc. Miałem ogromną ochotę pocałować go najzwyczajniej na świecie mimo obecnych wszędzie ludzi. Spojrzałem na niego z pożądaniem, a chłopak najwyraźniej zrozumiał, o co mi chodzi i wziął ode mnie plecak, a potem ruszył korytarzem przed siebie. Pokuśtykałem za nim aż do toalet, a kiedy weszliśmy do męskiej, Smith przyparł mnie do ściany i zmiażdżył moje usta swoimi własnymi. Przy umywalkach nikogo nie było, ale nadal istniała możliwość, że ktoś wejdzie do środka.

   - A co jeśli ktoś nas przyłapie? – Zapytałem w przerwie między pocałunkami.

Alex wzruszył ramionami.

   - Nie przyłapie – mruknął.

I wtedy właśnie drzwi łazienki otworzyły się; dokładnie, gdy język Smitha zaczął pieścić moje podniebienie, a jedna z jego rąk zawędrowała na moje pośladki. Nie mieliśmy nawet czasu by odskoczyć od siebie, więc tylko spojrzeliśmy ze strachem w oczach na chłopaka, który stał w drzwiach z zaskoczoną miną.

   - Gabe? Alex? – Zapytał Jasper, patrząc to na mnie, to na koszykarza.

Zza jego ramienia wystawała czupryna Maxxiego, który wepchnął Robertsa do łazienki, zamykając za sobą drzwi.

   - I co, i co? – Zapytał Corbin z ciekawością. – Zrobili to?

Widząc nasze rumieńce i miny ludzi, którzy dopiero co zostali na czymś przyłapani, chłopak uśmiechnął się i podstawił Jasperowi pod nos swoją rękę. Roberts przewrócił oczyma i zaczął szperać po kieszeniach, a gdy wyciągnął z jednej pognieciony banknot, chwilę wahał się, ale ostatecznie położył go na dłoni Maxxiego.

   - A nie mówiłem? – Głos Corbina wręcz ociekał triumfem.

Nie wiedziałem o co chodziło w całej tej sytuacji i wstydziłem się nawet odezwać, czy chociażby poruszyć.

   - Nie powiecie nikomu, prawda? – Zapytał Alex.

Jasper i Maxxie spojrzeli po sobie, a potem wybuchli śmiechem, który niósł się po całej łazience.

   - Daj spokój, po co miałbym komuś o tym mówić? Dzięki wam wygrałem stówę! – Maxxie trzymał się za brzuch, od czasu do czasu śmiejąc się jeszcze.

   - Jak to: dzięki nam? – Zapytałem, nie rozumiejąc.

Tym razem to Jasper zabrał głos.

   - Jakiś miesiąc temu założyliśmy się o to, czy będziecie ze sobą – mruknął. – Ja do tej pory nie mogę uwierzyć, ale ta menda miała rację.

Chłopak wskazał na Corbina, który uśmiechnął się szeroko, pokazując pełny zestaw prostych, białych zębów. Wtedy właśnie doszło do czegoś, czego się nie spodziewałem; Maxxie chwycił Jaspera za koszulkę i posyłając nam perskie oko, pocałował go gorąco.

   - Dyskrecja za dyskrecję – powiedział, kiedy już skończyli.

Skinąłem głową, a Alex zrobił to samo, wiedząc, co Corbin miał na myśli. Pokazując nam, że są ze sobą, udowodnili, że naprawdę nam ufają i że sami dotrzymają tajemnicy.

   - Gabe… - zagaił Maxxie.

Spojrzałem na niego pytająco.

   - Pocałujecie się dla mnie jeszcze raz? Nie widziałem tego, bo Jasper mi zasłonił…

Chcąc nie chcąc oblałem się soczystym rumieńcem, a w łazience nagle zrobiło się bardzo mało miejsca. Alex jednak przyciągnął mnie do siebie, a jego ręka znów zawędrowała z przyzwyczajenia na moje pośladki. Pocałował mnie delikatnie, z uczuciem, tak, że prawie zapomniałem o obecności Maxxiego i Jaspera. Gdy skończył, chwilę zajęło mi uporządkowanie myśli.

   - Jesteście tak słodcy, że mógłbym was zjeść – podsumował Corbin, a jego oczy błyszczały.

Przewróciłem oczami, tak samo jak Jasper i Alex. Wtedy właśnie na korytarzu rozbrzmiał dzwonek obwieszczający koniec przerwy. Wyszliśmy we czwórkę z łazienki; Maxxie i Roberts z przodu, a ja z Alexem z tyłu.

***
Po lekcjach poszliśmy do sekretariatu w celu zapisania się na bal; wciąż nie byłem co do tego pewny, ale fakt, że istniała jakakolwiek szansa na to, że będę mógł spędzić cały wieczór z Alexem nie musząc przejmować się innymi, sprawiał, iż ostatecznie się zgodziłem. Sekretarka wpisała nas na listę z beznamiętną miną i wtedy wiedziałem już, że nie było odwrotu. Do tej pory nie myślałem o możliwości, że wylosuję kogoś innego i będę musiał spędzić z nim cały wieczór. Chyba był to najbardziej przerażający scenariusz – tańczenie z nieznajomym bądź nieznajomą przez kilka godzin. Ale odwrotu już nie było.

   - O czym myślisz? – Zapytał Alex kiedy szliśmy już w stronę internatu.

Była dopiero siedemnasta, a niebo przybierało coraz to ciemniejszy odcień granatu. Drogę oświetlały nam lampy, a śnieg chrzęścił pod nogami.

   - O tym, że może będę musiał tańczyć z kimś innym na balu niż z tobą – mruknąłem cicho.

Chłopak uśmiechnął się delikatnie i przystanął na chwilę. Wyciągnął w moją stronę ramiona, a ja nie myśląc o niczym zatopiłem się w nich.

   - Daj spokój – powiedział do mnie Smith. – Chodźmy do internatu.

Gdy znaleźliśmy się już w pokoju, od progu odrzuciłem kule, które stawały mi się coraz mniej potrzebne i popchnąłem zaskoczonego chłopaka na łóżko. Usiadłem mu na biodrach, całując go namiętnie i zrzuciłem z niego kurtkę. Alex pomógł mi w ściągnięciu moich ciuchów i już po chwili leżeliśmy obok siebie w samych bokserkach, badając nawzajem dłońmi swoje ciała.

   - Pragnę cię, wiesz? – Mruknąłem mu do ucha, mając nadzieję, że wywoła to u niego dreszcze podniecenia.

Zostałem nagrodzony zaskoczonym, ale pożądającym spojrzeniem, które jeszcze bardziej mnie nakręciło. Położyłem dłoń na jego penisie i ścisnąłem go przez cienki materiał bielizny, a do moich uszu doszedł cichy jęk. Zachęcony tym zsunąłem jego bokserki i złożyłem pocałunek na jego pępku, jednak chłopak ujął moją twarz i przyciągnął mnie do siebie.

   - Jesteś uroczy kiedy próbujesz dominować – wyszeptał, patrząc mi głęboko w oczy.

Nagle znalazłem się pod nim, czując jak jego twardy penis wbija mi się w udo, a po chwili ręka chłopaka pozbawiła mnie bokserek. Przez myśl przeszło mi nawet, że wystarczyłoby jedno „tak”, bym za kilku minut nie był już prawiczkiem.

Duże dłonie Alexa chwyciły i objęły razem nasze penisy, a pieszczota ta była przyjemna i tak inna od naszych wcześniejszych zabaw. Poruszaliśmy się miarowo, ocierając o siebie, a z naszych ust czasem uciekały urywane jęki. Zmieniliśmy pozycję tak, że leżeliśmy na boku twarzami do siebie, nasze nogi były ze sobą splecione, a klatki piersiowe dotykały się co chwilę. Smith trzymał mojego penisa, a ja trzymałem jego. Jednocześnie wykonywaliśmy te same ruchy w górę i w dół, a mi wtedy przyszło na myśl, że tego wieczoru naprawdę jest inaczej niż zwykle. Wcześniej sprawialiśmy sobie przyjemność osobno lub po kolei, a teraz, właśnie w tym momencie, przeżywaliśmy to samo razem. Na tym właśnie polega głównie seks – na obustronnej przyjemności, którą nawzajem się obdarza.

Wtedy poczułem, że jego ręka zsunęła się na mój pośladek i ścisnęła go mocno, wręcz łapczywie. Nim się spostrzegłem, jeden z jego palców zaczął wędrówkę w dół, a gdy dotarł do celu, przeszły mnie dreszcze. Nadal nie chciałem uprawiać seksu w pokoju pana Randalla, ale atmosfera i podniecenie, które mnie ogarnęły, miały to gdzieś. Nie obchodziło ich też, że bałem się bólu i po prostu nie byłem na to psychicznie gotowy, choć fizycznie pragnąłem tego od bardzo dawna.

   - Okropnie cię pragnę. – To mówiąc, nacisnął palcem w moje czułe miejsce, a przez moje ciało przebiegły elektryzujące dreszcze.

Jednak Alex powrócił do pieszczenia mojego penisa dłonią, a ja robiłem to samo, patrząc mu głęboko w oczy. Kontakt wzrokowy sprawił, że chwilę później leżeliśmy już na sobie wyczerpani po prawie że zsynchronizowanym dojściu, uspokajając oddechy.

   - Pan Randall powinien już jutro wrócić – mruknąłem.

Smith spojrzał na mnie ze zdziwieniem, co przyjąłem ze śmiechem. Kto normalny gada po orgazmie o swoim nauczycielu wfu?

   - Chcę pójść do niego i przekonać go, żeby wyrzucił Brandona z mojego pokoju – wyjaśniłem. – I żebyś to ty ze mną zamieszkał.

Koszykarz uśmiechnął się zawadiacko.

   - A kto powiedział, że chcę w ogóle z tobą mieszkać?

Przewróciłem oczami; zwykle po dojściu Alexowi brało się na droczenie.

   - W takim razie przygarnę do siebie Maxxiego i Jaspera. Słyszałem, że trójkąciki są niesamowite.

Smith przyciągnął mnie do siebie, tuląc mnie mocno.

   - Ani mi się waż – szepnął. – Jesteś mój i nie zniósłbym, gdyby ktoś inny był zbyt blisko ciebie.

Schowałem głowę w zgięciu jego szyi i w takiej pozycji zasnąłem, czując się bezpiecznie. Czy to możliwe, że odnalazłem swoje miejsce na ziemi, którym było miejsce u boku Alexa?   


6 komentarzy:

  1. Kocham cię!kocham ;D
    Teraz to ja już nie zasnę :c :D

    OdpowiedzUsuń
  2. To było taaakie piękne *0*

    Coś mi łepek podpowiada, że Gabe wyląduje na balu u boku Brandona... To jest nieuniknione! I Brandon zacznie się dobierać do naszego bohatera... i wtedy w lśniącej zbroi wparuje Smith, krzycząc "Mój ukochany Gabrielu, oswobodzę Cię z tych plugawych dłoni ( i dziewictwa przy okazji ), po czym zostaną królewską parą na balu.


    To musi tak być. W międzyczasie mogą być stosowane nieczyste zagrywki dwóch zalecających się do Gabe'a adoratorów.

    Tak. To jest to.


    Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tam bym wolala
    Zeby wylosowal Martinez'a :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojojoj, dawno mnie tu nie było, nadrabiam straty i jestem pod wrażeniem :) Każdy rozdział coraz lepszy i ciekawszy, tylko tak dalej :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Serduszko dla tego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    Alex i Gabrriel razem wspaniale wyglądają, miałam podejrzenia, że Jasper i Maxxie są razem, ciekawe kto zostanie partnerem Gabriela na tym balu, trzymam kciuka za to aby to jednak był Alex, no ostatecznie mogłaby być Monti, ale gdzieś mi tam ztyłu myślę o Brandonie, a to mogłaby być katastrofa...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dziekuję za komentarz :)