Rozdział XXVI

No cóż, tak oto nadszedł ostatni dzień ferii zimowych, który przyniósł ze sobą ciężar rzeczywistości. Kto normalny przejmuje się obowiązkami, kiedy ma wolne? Nikt, taka jest odpowiedź. Zwykle wszystko zostawia się na ostatnią chwilę, a towarzysząca temu panika jest w pełni uzasadniona.

Noc sylwestrową przesiedzieliśmy w salonie we czwórkę – wiele rozmawialiśmy na różne tematy, tak jakbyśmy chcieli nagadać się na zapas. Wiedzieliśmy, że znów przez pewien czas się nie zobaczymy; w końcu każdy wracał do swoich codziennych obowiązków, a magiczna aura Nowego Roku ustępowała szarej rzeczywistości. Ja, Alex i Phil wracaliśmy do szkoły, a Bill do pracy. Powiecie, że na tym polega naturalna kolej rzeczy, ale dla mnie to nie do końca prawda. Zawsze czułem się jak wyrwany z kontekstu, gdy po dość długiej przerwie musiałem powrócić do wcześniej wykonywanych obowiązków. Znając życie, nawet poranne wstawanie będzie teraz dla mnie wyzwaniem. Powracając jednak do tematu – przesiedzieliśmy całą noc, a Alex non-stop tulił mnie w ramionach lub trzymał za rękę i bawił się moimi palcami. Miałem wrażenie, że z jakiegoś powodu bał się mnie puścić i podświadomie go rozumiałem. Ja sam obawiałem się, że jeśli nasze ciała straciłyby kontakt, to byłby on już nie do odzyskania, ale ten moment tak czy inaczej musiał nadejść.

Kolejny dzień wstał zbyt szybko i nim się obejrzałem, siedzieliśmy już w autobusie i jechaliśmy z powrotem do Hannigram. Całe miasto zdawało się jeszcze spać, spowite nieśmiałymi promieniami porannego słońca, a na ulicach i chodnikach, niczym zjawy, pojawiały się od czasu do czasu samochody i pojedyncze osoby. Gdzie się tylko spojrzało, widziało się puste butelki, szczątki fajerwerków i serpentyn. Patrzenie na to przez szybę autobusu przyprawiało mnie o lekki niepokój – gdyby nie to, że wczoraj był Nowy Rok, pomyślałbym, że Fort Hayward nawiedziła jakaś zaraza, bądź apokalipsa.

Koszykarz siedział koło mnie, milcząc. Na twarzy widniał mu wyraz, który upewnił mnie w tym, że chłopak myśli nad czymś intensywnie i wręcz bije się z tymi myślami. Nie chciałem go o to pytać, bo nie potrafiłem przełamać towarzyszącego nam od początku jazdy milczenia. Czułem się zakłopotany, bo wszystko to, co robiliśmy poprzedniej nocy, w świetle dziennym wydawało się… głupie? Nie wiem, czy to było dobre określenie, ale chyba nie istniało takie słowo, które wyraziłoby moje uczucia w tamtej chwili. A więc siedzieliśmy obok siebie, stykając się ramionami; on patrzył nieobecnym wzrokiem przed siebie, a ja obserwowałem drogę za oknem. Układ idealny, nie sądzicie? Ale co tak naprawdę miałem mu powiedzieć? I czy w ogóle miałem prawo poruszać ten temat? Sęk w tym, że nie wiedziałem nawet, czy to, co wczoraj chłopak zrobił, nie było jedynie skutkiem nadużycia alkoholu, bo cała ta czułość wyparowywała wraz z tym, jak trzeźwiał. Widać to było po samym jego zachowaniu – już nie trzymał mnie za rękę, nie rozmawiał ze mną i unikał mojego wzroku. I cóż miałem zrobić, siedząc na tym pieprzonym fotelu, i czując się niezwykle źle, gdyż pierwszy raz w życiu otworzyłem się przed kimś w ten sposób, a ten ktoś traktował mnie jak powietrze. Czekałem, aż Smith odezwie się i rozwieje moje wątpliwości, ale on nadal milczał jak zaklęty.

Kiedy już wysiedliśmy przed bramą kampusu, miałem ochotę pobiec do internatu i zaszyć się we własnym łóżku, by w spokoju popłakać. Czułem się zraniony zachowaniem chłopaka, a to wszystko dlatego, że ja sam coś do niego czułem. Trudno było mi to sobie uświadomić, ale zrozumiałem to, gdy zasmakowałem jego ust, a później tak brutalnie zostały mi one zabrane. Z drugiej strony to było głupie - czuć się zranionym przez pojedynczy incydent spowodowany najwidoczniej przez alkohol. Westchnąłem głęboko, powstrzymując się przed chęcią ucieczki i szedłem nadal obok Alexa, zachowując pozory normalności. Weszliśmy do internatu i moim oczom ukazał się miły widok – część osób wróciło już, więc w korytarzach stały walizki, które z powodu lenistwa nie zostały jeszcze rozpakowane. Z pokoju dziennego dochodziły radosne okrzyki, brzmiące dziwnie po tych wszystkich dniach ciszy. Przechodząc obok mojego pokoju, Smith jedynie uniósł otwartą dłoń na znak pożegnania, nawet nie odwracając się w moją stronę. Ja sam zniknąłem za drzwiami opatrzonymi numerem szesnaście i od razu padłem na łóżko, nawet nie zdejmując kurtki ani butów. Czułem dziwny, nieokreślony ból, ale nie wiedziałem, czy jest on fizyczny czy psychiczny, a może taki i taki jednocześnie. I jak to miałem w zwyczaju, zacząłem zastanawiać się, co zrobiłem nie tak, że chłopak nagle zaczął się tak zachowywać.

To na pewno moja wina – doszedłem do wniosku. – Przecież ludzie tak sami z siebie nie przestają kogoś lubić, zawsze musi być jakiś powód… Może byłem zbyt nachalny?

* * *

Z pokoju wyszedłem dopiero na kolację; oczywiście humor mi się nie poprawił, a myślenie o nieprzyjemnych rzeczach wręcz pogłębiło ten stan. Internat na nowo tętnił życiem, a na stołówce prawie wszystkie miejsca były zajęte. Czułem się trochę tak, jakbym obserwował swoje ciało z głębi własnego umysłu – tak, jakby ktoś puścił mi film w kinie, a ja nie miałem takiej mocy, by zatrzymać go, przewinąć, czy wyłączyć. Musiałem go oglądać, czy tego chciałem, czy nie. Usiadłem gdzieś pod ścianą, a potem dołączyło do mnie kilka osób, ale nie zwracałem na nich uwagi. Maksymalnie skupiłem się na tym, by wmusić w siebie jedzenie, a potem ulotnić się jak najszybciej do swojego pokoju. Oczywiście miałem jeszcze mnóstwo nauki do nadrobienia, ale to była ostatnia rzecz, o której chciałem teraz myśleć. Zapowiadało się na to, że poniedziałek miałem przeżyć na lawirowaniu i unikaniu sytuacji, w których te moje braki mogłyby wyjść na światło dzienne.

Popijałem herbatę, przeliczając w głowie to, ile godzin zostałoby mi do spania, gdybym chciał dzisiaj skończyć czytać „Czerwonego smoka” Thomasa Harrisa i wtedy Monti dotknęła mojego ramienia. Na początku wyrwany z zamyślenia spojrzałem na nią, po czym przypomniało mi się wszystko, co opowiedział mi o niej Alex.

   - Cześć, Gabriel! – Przywitała się jak zwykle radośnie. – Jak tam minęły święta?

   - Cześć – odmruknąłem, bo tylko na tyle było mnie stać. – W porządku.

To nie tak, że przestałem ją lubić, tylko po prostu znając prawdę, nie mogłem spojrzeć na nią tak jak to zawsze robiłem. Wcześniej nawet mi się podobała, byłem o nią zazdrosny kiedy dowiedziałem się, że ma chłopaka… A teraz? Teraz było mi to już chyba obojętne.  Jakaś część mnie nadal uparcie nie chciała uwierzyć w to, co powiedział mi Smith, bo przecież Monti nie wygląda na osobę, która mogłaby coś takiego zrobić…

    - Co ty taki zmarnowany? – Zapytała, podchodząc bliżej i łapiąc mnie za policzki jak małe dziecko. – Spałeś ty coś w ogóle, czy tylko czytałeś książki?

Nie zareagowałem na to, jedynie patrzyłem jej w milczeniu w oczy. Tej sytuacji pewnie przyglądało się kilka, a nawet kilkanaście osób, ale nie zwracałem na to uwagi, choć czułem na sobie ich spojrzenia. Być może widział to także Alex, ale to akurat nie za wiele mnie obchodziło.

   - Tak, spałem. Po prostu jestem zmęczony.

Wstałem i chciałem odnieść brudne naczynia do okienka, ale dziewczyna zagrodziła mi drogę.

   - Poczekaj, nie tak szybko, Gabriel – mruknęła z przebiegłym uśmieszkiem, który wcale do niej nie pasował. – Mam dla ciebie prezent świąteczny.

Spojrzałem na nią ze zdziwieniem i nim się zorientowałem, o co chodzi, usta Monti przylgnęły do moich własnych. Dziewczyna wsunęła mi język między rozchylone z zaskoczenia wargi i zaczęła mnie całować na oczach wszystkich zebranych w stołówce. Słyszałem gwizdy i szepty, świadczące o tym, że ta sytuacja na pewno nie uszła niczyjej uwadze. Dopiero po chwili zareagowałem – złapałem dziewczynę za ramiona i odsunąłem od siebie na bezpieczną odległość. Na jej twarzy malowała się dezorientacja, zupełnie tak, jakby nawet w najgorszych snach nie myślała o tym, że nie odwzajemnię jej pocałunku. Z uśmiechem, by nie wzbudzić podejrzeń, objąłem ją i przysunąłem usta do jej ucha, by szepnąć starannie dobrane słowa:

   - Posłuchaj, nie wiem jaki masz cel w tym, co przed chwilą zrobiłaś, ale chciałbym, żebyś była świadoma, że wiem, iż masz chłopaka. Widziałem cię z nim, kiedy twoi rodzice przyjechali po ciebie autem. To pierwsza sprawa. Druga jest taka, że wiem już, dlaczego ty i Alex nie jesteście ze sobą, i uwierz mi, że z tego samego powodu ja nie oddałem twojego pocałunku. To wszystko.

Z bijącym sercem, udając, że nie powiedziałem właśnie tych wszystkich słów, przytuliłem Monti jeszcze raz, tak jakbym się z nia zegnal, a potem wziąłem talerz i odniosłem go do okienka. Czułem na sobie wzrok gapiów i miałem nadzieje, że cała ta sytuacja wyglądała naturalnie. Monti, która do tej pory stała przy stoliku, usiadła na krześle, na którym spoczywał wcześniej mój tyłek i najwyraźniej trawiła moje przemówienie. Przemaszerowałem jak najdalej od niej, udając, ze koniecznie musze wyjść tym dalszym wyjściem. Nadal czułem na sobie wiele spojrzeń, ale było ich stanowczo mniej. Najprawdopodobniej reszta osób gapiła się w tym momencie na Monti.

* * *

Dopiero wieczorem, kiedy leżałem w łóżku, otoczony zeszytami, które powinny być otwarte, doszedł do mnie fakt, że postąpiłem głupio. Nie przemyślałem dobrze swoich słów, zresztą jak zwykle działałem pod wpływem chwili. Przecież przyznałem się Monti, że jestem gejem! A co, jeśli dziewczyna rozpowie to w szkole? Teraz, kiedy wiedziałem już, że Alex nie był zamieszany w żaden plan Wielkich Ważniaków, ani myślałem, by wracać do Glatton. Nie chciałem rezygnować z tej szkoły, ale także balem się, że znów będę przeżywał to samo, co przeżywałem przez Gawriłowa.

Zasnąłem przy zapalonym świetle, zmęczony tym wszystkim, co działo się wokół mnie. Śnił mi się Alex, ale nie był to byle jaki sen – chłopak znów uznawał moje istnienie, a nawet robił to bardziej niż inni. Całowaliśmy się w bliżej nieokreślonym miejscu i były to niesamowicie gorące pocałunki. Niemalże walczyliśmy o to, kto ma być na górze, a kto na dole, lecz ostatecznie jak zwykle ja przegrałem. Smith przylgnął do mnie całym ciałem, tak, że każdy jego fragment stykał się z moim. Tak, dokładnie każdy. Jednak kiedy sen zaczął zbaczać z toru przyzwoitości, a nasze ciała wiły się już w znanym im tylko rytmie, obudziłem się. Oczywiście ze wzwodem. Świetny początek dnia, prawda?

* * *
Tak jak już wcześniej wspomniałem, tego dnia moja egzystencja w szkole polegała jedynie na lawirowaniu i przemykaniu niezauważonym przez wszystkie lekcje. Byłem zmęczony i milczący, więc nie reagowałem nawet na zaczepki kolegów na korytarzu. Jednocześnie ze strachem obserwowałem wszystkie osoby, by wykryć, czy Monti puściła farbę. Nie zrobiła tego.

Wszystko szło według planu, dopóki nie nadeszła biologia, czyli mój ulubiony przedmiot, do którego aktualnie nie pałałem sympatią przez osobę, z którą siedziałem w ławce. No ale cóż, doszedłem do wniosku, że Smith i tak pewnie nie będzie zwracał na mnie uwagi, więc ułatwi mi to zadanie i będę mógł skupić się na omawianym przez panią Spencer temacie.

   - Witajcie po przerwie, robaczki – przywitała się profesorka, była w niezwykle dobrym humorze. – W ramach prezentu świątecznego, dzisiaj nie będę was pytała, więc możecie odetchnąć z ulgą.

Wszyscy, w tym ja, uśmiechnęliśmy się, pozytywnie zaskoczeni. 

   - Dobrze, w takim razie nie traćmy już czasu i weźmy się za moją ukochaną cytologię! Zapiszcie sobie temat…

W tym momencie okazało się, że nabój w moim piórze już się skończył i musiałem go wymienić. Pogrzebałem w piórniku, szukając palcami znajomego kształtu. Usunąłem zużyty wkład i włożyłem na jego miejsce nowy. Zakręciłem pióro i spróbowałem coś napisać, lecz bez skutku, więc rozkręciłem je z powrotem i wyciągnąłem nabój, by lepiej mu się przyjrzeć. Pech chciał, że za mocno go ścisnąłem i cała jego zawartość wylała się na moje dłonie. Pani Spencer zobaczyła to, więc od razu pozwoliła mi pójść do łazienki, co zrobiłem bez wahania.

Stojąc już przy umywalkach, spojrzałem w lustro i zaśmiałem się przez to, co zobaczyłem. Krople atramentu osadziły się również na mojej twarzy i teraz prezentowały się w postaci czarnych smug. Plamy z rąk nie bardzo chciały schodzić, tym bardziej, że nie miałem szczotki, która mogłaby wszystko przyspieszyć. Nagle usłyszałem jak drzwi toalety otwierają się, a moje serce mocniej zabiło. W lustrze zobaczyłem jak do pomieszczenia wchodzi męska sylwetka i przez chwilę myślałem, że to Smith, ale moje oczy mnie oszukały. I dobrze. Tylko Alexa mi tu, cholera, brakowało. Powróciłem do mycia rąk, widząc lekki postęp, a wtedy drzwi znów się otworzyły, ale nawet nie spojrzałem w ich stronę, bo byłem pewien, że to tamten chłopak wyszedł po prostu na korytarz.

   - Gabriel… - usłyszałem swoje imię za plecami.

Odwróciłem się gwałtownie, prawie wpadając na Smitha, który wyrósł nagle za mną, wydając się jeszcze wyższy, niż był w rzeczywistości. Spojrzałem w górę, na jego twarz i natychmiast przeszedł mnie dreszcz. Chłopak wbijał we mnie wzrok, podobny do tego, jakim patrzył na mnie we śnie. Zanim zdążyłem zaprotestować, koszykarz pochylił się i wręcz brutalnie mnie pocałował, przyciskając mnie swoim ciałem do ściany między umywalkami. Moje usta oddały jego pocałunek z siłą, tak, jakby od ostatniego zbliżenia niecierpliwie wyczekiwały tego momentu.

Usłyszałem, jak w jednej z kabin spuszczana jest woda i szybko odepchnąłem Smitha od siebie. Chłopak z wcześniej pojawił się obok nas i rzucając nam uważne spojrzenia, umył szybko ręce i zwiał. Kiedy drzwi zamknęły się z powrotem, od razu przylgnęliśmy znów do siebie. Moim ciałem wstrząsały wciąż ciepłe i przyjemne dreszcze, a w głowie panował mi mętlik. Zły humor od razu wyparował, co przyjąłem z radością, dosłownie.

   - Gabriel… - szepnął mi do ucha chłopak, kiedy na chwilę się ode mnie oderwał. – Ja cię chyba kocham.

Zakręciło mi się w głowie i przez chwilę myślałem, że chłopak się że mnie nabija, ale Alex patrzył na mnie poważnie, najwyraźniej czekając na moją odpowiedź. Nie byłem w stanie nic powiedzieć, więc po prostu pocałowałem go, bo wydawało mi się, że to właśnie powinienem zrobić.


19 komentarzy:

  1. Pierwsza! :33 dzis dorwalam teoj blog i na pierwszy ogien pojda one shoty: poryczalam sie przy Sebadtianie zupelnie, a historie poboczne byly tak niesamowicie urocze, ze... Awwww *-* kocham je.

    Teraz historia: jestem taka damdka wersja Gabriela, wiec doskonale wiem jak sie czuje. I trzeba powiedziec, ze opisalas go z mojego punktu widzenia idealnie. Tak. Nie bylo ani jednego momentu w ktorym mialabym ochote postapic inaczej niz on, a to oznacza sukces. Wielki sukces, bo zdobylas moje serce tum opowiadanirm i nie moge sie juz doczekac kolejnego rozdzialu. Wielbie i juz, moja droga.

    His?czyzby 2 liceum? XD
    koocham cie, pamietaj o tym! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć.
      Bardzo mi miło, że spodobał Ci się mój blog, nawet nie wiesz jak mi to rozjaśniło ten ponury dzień.
      Co do Gabriela - tak praktycznie, to jest on, powiedzmy, moim prawie alter ego. Trochę mi dziwnie, że ludzie czytają o nim, a tak naprawdę jest to po prostu moje życie, bo niektóre z tych sytuacji rzeczywiście miały miejsce.
      Yup, druga liceum. Profil medyczny.

      Dziękuję za te miłe słowa, też Cię kocham, Moja Czytelniczko <3

      PS. His to zło.

      Usuń
    2. His to zło. wraz z religią wbloku w środku lekcji ;_;

      Nie mam pojęcia, ale ty nie masz pewnie pojęca jak świetnie się go czytało. chociaż czytając na komórce i tak nie widziałam tła czy coś w ten deseń, to w sumie... kocham Gabriela.
      xD
      Tylko Gabe takie złe, bo mi sie HP przypomina i gruby Gabe wraz z Malfoyem. Tfufufuffu ;_;
      Oh, znam to uczucie. Jak sama coś pisze, to też często wplatam w to sytuacje z mojego życia.
      I będąc szczerą, chciałabym natychmiast kolejne rozdziały >8DD *Kiri taka zła, wymusza wene na ludziach*

      Usuń
  2. To opowiadanie jest genialne!
    Ja nie wiem jak można być tak dobrym w pisaniu i kreowaniu zarąbistych historii, ale Ty to robisz cudownie!
    Uwielbiam Gabriela. On jest czasem tak niepewny i wszystko, całą winę bierze na siebie. To słodkie.
    A Alex dalej jest dla mnie enigmą. Mam nadzieję, że niedługo będzie o nim więcej. On też jest słodki, zwłaszcza jego wyznanie^^
    Czekam na kolejne rozdziały :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Gabriel w końcu wziął sprawy w swoje ręce i nie dał się Monti! Tak trzymaj, Gabe, jestem z tobą! :D
    Mam nadzieję, że Alex miał powód, żeby tak chłodno traktować chłopaka. Wydaje mi się, że publicznie będzie bardzo powściągliwy i odrobinę mnie to martwi.
    Końcówka taka aww, że aż brakło mi słów do komentarza ._.
    Życzę weny i czekam na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam,
    Viv

    OdpowiedzUsuń
  4. AAAAAA! Powiedział to!~~~ Nie wytrzymam, zapewne skonam, nim doczekam się nowego rozdziału, bo już jestem ledwo żywa. Znalazłam twojego bloga dzisiaj, parę godzin temu i tak siedzę w jednej pozycji, i czytam bez przerwy z zapartym tchem. Co ty robisz z ludźmi? Mówiąc krótko i na temat: historia jest boska, a ty po prostu cudownie piszesz! :D Godzina 23, jutro szkoła, przydałoby się zajrzeć do książek, ale jak mam to zrobić skoro ciesze się sama do siebie jak głupia? :D Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, moja wyobraźnia już zaczęła działać i podsuwa mi różne scenariusze, łóżkowe oczywiście. Chociaż w tym przypadku chyba bardziej sprawdziłoby się określenie "łazienkowe". Ehehehehe ;3
    Czekam, czekam i jeszcze raz, już nieżywa, czekam! :*
    UBÓSTWIAM CIĘ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć~
      Aktualnie mam krótką przerwę w nauce biologii, więc pozwoliłam sobie wkraść się na Twój profil i zerknąć na Twojego bloga. Hej, jestem pod wrażeniem, serio. Te szablony są piękne. Jak na nie patrzę, to wręcz włącza mi się chęć posiadania ;_;
      Z drugiej strony, bardzo mi miło, że spodobało Ci się to, co piszę. W sumie mi wyobraźnia działa w tym momencie na wysokich obrotach, bo w końcu mogę pisać o czymś, o czym najbardziej lubię :P
      Także ten, mam takie nieśmiałe pytanie: czy istniałaby możliwość zamówienia u Ciebie szablonu z jakimś motywem lekko yaoistycznym bądź shounen-ai? *^*
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
    2. Hm hm hm hm... wiesz, wydaje mi się, że ciężko zrobić jakikolwiek szablon, gdy człowiek zaczyna powoli się rozkładać :C (Bo umarłam, jakby kto zapomniał) XD Oczywiście się śmieje :D "Chęć posiadania" brzmi bardzo fajnie :D Przez te całe yaoi nabrałam ochoty na wykonanie takich szablonów, a zrobienie z tym zamówienia byłoby dla mnie wręcz zbawienne! :D Więc jeżeli chcesz, to śmiało napisz do mnie najlepiej na maila. Nie musisz jakoś specjalnie kierować się regulaminem XD Tylko zanim się zdecydujesz trzy ważne rzeczy: rzadko robię zamówienia tak jak sobie to ludzie życzą (a raczej chyba jeszcze nigdy mi się takowego nie udało wykonać, tia...) i nie wiem kiedy byś go dostała. Może to być tydzień, czy nawet kilka dni lub niestety miesiąc :C No i jeszcze lubię zmieniać obrazki, ale to w sumie zależy od zamówienia XD Zawsze wszystko możemy obgadać przez maila ;D A no właśnie: rinne.lasair@gmail.com
      Również pozdrawiam ♥

      Usuń
  5. Chciałabym się dowiedzieć czy dziś będzie rozdział XD bo nie wiem czy czekać jeszcze :D
    mam nadzieję, że nie zapomniałaś :c
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej jakie to było super. Świetny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  7. DOBRA. Joł ^^

    Disiaj wykopałam twojego bloga i od razu zaczęłam czytać ^^

    Historia baaardzo mi się podoba, a bohaterowie są tacy ahhhh <3

    Nie będę się rozpisywać na jakiś długi komentarz, bo nie lubię bezsensownych wywodów, wiec od razu mówię, ze ta historia jest jedną z moich ulubionych ^^

    Więc czekam na więcej! Masz naprawdę duży talent do przedstawoania sytuacji i uczuć bohaterów. Nie jest tutaj tak dużo pośpiechu typu "niech akcja idzie szybko to już w czwartym rozdziale będą uprawiać seks". Właśnie chwalę tutaj ten powolny, "naturalny" sposób rozwijania uczuć. Nie pędzisz tak na łeb na szyję. Błędów jest niewiele i są drobne, wiec to raczej nie przeszkadza w czytaniu.

    Liczę na duuuzo więcej ^^!

    /Mesu

    Zapraszam do mnie:


    deceiving-myself.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. ~Psychedelic smiles8 listopada 2014 08:32

    To opowiadanie jest serio niesamowite! I kocham je bardziej niż Alex Gabe :)
    Tylko jeden szczegół mi się nie zgadza... tu piszesz w opowiadaniu, że Phil chodzi do liceum, Will ma 25 lat ( co najmniej 6 lat różnicy)
    A w one shocie (tej ich pobocznej historii napisałaś, że różnica między nimi to 4 lata (ta wersja bardziej mi się podoba, bo dziwnie byłoby jakby z 12-latkiem)
    Ale oprócz tego to nie mam żadnych zastrzeżeń, bo opowiadanie jest ciekawe, wciągające i ja już chcę wiedzieć co dalej^^
    Kocham wszystkich bohaterów!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj, chcialabym zapytac dlaczego nie ma juz trzeci tydzien zadnej notki :c nie zebym krzyczala czy cos XD ale chyba nie tylko ja sie martwie i jestem spragniona rozdzialu :c prosze daj jakies info czy wszystko ok :D
    Pozdrawiam, Twoja wierna czytelniczka :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj, też czekam z utęsknieniem na następną część, dlaczego nie dajesz żadnej informacji ????????????????????
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Halo słoneczko, ja też czekam i czekam... Mam nadzieje, że coś się może już szykuję i chciałabym zobaczyć nowy rozdział. Trzymaj się ciepło, życzę weny;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Coś się dzieje, że tak długo już nie ma rozdziału? Proszę wstaw już coś nowego i nie dręcz nas niepewnością :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Minął już miesiąc... naprawdę zapominasz czy nie chce Ci się?
    O Boże, proszę Cię nie porzucaj bloga! Jest zdecydowanie za dobry, żeby go zostawić ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autorka nie porzuca bloga, nie martwcie się. Po prostu ma problemy. Jak pisała listopad to najgorszy miesiąc w jej życiu. Strasznie nas przeprasza. Wybaczamy jej co? Mam nadzieję, że postara się jak najszybciej coś napisać. A wiem to, bo pisalam do niej na Asku c:

      Usuń
  14. Witam,
    no tak laba się skończyła i trzeba wrócić do rzeczywistości, interesuje mnie bardzo zachowanie Shmitha i to ignorowanie Gabriela.... czemu tak się zachowuje....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dziekuję za komentarz :)