No cóż, tak oto nadszedł ostatni
dzień ferii zimowych, który przyniósł ze sobą ciężar rzeczywistości. Kto
normalny przejmuje się obowiązkami, kiedy ma wolne? Nikt, taka jest odpowiedź.
Zwykle wszystko zostawia się na ostatnią chwilę, a towarzysząca temu panika
jest w pełni uzasadniona.
Noc sylwestrową przesiedzieliśmy w
salonie we czwórkę – wiele rozmawialiśmy na różne tematy, tak jakbyśmy chcieli
nagadać się na zapas. Wiedzieliśmy, że znów przez pewien czas się nie
zobaczymy; w końcu każdy wracał do swoich codziennych obowiązków, a magiczna
aura Nowego Roku ustępowała szarej rzeczywistości. Ja, Alex i Phil wracaliśmy
do szkoły, a Bill do pracy. Powiecie, że na tym polega naturalna kolej rzeczy,
ale dla mnie to nie do końca prawda. Zawsze czułem się jak wyrwany z kontekstu,
gdy po dość długiej przerwie musiałem powrócić do wcześniej wykonywanych
obowiązków. Znając życie, nawet poranne wstawanie będzie teraz dla mnie
wyzwaniem. Powracając jednak do tematu – przesiedzieliśmy całą noc, a Alex
non-stop tulił mnie w ramionach lub trzymał za rękę i bawił się moimi palcami.
Miałem wrażenie, że z jakiegoś powodu bał się mnie puścić i podświadomie go
rozumiałem. Ja sam obawiałem się, że jeśli nasze ciała straciłyby kontakt, to
byłby on już nie do odzyskania, ale ten moment tak czy inaczej musiał nadejść.
Kolejny dzień wstał zbyt szybko i
nim się obejrzałem, siedzieliśmy już w autobusie i jechaliśmy z powrotem do
Hannigram. Całe miasto zdawało się jeszcze spać, spowite nieśmiałymi
promieniami porannego słońca, a na ulicach i chodnikach, niczym zjawy,
pojawiały się od czasu do czasu samochody i pojedyncze osoby. Gdzie się tylko
spojrzało, widziało się puste butelki, szczątki fajerwerków i serpentyn.
Patrzenie na to przez szybę autobusu przyprawiało mnie o lekki niepokój – gdyby
nie to, że wczoraj był Nowy Rok, pomyślałbym, że Fort Hayward nawiedziła jakaś
zaraza, bądź apokalipsa.
Koszykarz siedział koło mnie,
milcząc. Na twarzy widniał mu wyraz, który upewnił mnie w tym, że chłopak myśli
nad czymś intensywnie i wręcz bije się z tymi myślami. Nie chciałem go o to
pytać, bo nie potrafiłem przełamać towarzyszącego nam od początku jazdy
milczenia. Czułem się zakłopotany, bo wszystko to, co robiliśmy poprzedniej
nocy, w świetle dziennym wydawało się… głupie? Nie wiem, czy to było dobre
określenie, ale chyba nie istniało takie słowo, które wyraziłoby moje uczucia w
tamtej chwili. A więc siedzieliśmy obok siebie, stykając się ramionami; on
patrzył nieobecnym wzrokiem przed siebie, a ja obserwowałem drogę za oknem.
Układ idealny, nie sądzicie? Ale co tak naprawdę miałem mu powiedzieć? I czy w
ogóle miałem prawo poruszać ten temat? Sęk w tym, że nie wiedziałem nawet, czy
to, co wczoraj chłopak zrobił, nie było jedynie skutkiem nadużycia alkoholu, bo
cała ta czułość wyparowywała wraz z tym, jak trzeźwiał. Widać to było po samym
jego zachowaniu – już nie trzymał mnie za rękę, nie rozmawiał ze mną i unikał
mojego wzroku. I cóż miałem zrobić, siedząc na tym pieprzonym fotelu, i czując
się niezwykle źle, gdyż pierwszy raz w życiu otworzyłem się przed kimś w ten
sposób, a ten ktoś traktował mnie jak powietrze. Czekałem, aż Smith odezwie się
i rozwieje moje wątpliwości, ale on nadal milczał jak zaklęty.
Kiedy już wysiedliśmy przed bramą
kampusu, miałem ochotę pobiec do internatu i zaszyć się we własnym łóżku, by w
spokoju popłakać. Czułem się zraniony zachowaniem chłopaka, a to wszystko
dlatego, że ja sam coś do niego czułem. Trudno było mi to sobie uświadomić, ale
zrozumiałem to, gdy zasmakowałem jego ust, a później tak brutalnie zostały mi
one zabrane. Z drugiej strony to było głupie - czuć się zranionym przez
pojedynczy incydent spowodowany najwidoczniej przez alkohol. Westchnąłem
głęboko, powstrzymując się przed chęcią ucieczki i szedłem nadal obok Alexa,
zachowując pozory normalności. Weszliśmy do internatu i moim oczom ukazał się
miły widok – część osób wróciło już, więc w korytarzach stały walizki, które z
powodu lenistwa nie zostały jeszcze rozpakowane. Z pokoju dziennego dochodziły
radosne okrzyki, brzmiące dziwnie po tych wszystkich dniach ciszy. Przechodząc
obok mojego pokoju, Smith jedynie uniósł otwartą dłoń na znak pożegnania, nawet
nie odwracając się w moją stronę. Ja sam zniknąłem za drzwiami opatrzonymi
numerem szesnaście i od razu padłem na łóżko, nawet nie zdejmując kurtki ani
butów. Czułem dziwny, nieokreślony ból, ale nie wiedziałem, czy jest on
fizyczny czy psychiczny, a może taki i taki jednocześnie. I jak to miałem w
zwyczaju, zacząłem zastanawiać się, co zrobiłem nie tak, że chłopak nagle
zaczął się tak zachowywać.
To na pewno moja wina – doszedłem do wniosku. – Przecież ludzie tak sami
z siebie nie przestają kogoś lubić, zawsze musi być jakiś powód… Może byłem
zbyt nachalny?
* * *
Z pokoju wyszedłem dopiero na
kolację; oczywiście humor mi się nie poprawił, a myślenie o nieprzyjemnych
rzeczach wręcz pogłębiło ten stan. Internat na nowo tętnił życiem, a na
stołówce prawie wszystkie miejsca były zajęte. Czułem się trochę tak,
jakbym obserwował swoje ciało z głębi własnego umysłu – tak, jakby ktoś puścił
mi film w kinie, a ja nie miałem takiej mocy, by zatrzymać go, przewinąć, czy
wyłączyć. Musiałem go oglądać, czy tego chciałem, czy nie. Usiadłem gdzieś pod
ścianą, a potem dołączyło do mnie kilka osób, ale nie zwracałem na nich uwagi.
Maksymalnie skupiłem się na tym, by wmusić w siebie jedzenie, a potem ulotnić
się jak najszybciej do swojego pokoju. Oczywiście miałem jeszcze mnóstwo nauki
do nadrobienia, ale to była ostatnia rzecz, o której chciałem teraz myśleć.
Zapowiadało się na to, że poniedziałek miałem przeżyć na lawirowaniu i unikaniu
sytuacji, w których te moje braki mogłyby wyjść na światło dzienne.
Popijałem herbatę, przeliczając w
głowie to, ile godzin zostałoby mi do spania, gdybym chciał dzisiaj skończyć
czytać „Czerwonego smoka” Thomasa Harrisa i wtedy Monti dotknęła mojego
ramienia. Na początku wyrwany z zamyślenia spojrzałem na nią, po czym
przypomniało mi się wszystko, co opowiedział mi o niej Alex.
- Cześć, Gabriel! – Przywitała
się jak zwykle radośnie. – Jak tam minęły święta?
- Cześć – odmruknąłem,
bo tylko na tyle było mnie stać. – W porządku.
To nie tak, że przestałem ją lubić,
tylko po prostu znając prawdę, nie mogłem spojrzeć na nią tak jak to zawsze
robiłem. Wcześniej nawet mi się podobała, byłem o nią zazdrosny kiedy
dowiedziałem się, że ma chłopaka… A teraz? Teraz było mi to już chyba
obojętne. Jakaś część mnie nadal uparcie
nie chciała uwierzyć w to, co powiedział mi Smith, bo przecież Monti nie
wygląda na osobę, która mogłaby coś takiego zrobić…
- Co ty taki
zmarnowany? – Zapytała, podchodząc bliżej i łapiąc mnie za policzki jak małe
dziecko. – Spałeś ty coś w ogóle, czy tylko czytałeś książki?
Nie zareagowałem na to, jedynie
patrzyłem jej w milczeniu w oczy. Tej sytuacji pewnie przyglądało się kilka, a
nawet kilkanaście osób, ale nie zwracałem na to uwagi, choć czułem na sobie ich
spojrzenia. Być może widział to także Alex, ale to akurat nie za wiele mnie
obchodziło.
- Tak, spałem. Po
prostu jestem zmęczony.
Wstałem i chciałem odnieść brudne
naczynia do okienka, ale dziewczyna zagrodziła mi drogę.
- Poczekaj, nie
tak szybko, Gabriel – mruknęła z przebiegłym uśmieszkiem, który wcale do niej
nie pasował. – Mam dla ciebie prezent świąteczny.
Spojrzałem na nią ze zdziwieniem i
nim się zorientowałem, o co chodzi, usta Monti przylgnęły do moich własnych.
Dziewczyna wsunęła mi język między rozchylone z zaskoczenia wargi i zaczęła
mnie całować na oczach wszystkich zebranych w stołówce. Słyszałem gwizdy i
szepty, świadczące o tym, że ta sytuacja na pewno nie uszła niczyjej uwadze. Dopiero
po chwili zareagowałem – złapałem dziewczynę za ramiona i odsunąłem od siebie
na bezpieczną odległość. Na jej twarzy malowała się dezorientacja, zupełnie
tak, jakby nawet w najgorszych snach nie myślała o tym, że nie odwzajemnię jej
pocałunku. Z uśmiechem, by nie wzbudzić podejrzeń, objąłem ją i
przysunąłem usta do jej ucha, by szepnąć starannie dobrane słowa:
- Posłuchaj, nie wiem
jaki masz cel w tym, co przed chwilą zrobiłaś, ale chciałbym, żebyś była
świadoma, że wiem, iż masz chłopaka. Widziałem cię z nim, kiedy twoi rodzice
przyjechali po ciebie autem. To pierwsza sprawa. Druga jest taka, że wiem już,
dlaczego ty i Alex nie jesteście ze sobą, i uwierz mi, że z tego samego powodu
ja nie oddałem twojego pocałunku. To wszystko.
Z bijącym sercem, udając, że nie
powiedziałem właśnie tych wszystkich słów, przytuliłem Monti jeszcze raz, tak
jakbym się z nia zegnal, a potem wziąłem talerz i odniosłem go do okienka.
Czułem na sobie wzrok gapiów i miałem nadzieje, że cała ta sytuacja wyglądała naturalnie.
Monti, która do tej pory stała przy stoliku, usiadła na krześle, na którym
spoczywał wcześniej mój tyłek i najwyraźniej trawiła moje przemówienie.
Przemaszerowałem jak najdalej od niej, udając, ze koniecznie musze wyjść tym
dalszym wyjściem. Nadal czułem na sobie wiele spojrzeń, ale było ich stanowczo
mniej. Najprawdopodobniej reszta osób gapiła się w tym momencie na Monti.
* * *
Dopiero wieczorem, kiedy leżałem w
łóżku, otoczony zeszytami, które powinny być otwarte, doszedł do mnie fakt, że postąpiłem
głupio. Nie przemyślałem dobrze swoich słów, zresztą jak zwykle działałem pod
wpływem chwili. Przecież przyznałem się Monti, że jestem gejem! A co, jeśli
dziewczyna rozpowie to w szkole? Teraz, kiedy wiedziałem już, że Alex nie był
zamieszany w żaden plan Wielkich Ważniaków, ani myślałem, by wracać do Glatton.
Nie chciałem rezygnować z tej szkoły, ale także balem się, że znów będę
przeżywał to samo, co przeżywałem przez Gawriłowa.
Zasnąłem przy zapalonym świetle,
zmęczony tym wszystkim, co działo się wokół mnie. Śnił mi się Alex, ale nie był
to byle jaki sen – chłopak znów uznawał moje istnienie, a nawet robił to
bardziej niż inni. Całowaliśmy się w bliżej nieokreślonym miejscu i były to
niesamowicie gorące pocałunki. Niemalże walczyliśmy o to, kto ma być na górze,
a kto na dole, lecz ostatecznie jak zwykle ja przegrałem. Smith przylgnął do
mnie całym ciałem, tak, że każdy jego fragment stykał się z moim. Tak,
dokładnie każdy. Jednak kiedy sen zaczął zbaczać z toru przyzwoitości, a nasze
ciała wiły się już w znanym im tylko rytmie, obudziłem się. Oczywiście ze
wzwodem. Świetny początek dnia, prawda?
* * *
Tak jak już wcześniej wspomniałem, tego
dnia moja egzystencja w szkole polegała jedynie na lawirowaniu i przemykaniu
niezauważonym przez wszystkie lekcje. Byłem zmęczony i milczący, więc nie
reagowałem nawet na zaczepki kolegów na korytarzu. Jednocześnie ze strachem
obserwowałem wszystkie osoby, by wykryć, czy Monti puściła farbę. Nie zrobiła
tego.
Wszystko szło według planu, dopóki
nie nadeszła biologia, czyli mój ulubiony przedmiot, do którego aktualnie nie
pałałem sympatią przez osobę, z którą siedziałem w ławce. No ale cóż, doszedłem
do wniosku, że Smith i tak pewnie nie będzie zwracał na mnie uwagi, więc ułatwi
mi to zadanie i będę mógł skupić się na omawianym przez panią Spencer temacie.
- Witajcie po przerwie,
robaczki – przywitała się profesorka, była w niezwykle dobrym humorze. – W
ramach prezentu świątecznego, dzisiaj nie będę was pytała, więc możecie
odetchnąć z ulgą.
Wszyscy, w tym ja, uśmiechnęliśmy
się, pozytywnie zaskoczeni.
- Dobrze, w takim
razie nie traćmy już czasu i weźmy się za moją ukochaną cytologię! Zapiszcie
sobie temat…
W tym momencie okazało się, że nabój
w moim piórze już się skończył i musiałem go wymienić. Pogrzebałem w piórniku,
szukając palcami znajomego kształtu. Usunąłem zużyty wkład i włożyłem na jego
miejsce nowy. Zakręciłem pióro i spróbowałem coś napisać, lecz bez skutku, więc
rozkręciłem je z powrotem i wyciągnąłem nabój, by lepiej mu się przyjrzeć. Pech
chciał, że za mocno go ścisnąłem i cała jego zawartość wylała się na moje
dłonie. Pani Spencer zobaczyła to, więc od razu pozwoliła mi pójść do łazienki,
co zrobiłem bez wahania.
Stojąc już przy umywalkach,
spojrzałem w lustro i zaśmiałem się przez to, co zobaczyłem. Krople atramentu
osadziły się również na mojej twarzy i teraz prezentowały się w postaci
czarnych smug. Plamy z rąk nie bardzo chciały schodzić, tym bardziej, że nie
miałem szczotki, która mogłaby wszystko przyspieszyć. Nagle usłyszałem jak
drzwi toalety otwierają się, a moje serce mocniej zabiło. W lustrze zobaczyłem
jak do pomieszczenia wchodzi męska sylwetka i przez chwilę myślałem, że to
Smith, ale moje oczy mnie oszukały. I dobrze. Tylko Alexa mi tu, cholera,
brakowało. Powróciłem do mycia rąk, widząc lekki postęp, a wtedy drzwi
znów się otworzyły, ale nawet nie spojrzałem w ich stronę, bo byłem pewien, że
to tamten chłopak wyszedł po prostu na korytarz.
- Gabriel… - usłyszałem
swoje imię za plecami.
Odwróciłem się gwałtownie, prawie
wpadając na Smitha, który wyrósł nagle za mną, wydając się jeszcze wyższy, niż
był w rzeczywistości. Spojrzałem w górę, na jego twarz i natychmiast przeszedł
mnie dreszcz. Chłopak wbijał we mnie wzrok, podobny do tego, jakim patrzył na
mnie we śnie. Zanim zdążyłem zaprotestować, koszykarz pochylił się i wręcz
brutalnie mnie pocałował, przyciskając mnie swoim ciałem do ściany między
umywalkami. Moje usta oddały jego pocałunek z siłą, tak, jakby od ostatniego
zbliżenia niecierpliwie wyczekiwały tego momentu.
Usłyszałem, jak w jednej z kabin
spuszczana jest woda i szybko odepchnąłem Smitha od siebie. Chłopak z wcześniej
pojawił się obok nas i rzucając nam uważne spojrzenia, umył szybko ręce i
zwiał. Kiedy drzwi zamknęły się z powrotem, od razu przylgnęliśmy znów do
siebie. Moim ciałem wstrząsały wciąż ciepłe i przyjemne dreszcze, a w głowie
panował mi mętlik. Zły humor od razu wyparował, co przyjąłem z radością,
dosłownie.
- Gabriel… - szepnął mi
do ucha chłopak, kiedy na chwilę się ode mnie oderwał. – Ja cię chyba kocham.
Zakręciło mi się w głowie i przez
chwilę myślałem, że chłopak się że mnie nabija, ale Alex patrzył na mnie
poważnie, najwyraźniej czekając na moją odpowiedź. Nie byłem w stanie nic
powiedzieć, więc po prostu pocałowałem go, bo wydawało mi się, że to właśnie
powinienem zrobić.
Pierwsza! :33 dzis dorwalam teoj blog i na pierwszy ogien pojda one shoty: poryczalam sie przy Sebadtianie zupelnie, a historie poboczne byly tak niesamowicie urocze, ze... Awwww *-* kocham je.
OdpowiedzUsuńTeraz historia: jestem taka damdka wersja Gabriela, wiec doskonale wiem jak sie czuje. I trzeba powiedziec, ze opisalas go z mojego punktu widzenia idealnie. Tak. Nie bylo ani jednego momentu w ktorym mialabym ochote postapic inaczej niz on, a to oznacza sukces. Wielki sukces, bo zdobylas moje serce tum opowiadanirm i nie moge sie juz doczekac kolejnego rozdzialu. Wielbie i juz, moja droga.
His?czyzby 2 liceum? XD
koocham cie, pamietaj o tym! <3
Cześć.
UsuńBardzo mi miło, że spodobał Ci się mój blog, nawet nie wiesz jak mi to rozjaśniło ten ponury dzień.
Co do Gabriela - tak praktycznie, to jest on, powiedzmy, moim prawie alter ego. Trochę mi dziwnie, że ludzie czytają o nim, a tak naprawdę jest to po prostu moje życie, bo niektóre z tych sytuacji rzeczywiście miały miejsce.
Yup, druga liceum. Profil medyczny.
Dziękuję za te miłe słowa, też Cię kocham, Moja Czytelniczko <3
PS. His to zło.
His to zło. wraz z religią wbloku w środku lekcji ;_;
UsuńNie mam pojęcia, ale ty nie masz pewnie pojęca jak świetnie się go czytało. chociaż czytając na komórce i tak nie widziałam tła czy coś w ten deseń, to w sumie... kocham Gabriela.
xD
Tylko Gabe takie złe, bo mi sie HP przypomina i gruby Gabe wraz z Malfoyem. Tfufufuffu ;_;
Oh, znam to uczucie. Jak sama coś pisze, to też często wplatam w to sytuacje z mojego życia.
I będąc szczerą, chciałabym natychmiast kolejne rozdziały >8DD *Kiri taka zła, wymusza wene na ludziach*
To opowiadanie jest genialne!
OdpowiedzUsuńJa nie wiem jak można być tak dobrym w pisaniu i kreowaniu zarąbistych historii, ale Ty to robisz cudownie!
Uwielbiam Gabriela. On jest czasem tak niepewny i wszystko, całą winę bierze na siebie. To słodkie.
A Alex dalej jest dla mnie enigmą. Mam nadzieję, że niedługo będzie o nim więcej. On też jest słodki, zwłaszcza jego wyznanie^^
Czekam na kolejne rozdziały :3
Gabriel w końcu wziął sprawy w swoje ręce i nie dał się Monti! Tak trzymaj, Gabe, jestem z tobą! :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Alex miał powód, żeby tak chłodno traktować chłopaka. Wydaje mi się, że publicznie będzie bardzo powściągliwy i odrobinę mnie to martwi.
Końcówka taka aww, że aż brakło mi słów do komentarza ._.
Życzę weny i czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam,
Viv
AAAAAA! Powiedział to!~~~ Nie wytrzymam, zapewne skonam, nim doczekam się nowego rozdziału, bo już jestem ledwo żywa. Znalazłam twojego bloga dzisiaj, parę godzin temu i tak siedzę w jednej pozycji, i czytam bez przerwy z zapartym tchem. Co ty robisz z ludźmi? Mówiąc krótko i na temat: historia jest boska, a ty po prostu cudownie piszesz! :D Godzina 23, jutro szkoła, przydałoby się zajrzeć do książek, ale jak mam to zrobić skoro ciesze się sama do siebie jak głupia? :D Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, moja wyobraźnia już zaczęła działać i podsuwa mi różne scenariusze, łóżkowe oczywiście. Chociaż w tym przypadku chyba bardziej sprawdziłoby się określenie "łazienkowe". Ehehehehe ;3
OdpowiedzUsuńCzekam, czekam i jeszcze raz, już nieżywa, czekam! :*
UBÓSTWIAM CIĘ.
Cześć~
UsuńAktualnie mam krótką przerwę w nauce biologii, więc pozwoliłam sobie wkraść się na Twój profil i zerknąć na Twojego bloga. Hej, jestem pod wrażeniem, serio. Te szablony są piękne. Jak na nie patrzę, to wręcz włącza mi się chęć posiadania ;_;
Z drugiej strony, bardzo mi miło, że spodobało Ci się to, co piszę. W sumie mi wyobraźnia działa w tym momencie na wysokich obrotach, bo w końcu mogę pisać o czymś, o czym najbardziej lubię :P
Także ten, mam takie nieśmiałe pytanie: czy istniałaby możliwość zamówienia u Ciebie szablonu z jakimś motywem lekko yaoistycznym bądź shounen-ai? *^*
Pozdrawiam ciepło.
Hm hm hm hm... wiesz, wydaje mi się, że ciężko zrobić jakikolwiek szablon, gdy człowiek zaczyna powoli się rozkładać :C (Bo umarłam, jakby kto zapomniał) XD Oczywiście się śmieje :D "Chęć posiadania" brzmi bardzo fajnie :D Przez te całe yaoi nabrałam ochoty na wykonanie takich szablonów, a zrobienie z tym zamówienia byłoby dla mnie wręcz zbawienne! :D Więc jeżeli chcesz, to śmiało napisz do mnie najlepiej na maila. Nie musisz jakoś specjalnie kierować się regulaminem XD Tylko zanim się zdecydujesz trzy ważne rzeczy: rzadko robię zamówienia tak jak sobie to ludzie życzą (a raczej chyba jeszcze nigdy mi się takowego nie udało wykonać, tia...) i nie wiem kiedy byś go dostała. Może to być tydzień, czy nawet kilka dni lub niestety miesiąc :C No i jeszcze lubię zmieniać obrazki, ale to w sumie zależy od zamówienia XD Zawsze wszystko możemy obgadać przez maila ;D A no właśnie: rinne.lasair@gmail.com
UsuńRównież pozdrawiam ♥
Chciałabym się dowiedzieć czy dziś będzie rozdział XD bo nie wiem czy czekać jeszcze :D
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że nie zapomniałaś :c
Pozdrawiam cieplutko
Jej jakie to było super. Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńDOBRA. Joł ^^
OdpowiedzUsuńDisiaj wykopałam twojego bloga i od razu zaczęłam czytać ^^
Historia baaardzo mi się podoba, a bohaterowie są tacy ahhhh <3
Nie będę się rozpisywać na jakiś długi komentarz, bo nie lubię bezsensownych wywodów, wiec od razu mówię, ze ta historia jest jedną z moich ulubionych ^^
Więc czekam na więcej! Masz naprawdę duży talent do przedstawoania sytuacji i uczuć bohaterów. Nie jest tutaj tak dużo pośpiechu typu "niech akcja idzie szybko to już w czwartym rozdziale będą uprawiać seks". Właśnie chwalę tutaj ten powolny, "naturalny" sposób rozwijania uczuć. Nie pędzisz tak na łeb na szyję. Błędów jest niewiele i są drobne, wiec to raczej nie przeszkadza w czytaniu.
Liczę na duuuzo więcej ^^!
/Mesu
Zapraszam do mnie:
deceiving-myself.blogspot.com
To opowiadanie jest serio niesamowite! I kocham je bardziej niż Alex Gabe :)
OdpowiedzUsuńTylko jeden szczegół mi się nie zgadza... tu piszesz w opowiadaniu, że Phil chodzi do liceum, Will ma 25 lat ( co najmniej 6 lat różnicy)
A w one shocie (tej ich pobocznej historii napisałaś, że różnica między nimi to 4 lata (ta wersja bardziej mi się podoba, bo dziwnie byłoby jakby z 12-latkiem)
Ale oprócz tego to nie mam żadnych zastrzeżeń, bo opowiadanie jest ciekawe, wciągające i ja już chcę wiedzieć co dalej^^
Kocham wszystkich bohaterów!
Pozdrawiam :*
Witaj, chcialabym zapytac dlaczego nie ma juz trzeci tydzien zadnej notki :c nie zebym krzyczala czy cos XD ale chyba nie tylko ja sie martwie i jestem spragniona rozdzialu :c prosze daj jakies info czy wszystko ok :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Twoja wierna czytelniczka :3
Witaj, też czekam z utęsknieniem na następną część, dlaczego nie dajesz żadnej informacji ????????????????????
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Halo słoneczko, ja też czekam i czekam... Mam nadzieje, że coś się może już szykuję i chciałabym zobaczyć nowy rozdział. Trzymaj się ciepło, życzę weny;)
OdpowiedzUsuńCoś się dzieje, że tak długo już nie ma rozdziału? Proszę wstaw już coś nowego i nie dręcz nas niepewnością :)
OdpowiedzUsuńMinął już miesiąc... naprawdę zapominasz czy nie chce Ci się?
OdpowiedzUsuńO Boże, proszę Cię nie porzucaj bloga! Jest zdecydowanie za dobry, żeby go zostawić ;-;
Autorka nie porzuca bloga, nie martwcie się. Po prostu ma problemy. Jak pisała listopad to najgorszy miesiąc w jej życiu. Strasznie nas przeprasza. Wybaczamy jej co? Mam nadzieję, że postara się jak najszybciej coś napisać. A wiem to, bo pisalam do niej na Asku c:
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńno tak laba się skończyła i trzeba wrócić do rzeczywistości, interesuje mnie bardzo zachowanie Shmitha i to ignorowanie Gabriela.... czemu tak się zachowuje....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia