Wrażenie nierealności nie
odstępowało mnie ani na krok, nawet gdy doktor Kurosawa przeprosił mnie i matkę
na chwilę, przychodząc na poranny obchód. Wyszliśmy wtedy z sali, by oprzeć się
o ścianę tuż obok drzwi. Mama od rana uśmiechała się do mnie promiennie z pewną
dozą nieśmiałości i widziałem, że usilnie próbowała poruszyć temat mojej
wcześniejszej rozmowy i domniemanej dziewczyny. Na szczęście było to dla niej
zbyt trudne, bo nigdy nie opowiadaliśmy sobie o takich sprawach, a ja nie
zamierzałem rozpoczynać tego tematu. Niestety, ale w tym momencie zdałem sobie
sprawę, że przez moje gardło nigdy nie przeszłyby słowa „Jestem gejem”
kierowane do któregoś z rodziców.
Doktor Kurosawa wyszedł z sali,
uścisnął mi dłoń i uśmiechnął się do matki. Za nim podążało dwóch asystentów,
najprawdopodobniej studentów medycyny, a na ich twarzach błąkały się niepewne
uśmiechy.
- Wszystko wskazuje na to, że pana przybycie sprawiło, że pana ojciec poczuł
się lepiej – powiedział do mnie lekarz, zapisując coś w podręcznym notesie. –
Jak tak dalej pójdzie, to za kilka dni będziemy mogli wypisać go do domu, gdzie
będzie się czuł bardziej komfortowo.
Matka słysząc to, uniosła dłonie do
twarzy i przeżegnała się nerwowo.
- To wszystko, co mogę na razie stwierdzić. Jeśli pacjent nie będzie się
denerwował i będzie przyjmował regularnie leki, to jesteśmy na dobrej drodze do
przedłużenia jego życia nawet o miesiąc.
Zagryzłem wargi, słysząc wzmiankę o
jakiejkolwiek ramie czasowej przeznaczonej dla mojego ojca. Nikt tak naprawdę
nie wiedział ile mu zostało; można było jedynie zgadywać na podstawie
obserwacji stanu jego zdrowia… Równie dobrze mógł żyć jeszcze kilka lat, bo
zdarzały się takie cuda, albo mógł przeżyć zaledwie kilka dni…
- Dziękuję bardzo – mruknąłem i odsunąłem się, by zrobić przejście dla
studentów kroczących za lekarzem.
Weszliśmy razem z matką z powrotem
do sali, widząc, że ojciec zapadł w drzemkę. Chuda postać leżąca pod kołdrą
oddychała miarowo, śniąc o czymś, co na zawsze pozostanie dla mnie tajemnicą.
***
Późnym popołudniem telefon, który
chwilowo należał do mnie, rozdzwonił się w mojej kieszeni. Siedziałem wtedy
przy łóżku ojca, wpatrując się w ciszy w okno. Zanim odebrałem, moje i mamy
spojrzenia spotkały się, więc zostałem nagrodzony uśmiechem.
- Halo? – Mruknąłem, wychodząc na korytarz i przymykając za sobą drzwi.
Ruszyłem wzdłuż korytarza, czując
się bezpieczniej z dala od matki, która zdolna była do dopuszczenia się aktu
podsłuchiwania. W słuchawce najpierw usłyszałem trzask, a potem podekscytowany
głos Alexa.
- Halo, Gabe!
Mimowolnie uśmiechnąłem się, słysząc
swojego chłopaka; po prostu tak już na mnie działał. Mijając pokój
pielęgniarek, zobaczyłem dwie kobiety pijące herbatę przy stoliku, które
przyjrzały mi się z ciekawością.
- Jak podróż? Gdzie jesteś?
- Burza uspokoiła się dopiero nad ranem, ale podczas lotu nie było żadnych
problemów. Jadę właśnie taksówką pod szpital i podziwiam miasto, w którym się
wychowałeś. Wcale nie jest takie brzydkie jak mówiłeś.
Poczułem igiełki ekscytacji,
słysząc, jak blisko znajduje się Alex. Oczywiście chciałem wyjść przed szpital
by czekać na niego i powitać go należycie, ale bałem się oddalać od ojca na
zbyt duże odległości. Tak na wszelki wypadek wolałem zostać na oddziale.
- Okej, jak już będziesz w szpitalu, to pojedź windą na czwarte piętro. Kup
sobie buty ochronne w automacie. Będę czekał przy drzwiach.
To mówiąc, obejrzałem się przez
ramię, wypatrując nie wiadomo czego obok drzwi sali, gdzie znajdowali się moi
rodzice. Nie zauważając nic, ruszyłem do wyjścia z oddziału, czując rosnącą
ekscytację.
- Właśnie dojechałem. Do zobaczenia za chwilę.
- Cześć.
Wciskając czerwoną słuchawkę
uświadomiłem sobie, że Alex rzucił wszystko by jak najszybciej znaleźć się
tutaj ze mną. Rzucił wszystko tak, jakbym był najważniejszym aspektem jego
życia…
Stanąłem przy drzwiach, opierając
się jednym ramieniem o ścianę i wpatrywałem się w swoją zniekształconą w szybie
twarz. Po chwili zacząłem tupać ze zdenerwowania nogą i zerkać co chwilę na
zegarek. Minęło pięć minut, potem kolejne pięć, a Alex się nie pojawiał.
Oczywiście poczułem irracjonalny strach, że coś mu się stało, ale właśnie wtedy
winda rozsunęła się i na korytarz wkroczył Smith. Miał na sobie puchową kurtkę
i czapkę, którą dostał na święta od Jaspera i Maxxiego. Rozglądał się chwilę za
automatem, a gdy go znalazł, kupił sobie obuwie ochronne. W jednej z rąk
trzymał plecak, a na ustach dzierżył uśmiech.
Otworzyłem drzwi oddziału,
wpuszczając go do środka. W pierwszym odruchu oczywiście wtuliłem się w jego
ramiona, co ten przyjął z zadowoleniem, ale potem szybko się opanowałem.
Spojrzałem w stronę sali, gdzie byli moi rodzice i z ulgą uznałem, że matka nas
nie obserwowała. Jeśli miałem tego dnia przyznać się rodzicom do bycia gejem,
to wolałem zrobić to po swojemu, a nie przez wpadkę.
- Głodny?
Jakby na odpowiedź zaburczało mi w
brzuchu, a gdy Alex wyciągnął z plecaka drożdżówkę, moje ślinianki zaczęły
intensywnie pracować. Zdałem sobie sprawę, że nie jadłem niczego prawie od
dwóch dni.
- Dziękuję – mruknąłem z wdzięcznością, wgryzając się w bułkę.
- Nie ma za co – odpowiedział chłopak, gładząc mnie delikatnie po włosach,
przez co przymknąłem oczy z przyjemności.
Żując, układałem w głowie misterny
plan jak rozegrać całą tę farsę z rodzicami. Wejść razem z Alexem, czy wejść
sam, a potem go zawołać? Niby takie małe nic nie znaczące szczegóły, a mogły
zaważyć o wszystkim…
- Jak tam twój ojciec? – Zapytał Alex, rozpinając kurtkę i ściągając czapkę.
Czułem na sobie jego wzrok, więc
spokojnie przeżułem kęs drożdżówki i mruknąłem:
- Jego doktor prowadzący mówi, że wszystko jest w porządku. O ile u osoby
śmiertelnie chorej może być wszystko w porządku…
Choć tego na razie nie
potrzebowałem, poczułem jak Smith otacza mnie swoimi silnymi ramionami w geście
otuchy. Było mi dobrze w jego uścisku, więc nie wyślizgnąłem się z niego
nawet, gdy obok nas przeszła pielęgniarka i obrzuciła nas długim spojrzeniem.
- Alex… Słuchaj… Myślę, że nadszedł czas na powiedzenie moim rodzicom o… o nas.
Smith spojrzał na mnie tak, jakbym
mówił po japońsku, a potem przez jego twarz przeszła lekka fala strachu.
Chłopak rzucił mi poważne spojrzenie.
- Jesteś tego pewien? – Zapytał, a potem dodał: - Oczywiście popieram twoją
decyzję w stu procentach, ale czy jesteś tego pewien?
Pokiwałem spokojnie głową, choć nie
do końca sobie wszystko przemyślałem. Ale jeśli nie dzisiaj, to kiedy?
- Okej… A jaki jest plan?
Podrapałem się po karku nerwowo.
- Spontaniczność przede wszystkim?
Alex westchnął ciężko, ale koniec
końców wyszczerzył się do mnie.
- Za to cię właśnie kocham.
Jego niespodziewane słowa
przyprawiły mnie o lekkie rumieńce, więc ruszyłem korytarzem w stronę sali
ojca, a Smith podążył za mną w milczeniu. Tuż pod drzwiami zawahałem się i przystanąłem,
a Alex wpadł na mnie.
- Co się stało? – Szepnął nerwowo.
Najwidoczniej nie tylko ja tak
bardzo się stresowałem – on też przejmował się tą sytuacją, ale nie dawał tego
po sobie poznać.
- Wejdę sam, a potem cię zawołam, okej?
- Niech będzie – mruknął, a potem cmoknął mnie szybko w usta. – Powodzenia.
Rzuciłem mu ciepły uśmiech, czując
na wargach mrowienie spowodowane jego pocałunkiem, a potem otworzyłem drzwi i
wsunąłem się do pomieszczenia. Matka siedziała przy łóżku ojca i karmiła go zieloną
papką, a gdy usłyszała szczęk klamki, spojrzała na mnie przez ramię.
- Ważny telefon? – Zapytała jak gdyby nigdy nic.
Przysunąłem sobie taboret i usiadłem
obok niej. Rzuciłem ojcu delikatny uśmiech i wbiłem wzrok we własne splecione
na podołku dłonie.
- Tak – odpowiedziałem po krótkiej chwili wahania.
- Od twojej dziewczyny? – Matka była naprawdę dociekliwa i po raz pierwszy
poruszyła tak trudny temat.
- Mniej więcej – zastosowałem stary dobry trik z odpowiedzią wymijającą.
Matka rozpromieniła się, a talerz z
kolacją ojca prawie zsunął jej się z kolan, ale w ostatniej chwili złapała go
wolną ręką.
- A kiedy będziemy mogli ją poznać?
Czekałem właśnie na tego typu
pytanie – to był dla mnie znak, by wstać, podejść do drzwi i z bijącym sercem
uchylić je. Moje i Alexa spojrzenia spotkały się w szparze między drzwiami, a
ich framugą, a wtedy poziom mojego zdenerwowania sięgnął zenitu.
- Teraz – odpowiedziałem na zadane przez matkę pytanie. – Wejdź – mruknąłem do
Alexa, uchylając szerzej drzwi.
Koszykarz wszedł powoli do
pomieszczenia, przedtem biorąc głęboki wdech. Pod wpływem stresu trochę się
garbił, wiec wydawał się niższy i mniejszy niż był w rzeczywistości.
- Dzień dobry – wydukał, starając się opanować drżenie głosu.
Złapałem go za dłoń i splotłem nasze
palce, by dodać mu i sobie otuchy. Staliśmy tak obok siebie, patrząc na
zastygłych w miejscu Phantomhive’ów. Między nami zapadła długa i głęboka cisza,
a potem matka w szoku przeżegnała się nerwowo.
- Gabriel, to jest jakiś głupi żart, prawda? Znów próbujesz robić nam na złość?
- Nie, to nie…
- MÓJ JEDYNY SYN NIE MA PRAWA BYĆ PEDAŁEM – ryknął ojciec, przerywając mój wywód.
- O BOŻE, CZYM JA CI TAK ZGRZESZYŁEM, ŻE WYSTAWIASZ MNIE NA TAK TRUDNE PRÓBY?!
– Zawył, wlepiając wzrok w sufit zupełnie tak, jakby naprawdę znajdował się na
nim sam Bóg.
Jego twarz przybrała buraczkowy
wyraz i miałem wrażenie, że jego ciało zaraz rozpadnie się na milion drobnych
kawałków. Mimowolnie ja i matka rzuciliśmy się w jego stronę, ale ten odrzucił
nas chudym ramieniem, w którym nadal było tak dużo siły.
- WIEDZIAŁEM, OD DAWNA WIEDZIAŁEM, ŻE OPĘTAŁ CIĘ JAKIŚ DEMON – tutaj ojciec
przerwał, zanosząc się długim i wyczerpującym kaszlem.
Już więcej nic nie powiedział, tylko
nadal kaszlał i to coraz gorzej, więc wystraszona matka wcisnęła guzik
przywołujący pielęgniarkę i rzuciła się w stronę ojca, by poklepać go po
plecach. Stałem obok łóżka, nie wiedząc co ze sobą zrobić, a słowa rodziców
nadal do mnie nie dotarły. Miałem pustkę w głowie, a skronie pulsowały mi od
bólu, który nagle się w nich pojawił. Matka spojrzała na mnie i podała mi
klucze, które wyciągnęła z kieszeni.
- Jedź do domu, już nie jesteś tutaj potrzebny.
Odruchowo wziąłem od niej pęk
znajomych kluczy i wgapiłem się w nie głupio. Potem zacisnąłem je w pięści i
ruszyłem w stronę Alexa, zabierając po drodze wszystkie swoje rzeczy.
Wychodząc, w drzwiach minąłem się z dwoma masywnymi pielęgniarkami, których
twarze naznaczone były zimną powagą. Na korytarzu Smith próbował coś do mnie
powiedzieć, zatrzymać mnie i porozmawiać, ale odtrąciłem go i nadal szedłem
przed siebie. Nie byłem w stanie uczestniczyć w interakcjach międzyludzkich;
walczyłem z cisnącymi się do oczu łzami i z wielką, niemożliwą do przełknięcia
gulą, która nagle pojawiła mi się w gardle. Dopiero kiedy opuściłem oddział i
zbiegłem po schodach na parter, a potem wyszedłem ze szpitala na szary świat,
wszystko do mnie dotarło.
Zostałem odrzucony przez rodziców, a
ojciec myślał, że jestem opętany.
Ale tak naprawdę, czego się po nich
spodziewałem? Że otworzą ramiona, przytulą mnie i pogłaszczą po głowie, mówiąc
„Akceptujemy cię takim, jakim jesteś, bo jesteś naszym synem”? Nawet w
najlepszych snach taka sytuacja byłaby niemożliwa. To byli moi rodzice; w ich
żyłach płynęła przecież Phantomhive’owska krew.
- Masz drobne na taksówkę? – Zapytałem Alexa, a mój własny głos przeraził mnie.
Był zbyt zimny i wyrachowany;
zupełnie tak, jakbym wrócił do tego starego Gabriela, którym byłem na początku
liceum. Tego, który wolałby, żeby następny dzień nie nadszedł. Tego, który
zawsze nastawiał się pesymistycznie, by nie zostać zranionym.
- Mam.
W twarzy chłopaka widziałem
zdziwienie, które wywołało moje zachowanie i mimo, że było mi z tego powodu
głupio, nic z tym nie zrobiłem. Ruszyłem w stronę taksówki, niosąc ciężką torbę
w milczeniu.
- W takim razie jedziemy do domu.
***
Dopiero widok betonowego osiedla, na
którym spędziłem trzy czwarte swojego życia, przyprawił mnie o utratę kontroli
nad emocjami. W głowie pojawiły mi się wszystkie wspomnienia – te złe, jak i te
dobre, które kiedyś się zdarzyły właśnie w tym małym miejscu na ziemi,
kierującym się swoimi własnymi zasadami. Gdy stanęliśmy, Alex wziął się za
regulowanie opłaty za taryfę, a ja nie czekając na niego, wysiadłem z auta.
Mżyło, więc moja twarz od razu pokryła się wilgotną warstwą deszczu, która
nieco mnie orzeźwiła.
Oto stałem naprzeciw bloku numer 15,
w którym to żyłem i wychowywałem się prawie przez szesnaście lat. To było
miejsce, którego nienawidziłem, a do którego równocześnie żywiłem sentyment.
Stałem tak chwilę, czekając, aż taksówka odjedzie, a potem ruszyłem brukowanym
chodnikiem, zmierzając do wejścia do klatki schodowej. Pokonałem dokładnie
dziewięć kamiennych schodów, a Smith podążał tuż za mną. Wspięliśmy się na
parter i stanęliśmy naprzeciw ciemnych drzwi opatrzonych numerem dwa, na górze
których królował napis „C + M + B”. Wyciągnąłem klucze z kieszeni, czując
strach i poddenerwowanie, i próbowałem włożyć jeden z nich do zamka, jednak
ręce trzęsły mi się jak u paralityka i nie mogłem trafić otwór.
Alex położył swój plecak na ziemi i
podszedł do mnie od tyłu. Objął mnie ramionami, a jedna z jego rąk przykryła
moją dłoń i ustabilizowała jej ruchy. Razem włożyliśmy klucz do zamka, a potem
przekręciliśmy go w prawo. Drzwi ustąpiły po dwóch obrotach, więc wzięliśmy
bagaże i weszliśmy do środka. Mój strach i zdenerwowanie nieco ustąpiły, gdy
zobaczyłem jak niewiele rzeczy zmieniło się w całym mieszkaniu. Oczywiście nie
było ono zbyt duże, nawet jak na mieszkanie w bloku. Stanowiły je tylko dwa
pokoje, przedpokój, kuchnia oraz łazienka z ubikacją. Z tego co widziałem,
nowością była jedynie lodówka oraz płaski Samsung, który zastąpił starego
Panasonica - najwierniejszego towarzysza wieczorów. Mój pokój wyglądał prawie
tak samo jak wcześniej – rodzice tylko poznosili do niego niepotrzebne lub
zawadzające im rzeczy z innych pomieszczeń, ale reszta stała tak, jak to
zostawiłem ją sześć miesięcy temu.
- To twój pokój? – Zapytał Alex cicho tuż przy moim uchu, więc chcąc nie chcąc,
podskoczyłem ze strachu.
- Tak – potwierdziłem jego przypuszczenia, ściągając kurtkę i rzucając ją na
łóżko.
Zacząłem rozglądając się po pokoju,
czując kolejny przypływ wspomnień i wtedy zauważyłem, że na komodzie pojawiła
się jeszcze jedna rzecz, której sam tutaj nigdy nie postawiłem. Była to mała
ramka ze zdjęciem, na którym widniała trójka młodych Phantomhive’ów. Kadr
uchwycił jeden z najlepszych dni naszego rodzinnego życia, kiedy to byliśmy na
spacerze w zoo. Miałem wtedy może z pięć lat, a ojciec trzymał mnie na barana.
Matka wtulona była w jego ramię i obydwoje wyglądali na naprawdę kochającą się
i szczęśliwą parę. Ja również wyglądałem na zadowolonego z życia. Podszedłem
bliżej, by przyjrzeć się zdjęciu i wtedy zauważyłem, że ramka była jedynym
niezakurzonym elementem tego pokoju. Poczułem w sercu lekkie ukłucie, ale nie
wiedziałem co o tym sądzić.
- A więc to tu żyłeś przez tyle lat, dopóki się nie wyprowadziłeś? – Alex
próbował nawiązać rozmowę i wcale nie miałem mu tego za złe.
Spięcie i złość powoli mijały, tym
bardziej, że pokój wpływał na moje nerwy kojąco. Zzułem buty, a potem położyłem
się na łóżku, przymykając na chwilę oczy.
- Tak, praktycznie od narodzin.
Smith widząc moją poprawę nastroju,
również zrzucił buty i ułożył się obok mnie na łóżku. Podparł łokciem głowę i
zaczął gładzić mnie dłonią po policzku. Nie wytrzymałem na sobie jego
spojrzenia, więc wtuliłem się w niego, dopasowując głowę do wgłębienia przy
jego obojczykach.
- Wiesz, że to nie koniec świata, prawda?
Pokiwałem głową; dokładnie
wiedziałem o co mu chodziło, choć nie sprecyzował swoich słów.
- Może sobie to jeszcze przemyślą, a może nie. Najważniejsze jest to, że mamy
siebie. Że jesteśmy tu i teraz ze sobą. To się najbardziej liczy.
Przymknąłem oczy, słuchając jego
uspokajającego, głębokiego głosu. Powoli odzyskiwałem zdolność do racjonalnego
myślenia i było mi z tym niesamowicie dobrze.
- Wątpię, żeby zmienili swoje podejście. To są moi rodzice, oni nigdy niczego
nie przemyślają, tylko zawsze idą na żywioł.
Gdy mówiłem, moje usta ocierały się
o szyję chłopaka, przyprawiając go o zagryzienie dolnej wargi. Przez chwilę
nawet robiłem to z premedytacją, czerpiąc satysfakcję z tego, jak działałem na
Alexa.
- Nadzieja umiera ostatnia…
- Nadzieja jest największym złem, ponieważ przedłuża męki człowieka…
To mówiąc, ocierałem wargi o szyję
chłopaka, z zadowoleniem zauważając, że wywołałem u niego gęsią skórkę.
- Myślę, że cytowanie Nietzschego jest trochę nie na miejscu…
W tym momencie zrozumiałem dlaczego
chłopak starał się ignorować mojego poczynania. Podejrzewałem, że Alex
najzwyczajniej na świecie chciał pokazać mi, że jest ze mną tutaj nie po to, by
baraszkować, tylko by mnie wspierać.
- To co w takim razie jest na miejscu?
Moja dłoń zawędrowała na jego klatkę
piersiową, by spokojnie, nie spiesząc się, wkraść się pod jego koszulkę.
Spojrzałem mu w oczy z pewną dozą zawstydzenia, bo czułem jak na policzki wstępują
mi rumieńce, zupełnie tak, jakbyśmy mieli pocałować się pierwszy raz w życiu.
Potem podciągnąłem się lekko i złożyłem całusa w kąciku jego ust, na co on
zaskoczony rozchylił wargi, więc skorzystałem z okazji i pogłębiłem pocałunek.
Jednocześnie zmieniłem pozycję tak, że Alex leżał na plecach, a ja siedziałem
mu na biodrach, pochylając się nad nim.
- Nie wiem co jest na miejscu, ale nie chciałbym, żebyś się do czegoś zmuszał,
żeby wynagrodzić mi to, jak przyjęli mnie twoi rodzice…
Słowa chłopaka przyciągnęły mnie z
powrotem na ziemię. Spojrzałem na niego, podnosząc prawą brew w geście
zdziwienia.
- Czyli myślisz, że stoi mi po zaledwie jednym całusie dlatego, że się do
czegoś zmuszam?
Alex zawstydził się, a jego twarz
przybrała czerwony kolor. Rozczulił mnie ten widok, a jeszcze bardziej
spotęgował to fakt, że chłopak najzwyczajniej na świecie był zdenerwowany.
- No… nie…
- Więc wyluzuj, skarbie. Nie robię nic wbrew sobie, okej?
- Okej…
Po tym Alex pocałował mnie mocno, a
jego dłonie wsunęły mi się pod koszulkę, delikatnie dotykając każdy fragment
mojego ciała. Tego wieczora czułem wszystko ze spotęgowaną mocą – jego palce
muskające moją skórę, jego ciepły oddech owijający moją szyję… W pokoju panował
półmrok, gdyż na dworze robiło się powoli ciemno. Mimo tego widziałem jego
wzrok, którym mnie obdarzał – widziałem, jak bardzo mnie pożąda, a ja pożądałem
go tak samo mocno.
Jednak to ja byłem tą osobą, która
musiała zrobić kolejny krok, który świadczył o tym, że niewinne całowanie miało
przekształcić się w coś więcej. To ja otarłem się kolanem o jego krocze, a
potem rozpiąłem mu pasek od spodni. Wtedy dopiero Alex wiedział już, że
pozwalam mu przejąć inicjatywę. Po chwili leżałem już pod nim, całkowicie
oddając się w jego łaski i starając się odwzajemniać jego pieszczoty.
Moja koszulka wylądowała gdzieś na
środku pokoju, a chwilę później dołączyły do niej spodnie i koszula Alexa.
Atmosfera w pomieszczeniu robiła się coraz bardziej gorąca, a nasze oddechy ze
spokojnych przeszły w urywane i krótkie. Po mieszkaniu niosły się mokre odgłosy
naszych pocałunków i od czasu do czasu skrzypienie łóżka wywołane ciężarem
naszych ciał.
- Gabe, chciałbym spróbować coś zrobić. Czy mógłbyś leżeć na razie i nic nie
robić? – Zapytał nagle Smith.
Kiwnąłem głową i położyłem się,
podkładając sobie poduszkę pod głowę, a koszykarz sięgnął do plecaka i
wyciągnął z niego średniej wielkości pomarańczową buteleczkę.
- Co to? – spytałem, choć podejrzewałem już co zawierała.
Nie dostałem odpowiedzi, ale fakt,
że Alex zarumienił się jeszcze bardziej, utwierdził mnie w moim przekonaniu.
Chłopak otworzył buteleczkę i wylał trochę płynu na dłonie, a potem wtarł go w
nie lekko. Od razu do moich nozdrzy doszedł przyjemny zapach pomarańczy i
cynamonu.
Alex zaczął od moich sutków –
najpierw masował je okrężnymi, silnymi ruchami, a potem stawał się coraz
bardziej delikatny, choć pod koniec do pieszczoty użył ust, a nawet zębów.
Następnym punktem był brzuch i pępek, które również zostały rozmasowane, co
prawda nie tak dokładnie jak sutki, ale widziałem, że chłopak nie może się już
doczekać kolejnego etapu, który oczywiście czekał go w moich bokserkach.
Wszędzie dookoła roznosił się zapach pomarańczy i cynamonu, od którego zaczęło
mi się już lekko kręcić w głowie.Moje myśli powróciły na ziemię w momencie, gdy
dłonie Alexa wsunęły się pod moją bieliznę, by ująć mojego penisa. Tego
wieczoru, tu w dole, również czułem wszystko podwójnie intensywniej, więc całe
moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Wtedy właśnie zrozumiałem na czym
polegała strategia Smitha – chłopak chciał pobudzić powoli każdy mój zmysł, bym
bez problemów mógł przejść przed finał zabawy. Dłonie Alexa znające już moje
czułe punkty, pieściły mnie, przez co balansowałem wciąż na granicy szaleństwa
i racjonalności. W pewnym momencie, gdy poczułem pierwsze oznaki orgazmu, a
Smith również je rozpoznał, zaprzestał tych czynności i kazał przewrócić mi się
na brzuch. Z ociąganiem wykonałem jego rozkaz, patrząc jak nabiera w dłonie
kolejnej porcji pomarańczowo-cynamonowego specyfiku.
Tym razem zaczął od karku, a ja
czułem jak pod wpływem jego dłoni wszystkie spięte dotąd mięśnie rozluźniają
się, dając uczucie ulgi. Chłopak rozmasował mi całe plecy, raz po raz
podgryzając moje czułe punkty na szyi, przez co dostawałem ciepłych dreszczy.
Kiedy się nade mną pochylał, czułem jak jego twardy członek wbija się w moje
pośladki i nie mogłem doczekać się, aż znajdzie się wewnątrz mnie. Ciepłe
dłonie Alexa zjechały nieco niżej, przyprawiając mnie o kolejne dreszcze. Potem
chłopak obłapił moje pośladki i zaczął masować je, raz po raz, niby to
przypadkowo, zawędrowując palcem dalej niż zwykle. Doprowadzało mnie to do
skraju podniecenia, ale nie chciałem go pośpieszać; tempo, które narzucił było
idealne, bo nie musieliśmy się nigdzie śpieszyć, ani nie baliśmy się, że ktoś
nas przyłapie. Mogliśmy cieszyć się chwilą i czerpać z niej jak najwięcej.
Gdy Alex po raz trzeci nabrał specyfiku
w dłonie, wiedziałem już co mnie teraz czeka, więc rozchyliłem nieco nogi i
rzuciłem chłopakowi pożądliwe spojrzenie przez ramię. Chwilę później poczułem jak
jego palec wchodzi w moje wnętrze i uczucie to było jednocześnie dziwne i
niesamowicie przyjemne. W głowie kołatała mi myśl: „Jakby to było poczuć w
sobie jego penisa?”, ale odrzuciłem ją z prostego powodu; bo za chwilę miałem
poznać odpowiedź na te pytanie.
Do palca dołączył drugi i w tym
momencie poczułem lekkie ostrzeżenia bólu, jednak nie wiedziałem, czy był on
rzeczywisty, czy pojawił się dlatego, że się go obawiałem. Miarowe ruchy dłoni
Alexa sprawiały, że coraz bardziej nie mogłem doczekać się finału, a myśli te
rozgrzewały mnie od środka. Przy trzecim palcu poczułem już prawdziwy ból, a w
oku zakręciła mi się łza, ale nie zwracałem na to uwagi, bo chwilę później ból
ten został zastąpiony przez przyjemność. Po kilku miarowych ruchach chłopak
stwierdził, że najwyraźniej jestem gotowy, więc pomógł mi przewrócić się na
plecy.
- Czy… czy chciałbyś zrobić… to w jakiejś określonej pozycji? – Zapytał drżącym
głosem.
Jego zdenerwowanie rozczuliło mnie,
choć nie powiem, lekko mi się udzieliło. Oto właśnie miałem stracić dziewictwo
– nie to, żeby mi jakoś specjalnie zależało na jego zachowaniu, ale miałem
stracić je po raz pierwszy i ostatni w życiu.
- Nie myślałem nad tym… Ale najpierw chciałbym też tobie zrobić dobrze…
Moje podniecenie nie pozwalało mi na
wymasowanie całego jego ciała tak, jak on zrobił to mi, bo miałem wrażenie, że
zaraz eksploduję od środka. Uklęknąłem więc, uprzednio zsuwając Alexowi spodnie
i rzucając swoje bokserki w kąt, a potem zająłem się penisem Smitha. Najpierw
krótko pieściłem go ręką, rozsmarowując preejakulat po całym jego członku, a
potem bez ostrzeżenia wsunąłem go sobie całego do ust, aż po jądra. Alex jęknął
przeciągle, przyprawiając mnie tym o dreszcze, a ja starałem się utrzymać z nim
kontakt wzrokowy. Powtórzyłem ustami kilka razy tę czynność, a potem zacząłem
lizać jego penisa po bokach, starając się nie ominąć ani jednego miejsca.
Jednocześnie wykonywałem jedną z dłoni miarowe ruchy w górę i w dół, a drugą
pieściłem jego jądra. Chłopak wplótł palce w moje włosy, nadając odpowiedni
rytm moim ruchom, a chwilę później jęknął.
- Wystarczy, już wystarczy!
Przez jego ciało przeszedł lekki
dreszcz, więc poznałem, że jeszcze chwila, a doszedłby w moich ustach, więc
przerwałem pieszczotę i dałem mu chwilę na złapanie oddechu. Cały czas myślałem
o tym, jaka pozycja byłaby dla nas najlepsza, ale do głowy przychodziły mi
jedynie lekcje wychowania do życia w rodzinie, które prowadziła pani Spencer.
Nie mogąc znaleźć innej inspiracji, stwierdziłem, że ta z WDŻtu nie jest
najgorsza, więc ułożyłem się na łóżku na plecach, a potem podłożyłem sobie
poduszkę pod pośladki i rozszerzyłem nogi w zapraszającym Alexa geście.
Równocześnie mimo pewności siebie, czułem ogromne zdenerwowanie i niepewność.
Chłopak nachylił się nade mną i
pocałował mnie mocno, jedną ręką pieszcząc mojego penisa, a drugą wsuwając i
wysuwając ze mnie palce.
- Jesteś gotowy? – Zapytał z wypiekami na twarzy.
- Tak – odmruknąłem, będąc tak samo zdenerwowanym jak on.
Nadal trochę bałem się bólu, ale
widok Alexa wyciskającego prawie że pół buteleczki specyfiku na swoje dłonie i
penisa, łagodził lekko ten strach. Kiedy Smith był już gotowy, chwycił moje uda
tak, że każde z nich znajdowało się po boku jego ciała, a rękoma przyciągnął
mnie do siebie za biodra. Znów nachylił się nade mną, by dosięgnąć moich ust, a
jednocześnie jego dłonie nastawiały penisa pod odpowiednim kątem. Starałem się
skupić na całowaniu, a nie na tym, co działo się w dole, ale gdy główka jego
członka zaczęła we mnie wchodzić, poczułem pierwsze oznaki nadchodzącego bólu.
Jednak nie powiedziałem nic, tylko czekałem aż pochłonie mnie przyjemność. Z
każdą chwilą penis Alexa wchodził we mnie coraz głębiej, ale na szczęście
chłopak robił to powoli, więc aż tak bardzo nie bolało. Z każdą chwilą
przyjemność stawała się również coraz większa.
Mniej więcej gdy połowa członka
Alexa znajdowała się już w moim wnętrzu, chłopak jęknął przeciągle i jednym
gwałtownym ruchem wsunął się we mnie aż po jądra, przez co z zaskoczenia wbiłem
mu paznokcie w skórę na plecach. Moje wnętrze rozdarł ból, ale dopóki Alex nie
poruszał się, dawałem sobie radę z tym bólem i po chwili to ja sam zacząłem
nieśmiało poruszać biodrami. Chłopak pochwycił mój rytm, więc zaczęliśmy
współpracować, by razem dojść do finału.
Alex zagryzał wargi i raz po raz
sięgał do mojej twarzy by pogładzić mnie po policzku lub ustach. Ja nie
pozostawałem mu dłużny i obsypywałem pocałunkami każdy fragment jego ciała, do
którego dosięgałem. Obydwaj poruszaliśmy miarowo biodrami, a przy każdym jego
ruchu odczuwałem wręcz rozkosz, która dosięgała dreszczami nawet moich palców u
stóp. Nie wiem jak długo byłbym w stanie wytrzymać taką przyjemność, ale czułem
tylko ją i wielką euforię, nic więcej. Liczył się dla mnie tylko ten moment;
żadna przyszłość ani przeszłość nie wchodziła mi nawet w kadr.
- Gabe, już jestem blisko – jęknął Alex.
Odgłosy, które wydawał podniecały
mnie jeszcze bardziej; głównie chodziło o to, że taki męski chłopak jak on był
w stanie wydawać z siebie urywane, wręcz piskliwe dźwięki, o które nikt by go
nie podejrzewał. Nie ukrywam, że ja również poszczyciłem się takimi jękami, ale
przy nim bardziej to kontrastowało.
Ja również byłem blisko orgazmu –
czułem mrowienie w podbrzuszu i wiedziałem już, że to będzie najlepsze
szczytowanie w moim życiu. Zwiększyłem tempo ruchów bioder, choć wcześniej
myślałem, że szybciej nie da rady nimi poruszać i poczułem jak Alex nagle spina
się, a jego ciało przechodzi potężny dreszcz, po którym wewnątrz mnie rozlało
się niesamowite ciepło. To z kolei sprawiło, że chwilę później także doszedłem,
dysząc ciężko jak po sprincie.
Chłopak wysunął się ze mnie i opadł
całym ciałem na mnie i ta cielesność – ta bliskość i wzajemne uspokajanie
oddechu wydała mi się najbardziej intymną częścią całego… aktu seksu. Tak, tak,
proszę państwa, seksu. S-E-K-S-U. Takiego, który uprawiają „dorośli” i do
których to od dzisiaj ja wraz z Alexem również należałem. Seksu, o którym
jeszcze sześć miesięcy temu nawet nie śniłem, a który uprawiałem przed chwilą
ze swoim chłopakiem, po raz pierwszy w życiu. W głowie oprócz poczucia
spełnienia, krążyła mi myśl: „Ile to rzeczy może zmienić się w ciągu połowy
roku?”. U mnie zmieniło się wiele. I to na lepsze.
Coś kazało mi spojrzeć na zegar
cyfrowy stojący na komodzie, więc zrobiłem to i z niemałym zdziwieniem
stwierdziłem, że wybiła właśnie godzina dwudziesta trzecia trzydzieści dwa. Nie
zastanawiałem się jednak nad tym dłużej, tylko pogładziłem Alexa po głowie i
pocałowałem go w czoło, na co ten mruknął zadowolony, wtulając się we mnie jeszcze
mocniej.
- Nie wiem jak ty, ale jeszcze nigdy nie czułem się tak dobrze jak teraz –
szepnąłem mu do ucha.
Chłopak uchylił oczy i spojrzał na
mnie z radością.
- Seks z tobą to najprzyjemniejsza rzecz, jakiej doświadczyłem w całym moim
życiu.
Przez jego słowa poczułem iskry
podniecenia, ale byłem zbyt zmęczony, by kontynuować temat.
- Chodźmy spać – mruknąłem sennie, poprawiając kołdrę, którą przygniotło ciało
Alexa.
- Mhm~
Chłopak przewrócił się na bok, tak,
że leżał obok mnie, a ja przykryłem nas kołdrą. Wtuliłem się w niego, słysząc
przy uchu miarowe bicie jego serca, które ukołysało mnie do snu.
Super rozdział mam nadzieję, że będziesz mieć więcej wolnego na pisanie, gratulacje za prawko (za pierwszym razem było?)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że rozdział Ci się podoba. Ale tak swoją drogą - czasu będę miała coraz mniej, nie oszukujmy się. Pocieszam się myślą, że za 6 miesięcy będę miała już względny, pomaturalny spokój.
UsuńNiee, no co Ty, za trzecim razem dopiero zdałam :v Spokojnie dałabym radę zdać za pierwszym, ale popełniłam głupi, stresowy błąd. I tak samo było za drugim :P
To i tak nieźle mój znajomy rekordzista 11 razy zdawał i teraz odpoczywa:-)
Usuńmój narzeczony za 14 teorie, za 5 praktyke :p
UsuńKirirukuni
Przeczytałam już wczoraj, ale było późno i chciałam iść wreszcie spać :D Ale jestem i jak zawsze mam dużo do powiedzenia :P Dodam, że słucham właśnie twoich piosenek z bannerka i bardzo podoba mi się M83 - Wait. Jest taka w stylu HIMYM <3
OdpowiedzUsuńPostanowiłam podzielić cały rozdział na dwie części, bo tak było mi łatwiej napisać wszystko to co mam do napisania i niczego nie zapomnieć.
Przyznam, że gdy byłam jakoś w połowie rozdziału pomyślałam sobie "co się z nią stało". Serio, pierwsza połowa jest jakaś taka nijaka... Znaczy się jest na wysokim poziomie i czyta się to dobrze, ale jestem świadoma, że stać cię na więcej. Więcej Martynian. Jestem surowa bo kocham czytać to opowiadanie i tyle. ;)
Teraz pora na ocenę "drugiej części" rozdziału. Przed przeczytaniem tego zerknęłam na poprzedni rozdział i komentarz, który pod nim napisałam. Albo to ja mam moc przewidywania przyszłości, albo ty wzięłaś sobie moje słowa do serca XD. Albo było to wcześniej zaplanowane, nie ważne. Ważne że wywalczyłam to, że Gabe stracił dziewictwo :D Dodam jeszcze: NO KURWA NARESZCIE! Jestem niecierpliwym człowiekiem i takie przedłużanie w nieskończoność strasznie mnie drażni. Ale stało się to co miało się stać i jestem usatysfakcjonowana ^_^. I przy okazji całe te seksy były tak słodziaśne, że normalnie można było nazwać ich takimi „kluchami”. Tylko trochę za dużo paplaniny :P
Nadszedł czas na ocenę fabularnej strony rozdziału. Chłopaki znają się już tak dobrze... Nie spodziewałam się, że po tej rozłące, pierwsze słowo jakie padnie to będzie - Głodny? - Totalnie mnie tym zaskoczyłaś, ale to tylko świadczy jak dobrze ty rozumiesz bohaterów i oni siebie nawzajem. Rodzice jak to rodzice - chcą dla dziecka jak najlepiej. Za to katole jak to katole - nie przyjmują do świadomości racji innych i jak coś im się nie podoba to użalają się nad sobą. Standard. Widać, że ojciec gorzej przyjął wiadomość o gejostwie syna niż matka. Ciekawe czy przeżyje XD
Gratuluje zdania prawka, a z tymi wycieczkami to u mnie tak samo. Współczuję ci za to tego jaki musisz mieć teraz zapierdziel w szkole. Ale po zdaniu matury będziesz miała wyjątkowo długie wakacje :) I dużo czasu, na pisanie na przykład :D? I nie wiem czemu ale strasznie rozbawiło mnie: (A imię jego czterdzieści i cztery... :v) niezbyt się orientuję o co chodzi ale zaraz obadam. Ciągle mnie bawi...
No to pora kończyć ten - jak dla mnie standardowej długości - komentarz. Dziękuję za rozdział, bo akurat strasznie się nudziłam :D Pozdrawiam i ściskam, do następnego~
Dobry wieczór :)
UsuńWiem, że wyszłam z formy i że niestety nie pisze już na takim poziomie jak wcześniejsze rozdziały (gdy pisałam regularnie w każdym tygodniu)... No ale cóż, dałam z siebie wszystko żeby to napisać, tym bardziej, że siedziałam wtedy w szkole na zastępstwach i miałam w głowie szum rozmów ludzi. Ale powstrzymam się już od usprawiedliwiania się, bo to nie ma sensu.
Dziękuję Ci bardzo za komentarz, opis i ocenę rozdziału, naprawdę Ci dziękuję :)
Tak szczerze, to ja zwykle piszę spontanicznie i wymyślam na bieżąco fabułę, tak już mam, że nie lubię nic planować... Piszę to, co akurat mi pasuje, a o wcześniejszych komentarzach w ogóle nie myślałam :D Ale najwidoczniej masz dar przewidywania przyszłości! :)
Wyszły "kluchy" z jednego powodu: Gabe i Alex tak się kochają, że chcieli, żeby ten moment był jak najbardziej przyjemny i warty zapamiętania. Więc wiesz, nie chcieli się nawzajem skrzywdzić, a jednocześnie bardzo się stresowali. Nie wiem jak to opisać dokładniej :v
Co do tego "- Głodny?" to masz po części rację, że było to spowodowane tym, że znają się tak dobrze. Wiesz, Alex chciał być ostrożny, bo nie wiedział dokładnie w jakim stanie jest Gabe, ale był pewien, że chłopak się tak martwił, że nawet nie przejmował się jedzeniem, więc kupił mu drożdżówkę ;)
Dzięki, zdałam praktyczny za 3 razem, bo wcześniej rozłożyłam się na głupotach (o których nie będę tu pisać, bo wstyd XD). A szkoła, jak to szkoła - niby jestem przyzwyczajona do zapierdzielu, ale no cóż, ciężko jest. Zostało 6 miesięcy i to jest jednocześnie tak cholernie dużo i tak cholernie mało, że oba te przypadki powodują u mnie irracjonalny strach :c Oj tak, takie wakacje mi się przydadzą :v Być może skończę te opowiadanie do maja (kto wie?), więc zacznę coś nowego (któż to wie?)...
"A imię jego czterdzieści i cztery" to wers z "Dziadów cz. III", który mi się skojarzył z tą liczbą :P No cóż, może zdam ten ustny polski... jakoś D:
Oduściskuję Cię! <3
Tyle czekałam na ten rozdział :0 Świetny. Bardzo mi się podoba :D chyba przeczytam jeszcze raz :D Czekam na nastepny rozdzial <33
OdpowiedzUsuń2 sprawy. Pierwsza i najważniejsza: Gratuluję zdania prawka <3 Kolega z klasy zdał dopiero za 4 razem XD Druga sprawa: Rozdział epicki <3 "Od dawna wiedziałem, że opętał cię jakiś demon!" skisłam ze śmiechu, kiedy to przeczytałam XDDDDDDD Nie to, że mam coś do opętania XDDDDDDDD Ale potem, w pokoju Gabriela <3 Nie martw się, też mnie w tym roku czeka matura :/ Nauczycielce od rysunku i malarstwa najwyraźniej nie obchodzi fakt, że mamy przedmioty maturalne do nauczenia i każe nam brać udział w konkursach, które (nie oszukujmy się) zabierają dużo cennego czasu :/ Mamy szkicować, mamy malować, bo to jest sens naszego jakże nudnego życia XDDDD Ale co tam, czekam na więcej <3
OdpowiedzUsuńhej, chyba zapadłaś w sen zimowy !!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńChciałabym, ale niestety mam do wyboru tylko sen maturalny ;)
Usuńa jest szansa że się przebudzisz ? naprawdę bardzo a bardzo fajne opowiadanie , proszę pisz
OdpowiedzUsuńjednak chyba nie doczekamy się dalszych rozdziałów , a szkoda .... że autorka tak nie szanuje swoich czytelników , wręcz zlekceważyła
OdpowiedzUsuńZlekceważyła? Poważnie? Przecież autorka wszędzie pisze, że notki będą pojawiać się rzadko, ponieważ ma maturę w tym roku. To chyba logiczne, że musi zapierdalać, więc drogi czytelniku, wrzuć na luz. Ja również nie mogę doczekać się kontynuacji, ale są rzeczy ważne i ważniejsze. Na chuj pisać dziewczynie komentarze, które tylko sprawią jej przykrość, skoro to nawet nie jest jej wina?
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńprzywitanie miłe, rodzice go odtrącili, ale właśnie tego się spodziewałam i jaka intymna sytuacja...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia