Rozdział XLIV

Wrażenie nierealności nie odstępowało mnie ani na krok, nawet gdy doktor Kurosawa przeprosił mnie i matkę na chwilę, przychodząc na poranny obchód. Wyszliśmy wtedy z sali, by oprzeć się o ścianę tuż obok drzwi. Mama od rana uśmiechała się do mnie promiennie z pewną dozą nieśmiałości i widziałem, że usilnie próbowała poruszyć temat mojej wcześniejszej rozmowy i domniemanej dziewczyny. Na szczęście było to dla niej zbyt trudne, bo nigdy nie opowiadaliśmy sobie o takich sprawach, a ja nie zamierzałem rozpoczynać tego tematu. Niestety, ale w tym momencie zdałem sobie sprawę, że przez moje gardło nigdy nie przeszłyby słowa „Jestem gejem” kierowane do któregoś z rodziców.

Doktor Kurosawa wyszedł z sali, uścisnął mi dłoń i uśmiechnął się do matki. Za nim podążało dwóch asystentów, najprawdopodobniej studentów medycyny, a na ich twarzach błąkały się niepewne uśmiechy.

                - Wszystko wskazuje na to, że pana przybycie sprawiło, że pana ojciec poczuł się lepiej – powiedział do mnie lekarz, zapisując coś w podręcznym notesie. – Jak tak dalej pójdzie, to za kilka dni będziemy mogli wypisać go do domu, gdzie będzie się czuł bardziej komfortowo.

Matka słysząc to, uniosła dłonie do twarzy i przeżegnała się nerwowo.

                - To wszystko, co mogę na razie stwierdzić. Jeśli pacjent nie będzie się denerwował i będzie przyjmował regularnie leki, to jesteśmy na dobrej drodze do przedłużenia jego życia nawet o miesiąc.

Zagryzłem wargi, słysząc wzmiankę o jakiejkolwiek ramie czasowej przeznaczonej dla mojego ojca. Nikt tak naprawdę nie wiedział ile mu zostało; można było jedynie zgadywać na podstawie obserwacji stanu jego zdrowia… Równie dobrze mógł żyć jeszcze kilka lat, bo zdarzały się takie cuda, albo mógł przeżyć zaledwie kilka dni…

                - Dziękuję bardzo – mruknąłem i odsunąłem się, by zrobić przejście dla studentów kroczących za lekarzem.

Weszliśmy razem z matką z powrotem do sali, widząc, że ojciec zapadł w drzemkę. Chuda postać leżąca pod kołdrą oddychała miarowo, śniąc o czymś, co na zawsze pozostanie dla mnie tajemnicą.

***

Późnym popołudniem telefon, który chwilowo należał do mnie, rozdzwonił się w mojej kieszeni. Siedziałem wtedy przy łóżku ojca, wpatrując się w ciszy w okno. Zanim odebrałem, moje i mamy spojrzenia spotkały się, więc zostałem nagrodzony uśmiechem.

                - Halo? – Mruknąłem, wychodząc na korytarz i przymykając za sobą drzwi.

Ruszyłem wzdłuż korytarza, czując się bezpieczniej z dala od matki, która zdolna była do dopuszczenia się aktu podsłuchiwania. W słuchawce najpierw usłyszałem trzask, a potem podekscytowany głos Alexa.

                - Halo, Gabe!

Mimowolnie uśmiechnąłem się, słysząc swojego chłopaka; po prostu tak już na mnie działał. Mijając pokój pielęgniarek, zobaczyłem dwie kobiety pijące herbatę przy stoliku, które przyjrzały mi się z ciekawością.

                - Jak podróż? Gdzie jesteś?

                - Burza uspokoiła się dopiero nad ranem, ale podczas lotu nie było żadnych problemów. Jadę właśnie taksówką pod szpital i podziwiam miasto, w którym się wychowałeś. Wcale nie jest takie brzydkie jak mówiłeś. 

Poczułem igiełki ekscytacji, słysząc, jak blisko znajduje się Alex. Oczywiście chciałem wyjść przed szpital by czekać na niego i powitać go należycie, ale bałem się oddalać od ojca na zbyt duże odległości. Tak na wszelki wypadek wolałem zostać na oddziale.

                - Okej, jak już będziesz w szpitalu, to pojedź windą na czwarte piętro. Kup sobie buty ochronne w automacie. Będę czekał przy drzwiach.

To mówiąc, obejrzałem się przez ramię, wypatrując nie wiadomo czego obok drzwi sali, gdzie znajdowali się moi rodzice. Nie zauważając nic, ruszyłem do wyjścia z oddziału, czując rosnącą ekscytację.

                - Właśnie dojechałem. Do zobaczenia za chwilę.

                - Cześć.

Wciskając czerwoną słuchawkę uświadomiłem sobie, że Alex rzucił wszystko by jak najszybciej znaleźć się tutaj ze mną. Rzucił wszystko tak, jakbym był najważniejszym aspektem jego życia…

Stanąłem przy drzwiach, opierając się jednym ramieniem o ścianę i wpatrywałem się w swoją zniekształconą w szybie twarz. Po chwili zacząłem tupać ze zdenerwowania nogą i zerkać co chwilę na zegarek. Minęło pięć minut, potem kolejne pięć, a Alex się nie pojawiał. Oczywiście poczułem irracjonalny strach, że coś mu się stało, ale właśnie wtedy winda rozsunęła się i na korytarz wkroczył Smith. Miał na sobie puchową kurtkę i czapkę, którą dostał na święta od Jaspera i Maxxiego. Rozglądał się chwilę za automatem, a gdy go znalazł, kupił sobie obuwie ochronne. W jednej z rąk trzymał plecak, a na ustach dzierżył uśmiech.

Otworzyłem drzwi oddziału, wpuszczając go do środka. W pierwszym odruchu oczywiście wtuliłem się w jego ramiona, co ten przyjął z zadowoleniem, ale potem szybko się opanowałem. Spojrzałem w stronę sali, gdzie byli moi rodzice i z ulgą uznałem, że matka nas nie obserwowała. Jeśli miałem tego dnia przyznać się rodzicom do bycia gejem, to wolałem zrobić to po swojemu, a nie przez wpadkę.

                - Głodny?

Jakby na odpowiedź zaburczało mi w brzuchu, a gdy Alex wyciągnął z plecaka drożdżówkę, moje ślinianki zaczęły intensywnie pracować. Zdałem sobie sprawę, że nie jadłem niczego prawie od dwóch dni.

                - Dziękuję – mruknąłem z wdzięcznością, wgryzając się w bułkę.

                - Nie ma za co – odpowiedział chłopak, gładząc mnie delikatnie po włosach, przez co przymknąłem oczy z przyjemności.

Żując, układałem w głowie misterny plan jak rozegrać całą tę farsę z rodzicami. Wejść razem z Alexem, czy wejść sam, a potem go zawołać? Niby takie małe nic nie znaczące szczegóły, a mogły zaważyć o wszystkim…

                - Jak tam twój ojciec? – Zapytał Alex, rozpinając kurtkę i ściągając czapkę.

Czułem na sobie jego wzrok, więc spokojnie przeżułem kęs drożdżówki i mruknąłem:

                - Jego doktor prowadzący mówi, że wszystko jest w porządku. O ile u osoby śmiertelnie chorej może być wszystko w porządku…

Choć tego na razie nie potrzebowałem, poczułem jak Smith otacza mnie swoimi silnymi ramionami w geście otuchy.  Było mi dobrze w jego uścisku, więc nie wyślizgnąłem się z niego nawet, gdy obok nas przeszła pielęgniarka i obrzuciła nas długim spojrzeniem.

                - Alex… Słuchaj… Myślę, że nadszedł czas na powiedzenie moim rodzicom o… o nas.

Smith spojrzał na mnie tak, jakbym mówił po japońsku, a potem przez jego twarz przeszła lekka fala strachu. Chłopak rzucił mi poważne spojrzenie.

                - Jesteś tego pewien? – Zapytał, a potem dodał: - Oczywiście popieram twoją decyzję w stu procentach, ale czy jesteś tego pewien?

Pokiwałem spokojnie głową, choć nie do końca sobie wszystko przemyślałem. Ale jeśli nie dzisiaj, to kiedy?

                - Okej… A jaki jest plan?

Podrapałem się po karku nerwowo.

                - Spontaniczność przede wszystkim?

Alex westchnął ciężko, ale koniec końców wyszczerzył się do mnie.

                - Za to cię właśnie kocham.

Jego niespodziewane słowa przyprawiły mnie o lekkie rumieńce, więc ruszyłem korytarzem w stronę sali ojca, a Smith podążył za mną w milczeniu. Tuż pod drzwiami zawahałem się i przystanąłem, a Alex wpadł na mnie.

                - Co się stało? – Szepnął nerwowo.

Najwidoczniej nie tylko ja tak bardzo się stresowałem – on też przejmował się tą sytuacją, ale nie dawał tego po sobie poznać.

                - Wejdę sam, a potem cię zawołam, okej?

                - Niech będzie – mruknął, a potem cmoknął mnie szybko w usta. – Powodzenia.

Rzuciłem mu ciepły uśmiech, czując na wargach mrowienie spowodowane jego pocałunkiem, a potem otworzyłem drzwi i wsunąłem się do pomieszczenia. Matka siedziała przy łóżku ojca i karmiła go zieloną papką, a gdy usłyszała szczęk klamki, spojrzała na mnie przez ramię.

                - Ważny telefon? – Zapytała jak gdyby nigdy nic.

Przysunąłem sobie taboret i usiadłem obok niej. Rzuciłem ojcu delikatny uśmiech i wbiłem wzrok we własne splecione na podołku dłonie.

                - Tak – odpowiedziałem po krótkiej chwili wahania.

                - Od twojej dziewczyny? – Matka była naprawdę dociekliwa i po raz pierwszy poruszyła tak trudny temat.

                - Mniej więcej – zastosowałem stary dobry trik z odpowiedzią wymijającą.

Matka rozpromieniła się, a talerz z kolacją ojca prawie zsunął jej się z kolan, ale w ostatniej chwili złapała go wolną ręką.

                - A kiedy będziemy mogli ją poznać?

Czekałem właśnie na tego typu pytanie – to był dla mnie znak, by wstać, podejść do drzwi i z bijącym sercem uchylić je. Moje i Alexa spojrzenia spotkały się w szparze między drzwiami, a ich framugą, a wtedy poziom mojego zdenerwowania sięgnął zenitu.

                - Teraz – odpowiedziałem na zadane przez matkę pytanie. – Wejdź – mruknąłem do Alexa, uchylając szerzej drzwi.

Koszykarz wszedł powoli do pomieszczenia, przedtem biorąc głęboki wdech. Pod wpływem stresu trochę się garbił, wiec wydawał się niższy i mniejszy niż był w rzeczywistości.

                - Dzień dobry – wydukał, starając się opanować drżenie głosu.

Złapałem go za dłoń i splotłem nasze palce, by dodać mu i sobie otuchy. Staliśmy tak obok siebie, patrząc na zastygłych w miejscu Phantomhive’ów. Między nami zapadła długa i głęboka cisza, a potem matka w szoku przeżegnała się nerwowo.

                - Gabriel, to jest jakiś głupi żart, prawda? Znów próbujesz robić nam na złość?

                - Nie, to nie…

                - MÓJ JEDYNY SYN NIE MA PRAWA BYĆ PEDAŁEM – ryknął ojciec, przerywając mój wywód. - O BOŻE, CZYM JA CI TAK ZGRZESZYŁEM, ŻE WYSTAWIASZ MNIE NA TAK TRUDNE PRÓBY?! – Zawył, wlepiając wzrok w sufit zupełnie tak, jakby naprawdę znajdował się na nim sam Bóg.

Jego twarz przybrała buraczkowy wyraz i miałem wrażenie, że jego ciało zaraz rozpadnie się na milion drobnych kawałków. Mimowolnie ja i matka rzuciliśmy się w jego stronę, ale ten odrzucił nas chudym ramieniem, w którym nadal było tak dużo siły.

                - WIEDZIAŁEM, OD DAWNA WIEDZIAŁEM, ŻE OPĘTAŁ CIĘ JAKIŚ DEMON – tutaj ojciec przerwał, zanosząc się długim i wyczerpującym kaszlem.

Już więcej nic nie powiedział, tylko nadal kaszlał i to coraz gorzej, więc wystraszona matka wcisnęła guzik przywołujący pielęgniarkę i rzuciła się w stronę ojca, by poklepać go po plecach. Stałem obok łóżka, nie wiedząc co ze sobą zrobić, a słowa rodziców nadal do mnie nie dotarły. Miałem pustkę w głowie, a skronie pulsowały mi od bólu, który nagle się w nich pojawił. Matka spojrzała na mnie i podała mi klucze, które wyciągnęła z kieszeni.

                - Jedź do domu, już nie jesteś tutaj potrzebny.

Odruchowo wziąłem od niej pęk znajomych kluczy i wgapiłem się w nie głupio. Potem zacisnąłem je w pięści i ruszyłem w stronę Alexa, zabierając po drodze wszystkie swoje rzeczy. Wychodząc, w drzwiach minąłem się z dwoma masywnymi pielęgniarkami, których twarze naznaczone były zimną powagą. Na korytarzu Smith próbował coś do mnie powiedzieć, zatrzymać mnie i porozmawiać, ale odtrąciłem go i nadal szedłem przed siebie. Nie byłem w stanie uczestniczyć w interakcjach międzyludzkich; walczyłem z cisnącymi się do oczu łzami i z wielką, niemożliwą do przełknięcia gulą, która nagle pojawiła mi się w gardle. Dopiero kiedy opuściłem oddział i zbiegłem po schodach na parter, a potem wyszedłem ze szpitala na szary świat, wszystko do mnie dotarło. 

Zostałem odrzucony przez rodziców, a ojciec myślał, że jestem opętany.

Ale tak naprawdę, czego się po nich spodziewałem? Że otworzą ramiona, przytulą mnie i pogłaszczą po głowie, mówiąc „Akceptujemy cię takim, jakim jesteś, bo jesteś naszym synem”? Nawet w najlepszych snach taka sytuacja byłaby niemożliwa. To byli moi rodzice; w ich żyłach płynęła przecież Phantomhive’owska krew.

                - Masz drobne na taksówkę? – Zapytałem Alexa, a mój własny głos przeraził mnie.

Był zbyt zimny i wyrachowany; zupełnie tak, jakbym wrócił do tego starego Gabriela, którym byłem na początku liceum. Tego, który wolałby, żeby następny dzień nie nadszedł. Tego, który zawsze nastawiał się pesymistycznie, by nie zostać zranionym.

                - Mam.

W twarzy chłopaka widziałem zdziwienie, które wywołało moje zachowanie i mimo, że było mi z tego powodu głupio, nic z tym nie zrobiłem. Ruszyłem w stronę taksówki, niosąc ciężką torbę w milczeniu.

                - W takim razie jedziemy do domu.

***

Dopiero widok betonowego osiedla, na którym spędziłem trzy czwarte swojego życia, przyprawił mnie o utratę kontroli nad emocjami. W głowie pojawiły mi się wszystkie wspomnienia – te złe, jak i te dobre, które kiedyś się zdarzyły właśnie w tym małym miejscu na ziemi, kierującym się swoimi własnymi zasadami. Gdy stanęliśmy, Alex wziął się za regulowanie opłaty za taryfę, a ja nie czekając na niego, wysiadłem z auta. Mżyło, więc moja twarz od razu pokryła się wilgotną warstwą deszczu, która nieco mnie orzeźwiła.

Oto stałem naprzeciw bloku numer 15, w którym to żyłem i wychowywałem się prawie przez szesnaście lat. To było miejsce, którego nienawidziłem, a do którego równocześnie żywiłem sentyment. Stałem tak chwilę, czekając, aż taksówka odjedzie, a potem ruszyłem brukowanym chodnikiem, zmierzając do wejścia do klatki schodowej. Pokonałem dokładnie dziewięć kamiennych schodów, a Smith podążał tuż za mną. Wspięliśmy się na parter i stanęliśmy naprzeciw ciemnych drzwi opatrzonych numerem dwa, na górze których królował napis „C + M + B”. Wyciągnąłem klucze z kieszeni, czując strach i poddenerwowanie, i próbowałem włożyć jeden z nich do zamka, jednak ręce trzęsły mi się jak u paralityka i nie mogłem trafić otwór.

Alex położył swój plecak na ziemi i podszedł do mnie od tyłu. Objął mnie ramionami, a jedna z jego rąk przykryła moją dłoń i ustabilizowała jej ruchy. Razem włożyliśmy klucz do zamka, a potem przekręciliśmy go w prawo. Drzwi ustąpiły po dwóch obrotach, więc wzięliśmy bagaże i weszliśmy do środka. Mój strach i zdenerwowanie nieco ustąpiły, gdy zobaczyłem jak niewiele rzeczy zmieniło się w całym mieszkaniu. Oczywiście nie było ono zbyt duże, nawet jak na mieszkanie w bloku. Stanowiły je tylko dwa pokoje, przedpokój, kuchnia oraz łazienka z ubikacją. Z tego co widziałem, nowością była jedynie lodówka oraz płaski Samsung, który zastąpił starego Panasonica - najwierniejszego towarzysza wieczorów. Mój pokój wyglądał prawie tak samo jak wcześniej – rodzice tylko poznosili do niego niepotrzebne lub zawadzające im rzeczy z innych pomieszczeń, ale reszta stała tak, jak to zostawiłem ją sześć miesięcy temu.

                - To twój pokój? – Zapytał Alex cicho tuż przy moim uchu, więc chcąc nie chcąc, podskoczyłem ze strachu.

                - Tak – potwierdziłem jego przypuszczenia, ściągając kurtkę i rzucając ją na łóżko.

Zacząłem rozglądając się po pokoju, czując kolejny przypływ wspomnień i wtedy zauważyłem, że na komodzie pojawiła się jeszcze jedna rzecz, której sam tutaj nigdy nie postawiłem. Była to mała ramka ze zdjęciem, na którym widniała trójka młodych Phantomhive’ów. Kadr uchwycił jeden z najlepszych dni naszego rodzinnego życia, kiedy to byliśmy na spacerze w zoo. Miałem wtedy może z pięć lat, a ojciec trzymał mnie na barana. Matka wtulona była w jego ramię i obydwoje wyglądali na naprawdę kochającą się i szczęśliwą parę. Ja również wyglądałem na zadowolonego z życia. Podszedłem bliżej, by przyjrzeć się zdjęciu i wtedy zauważyłem, że ramka była jedynym niezakurzonym elementem tego pokoju. Poczułem w sercu lekkie ukłucie, ale nie wiedziałem co o tym sądzić.

                - A więc to tu żyłeś przez tyle lat, dopóki się nie wyprowadziłeś? – Alex próbował nawiązać rozmowę i wcale nie miałem mu tego za złe.

Spięcie i złość powoli mijały, tym bardziej, że pokój wpływał na moje nerwy kojąco. Zzułem buty, a potem położyłem się na łóżku, przymykając na chwilę oczy.

                - Tak, praktycznie od narodzin.

Smith widząc moją poprawę nastroju, również zrzucił buty i ułożył się obok mnie na łóżku. Podparł łokciem głowę i zaczął gładzić mnie dłonią po policzku. Nie wytrzymałem na sobie jego spojrzenia, więc wtuliłem się w niego, dopasowując głowę do wgłębienia przy jego obojczykach.

                - Wiesz, że to nie koniec świata, prawda?

Pokiwałem głową; dokładnie wiedziałem o co mu chodziło, choć nie sprecyzował swoich słów.

                - Może sobie to jeszcze przemyślą, a może nie. Najważniejsze jest to, że mamy siebie. Że jesteśmy tu i teraz ze sobą. To się najbardziej liczy.

Przymknąłem oczy, słuchając jego uspokajającego, głębokiego głosu. Powoli odzyskiwałem zdolność do racjonalnego myślenia i było mi z tym niesamowicie dobrze.

                - Wątpię, żeby zmienili swoje podejście. To są moi rodzice, oni nigdy niczego nie przemyślają, tylko zawsze idą na żywioł.

Gdy mówiłem, moje usta ocierały się o szyję chłopaka, przyprawiając go o zagryzienie dolnej wargi. Przez chwilę nawet robiłem to z premedytacją, czerpiąc satysfakcję z tego, jak działałem na Alexa.
                - Nadzieja umiera ostatnia…

                - Nadzieja jest największym złem, ponieważ przedłuża męki człowieka…

To mówiąc, ocierałem wargi o szyję chłopaka, z zadowoleniem zauważając, że wywołałem u niego gęsią skórkę.

                - Myślę, że cytowanie Nietzschego jest trochę nie na miejscu…

W tym momencie zrozumiałem dlaczego chłopak starał się ignorować mojego poczynania. Podejrzewałem, że Alex najzwyczajniej na świecie chciał pokazać mi, że jest ze mną tutaj nie po to, by baraszkować, tylko by mnie wspierać.

                - To co w takim razie jest na miejscu?

Moja dłoń zawędrowała na jego klatkę piersiową, by spokojnie, nie spiesząc się, wkraść się pod jego koszulkę. Spojrzałem mu w oczy z pewną dozą zawstydzenia, bo czułem jak na policzki wstępują mi rumieńce, zupełnie tak, jakbyśmy mieli pocałować się pierwszy raz w życiu. Potem podciągnąłem się lekko i złożyłem całusa w kąciku jego ust, na co on zaskoczony rozchylił wargi, więc skorzystałem z okazji i pogłębiłem pocałunek. Jednocześnie zmieniłem pozycję tak, że Alex leżał na plecach, a ja siedziałem mu na biodrach, pochylając się nad nim.

                - Nie wiem co jest na miejscu, ale nie chciałbym, żebyś się do czegoś zmuszał, żeby wynagrodzić mi to, jak przyjęli mnie twoi rodzice…

Słowa chłopaka przyciągnęły mnie z powrotem na ziemię. Spojrzałem na niego, podnosząc prawą brew w geście zdziwienia.

                - Czyli myślisz, że stoi mi po zaledwie jednym całusie dlatego, że się do czegoś zmuszam?

Alex zawstydził się, a jego twarz przybrała czerwony kolor. Rozczulił mnie ten widok, a jeszcze bardziej spotęgował to fakt, że chłopak najzwyczajniej na świecie był zdenerwowany.

                - No… nie…

                - Więc wyluzuj, skarbie. Nie robię nic wbrew sobie, okej?

                - Okej…

Po tym Alex pocałował mnie mocno, a jego dłonie wsunęły mi się pod koszulkę, delikatnie dotykając każdy fragment mojego ciała. Tego wieczora czułem wszystko ze spotęgowaną mocą – jego palce muskające moją skórę, jego ciepły oddech owijający moją szyję… W pokoju panował półmrok, gdyż na dworze robiło się powoli ciemno. Mimo tego widziałem jego wzrok, którym mnie obdarzał – widziałem, jak bardzo mnie pożąda, a ja pożądałem go tak samo mocno.
Jednak to ja byłem tą osobą, która musiała zrobić kolejny krok, który świadczył o tym, że niewinne całowanie miało przekształcić się w coś więcej. To ja otarłem się kolanem o jego krocze, a potem rozpiąłem mu pasek od spodni. Wtedy dopiero Alex wiedział już, że pozwalam mu przejąć inicjatywę. Po chwili leżałem już pod nim, całkowicie oddając się w jego łaski i starając się odwzajemniać jego pieszczoty.

Moja koszulka wylądowała gdzieś na środku pokoju, a chwilę później dołączyły do niej spodnie i koszula Alexa. Atmosfera w pomieszczeniu robiła się coraz bardziej gorąca, a nasze oddechy ze spokojnych przeszły w urywane i krótkie. Po mieszkaniu niosły się mokre odgłosy naszych pocałunków i od czasu do czasu skrzypienie łóżka wywołane ciężarem naszych ciał.

                - Gabe, chciałbym spróbować coś zrobić. Czy mógłbyś leżeć na razie i nic nie robić? – Zapytał nagle Smith.

Kiwnąłem głową i położyłem się, podkładając sobie poduszkę pod głowę, a koszykarz sięgnął do plecaka i wyciągnął z niego średniej wielkości pomarańczową buteleczkę.

                - Co to? – spytałem, choć podejrzewałem już co zawierała.

Nie dostałem odpowiedzi, ale fakt, że Alex zarumienił się jeszcze bardziej, utwierdził mnie w moim przekonaniu. Chłopak otworzył buteleczkę i wylał trochę płynu na dłonie, a potem wtarł go w nie lekko. Od razu do moich nozdrzy doszedł przyjemny zapach pomarańczy i cynamonu.

Alex zaczął od moich sutków – najpierw masował je okrężnymi, silnymi ruchami, a potem stawał się coraz bardziej delikatny, choć pod koniec do pieszczoty użył ust, a nawet zębów. Następnym punktem był brzuch i pępek, które również zostały rozmasowane, co prawda nie tak dokładnie jak sutki, ale widziałem, że chłopak nie może się już doczekać kolejnego etapu, który oczywiście czekał go w moich bokserkach. Wszędzie dookoła roznosił się zapach pomarańczy i cynamonu, od którego zaczęło mi się już lekko kręcić w głowie.Moje myśli powróciły na ziemię w momencie, gdy dłonie Alexa wsunęły się pod moją bieliznę, by ująć mojego penisa. Tego wieczoru, tu w dole, również czułem wszystko podwójnie intensywniej, więc całe moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Wtedy właśnie zrozumiałem na czym polegała strategia Smitha – chłopak chciał pobudzić powoli każdy mój zmysł, bym bez problemów mógł przejść przed finał zabawy. Dłonie Alexa znające już moje czułe punkty, pieściły mnie, przez co balansowałem wciąż na granicy szaleństwa i racjonalności. W pewnym momencie, gdy poczułem pierwsze oznaki orgazmu, a Smith również je rozpoznał, zaprzestał tych czynności i kazał przewrócić mi się na brzuch. Z ociąganiem wykonałem jego rozkaz, patrząc jak nabiera w dłonie kolejnej porcji pomarańczowo-cynamonowego specyfiku.

Tym razem zaczął od karku, a ja czułem jak pod wpływem jego dłoni wszystkie spięte dotąd mięśnie rozluźniają się, dając uczucie ulgi. Chłopak rozmasował mi całe plecy, raz po raz podgryzając moje czułe punkty na szyi, przez co dostawałem ciepłych dreszczy. Kiedy się nade mną pochylał, czułem jak jego twardy członek wbija się w moje pośladki i nie mogłem doczekać się, aż znajdzie się wewnątrz mnie. Ciepłe dłonie Alexa zjechały nieco niżej, przyprawiając mnie o kolejne dreszcze. Potem chłopak obłapił moje pośladki i zaczął masować je, raz po raz, niby to przypadkowo, zawędrowując palcem dalej niż zwykle. Doprowadzało mnie to do skraju podniecenia, ale nie chciałem go pośpieszać; tempo, które narzucił było idealne, bo nie musieliśmy się nigdzie śpieszyć, ani nie baliśmy się, że ktoś nas przyłapie. Mogliśmy cieszyć się chwilą i czerpać z niej jak najwięcej.

Gdy Alex po raz trzeci nabrał specyfiku w dłonie, wiedziałem już co mnie teraz czeka, więc rozchyliłem nieco nogi i rzuciłem chłopakowi pożądliwe spojrzenie przez ramię. Chwilę później poczułem jak jego palec wchodzi w moje wnętrze i uczucie to było jednocześnie dziwne i niesamowicie przyjemne. W głowie kołatała mi myśl: „Jakby to było poczuć w sobie jego penisa?”, ale odrzuciłem ją z prostego powodu; bo za chwilę miałem poznać odpowiedź na te pytanie.

Do palca dołączył drugi i w tym momencie poczułem lekkie ostrzeżenia bólu, jednak nie wiedziałem, czy był on rzeczywisty, czy pojawił się dlatego, że się go obawiałem. Miarowe ruchy dłoni Alexa sprawiały, że coraz bardziej nie mogłem doczekać się finału, a myśli te rozgrzewały mnie od środka. Przy trzecim palcu poczułem już prawdziwy ból, a w oku zakręciła mi się łza, ale nie zwracałem na to uwagi, bo chwilę później ból ten został zastąpiony przez przyjemność. Po kilku miarowych ruchach chłopak stwierdził, że najwyraźniej jestem gotowy, więc pomógł mi przewrócić się na plecy.

                - Czy… czy chciałbyś zrobić… to w jakiejś określonej pozycji? – Zapytał drżącym głosem.

Jego zdenerwowanie rozczuliło mnie, choć nie powiem, lekko mi się udzieliło. Oto właśnie miałem stracić dziewictwo – nie to, żeby mi jakoś specjalnie zależało na jego zachowaniu, ale miałem stracić je po raz pierwszy i ostatni w życiu.

                - Nie myślałem nad tym… Ale najpierw chciałbym też tobie zrobić dobrze…

Moje podniecenie nie pozwalało mi na wymasowanie całego jego ciała tak, jak on zrobił to mi, bo miałem wrażenie, że zaraz eksploduję od środka. Uklęknąłem więc, uprzednio zsuwając Alexowi spodnie i rzucając swoje bokserki w kąt, a potem zająłem się penisem Smitha. Najpierw krótko pieściłem go ręką, rozsmarowując preejakulat po całym jego członku, a potem bez ostrzeżenia wsunąłem go sobie całego do ust, aż po jądra. Alex jęknął przeciągle, przyprawiając mnie tym o dreszcze, a ja starałem się utrzymać z nim kontakt wzrokowy. Powtórzyłem ustami kilka razy tę czynność, a potem zacząłem lizać jego penisa po bokach, starając się nie ominąć ani jednego miejsca. Jednocześnie wykonywałem jedną z dłoni miarowe ruchy w górę i w dół, a drugą pieściłem jego jądra. Chłopak wplótł palce w moje włosy, nadając odpowiedni rytm moim ruchom, a chwilę później jęknął.

                - Wystarczy, już wystarczy!

Przez jego ciało przeszedł lekki dreszcz, więc poznałem, że jeszcze chwila, a doszedłby w moich ustach, więc przerwałem pieszczotę i dałem mu chwilę na złapanie oddechu. Cały czas myślałem o tym, jaka pozycja byłaby dla nas najlepsza, ale do głowy przychodziły mi jedynie lekcje wychowania do życia w rodzinie, które prowadziła pani Spencer. Nie mogąc znaleźć innej inspiracji, stwierdziłem, że ta z WDŻtu nie jest najgorsza, więc ułożyłem się na łóżku na plecach, a potem podłożyłem sobie poduszkę pod pośladki i rozszerzyłem nogi w zapraszającym Alexa geście. Równocześnie mimo pewności siebie, czułem ogromne zdenerwowanie i niepewność.

Chłopak nachylił się nade mną i pocałował mnie mocno, jedną ręką pieszcząc mojego penisa, a drugą wsuwając i wysuwając ze mnie palce.

                - Jesteś gotowy? – Zapytał z wypiekami na twarzy.

                - Tak – odmruknąłem, będąc tak samo zdenerwowanym jak on.

Nadal trochę bałem się bólu, ale widok Alexa wyciskającego prawie że pół buteleczki specyfiku na swoje dłonie i penisa, łagodził lekko ten strach. Kiedy Smith był już gotowy, chwycił moje uda tak, że każde z nich znajdowało się po boku jego ciała, a rękoma przyciągnął mnie do siebie za biodra. Znów nachylił się nade mną, by dosięgnąć moich ust, a jednocześnie jego dłonie nastawiały penisa pod odpowiednim kątem. Starałem się skupić na całowaniu, a nie na tym, co działo się w dole, ale gdy główka jego członka zaczęła we mnie wchodzić, poczułem pierwsze oznaki nadchodzącego bólu. Jednak nie powiedziałem nic, tylko czekałem aż pochłonie mnie przyjemność. Z każdą chwilą penis Alexa wchodził we mnie coraz głębiej, ale na szczęście chłopak robił to powoli, więc aż tak bardzo nie bolało. Z każdą chwilą przyjemność stawała się również coraz większa.

Mniej więcej gdy połowa członka Alexa znajdowała się już w moim wnętrzu, chłopak jęknął przeciągle i jednym gwałtownym ruchem wsunął się we mnie aż po jądra, przez co z zaskoczenia wbiłem mu paznokcie w skórę na plecach. Moje wnętrze rozdarł ból, ale dopóki Alex nie poruszał się, dawałem sobie radę z tym bólem i po chwili to ja sam zacząłem nieśmiało poruszać biodrami. Chłopak pochwycił mój rytm, więc zaczęliśmy współpracować, by razem dojść do finału.

Alex zagryzał wargi i raz po raz sięgał do mojej twarzy by pogładzić mnie po policzku lub ustach. Ja nie pozostawałem mu dłużny i obsypywałem pocałunkami każdy fragment jego ciała, do którego dosięgałem. Obydwaj poruszaliśmy miarowo biodrami, a przy każdym jego ruchu odczuwałem wręcz rozkosz, która dosięgała dreszczami nawet moich palców u stóp. Nie wiem jak długo byłbym w stanie wytrzymać taką przyjemność, ale czułem tylko ją i wielką euforię, nic więcej. Liczył się dla mnie tylko ten moment; żadna przyszłość ani przeszłość nie wchodziła mi nawet w kadr.

                - Gabe, już jestem blisko – jęknął Alex.

Odgłosy, które wydawał podniecały mnie jeszcze bardziej; głównie chodziło o to, że taki męski chłopak jak on był w stanie wydawać z siebie urywane, wręcz piskliwe dźwięki, o które nikt by go nie podejrzewał. Nie ukrywam, że ja również poszczyciłem się takimi jękami, ale przy nim bardziej to kontrastowało.

Ja również byłem blisko orgazmu – czułem mrowienie w podbrzuszu i wiedziałem już, że to będzie najlepsze szczytowanie w moim życiu. Zwiększyłem tempo ruchów bioder, choć wcześniej myślałem, że szybciej nie da rady nimi poruszać i poczułem jak Alex nagle spina się, a jego ciało przechodzi potężny dreszcz, po którym wewnątrz mnie rozlało się niesamowite ciepło. To z kolei sprawiło, że chwilę później także doszedłem, dysząc ciężko jak po sprincie.

Chłopak wysunął się ze mnie i opadł całym ciałem na mnie i ta cielesność – ta bliskość i wzajemne uspokajanie oddechu wydała mi się najbardziej intymną częścią całego… aktu seksu. Tak, tak, proszę państwa, seksu. S-E-K-S-U. Takiego, który uprawiają „dorośli” i do których to od dzisiaj ja wraz z Alexem również należałem. Seksu, o którym jeszcze sześć miesięcy temu nawet nie śniłem, a który uprawiałem przed chwilą ze swoim chłopakiem, po raz pierwszy w życiu. W głowie oprócz poczucia spełnienia, krążyła mi myśl: „Ile to rzeczy może zmienić się w ciągu połowy roku?”. U mnie zmieniło się wiele. I to na lepsze.

Coś kazało mi spojrzeć na zegar cyfrowy stojący na komodzie, więc zrobiłem to i z niemałym zdziwieniem stwierdziłem, że wybiła właśnie godzina dwudziesta trzecia trzydzieści dwa. Nie zastanawiałem się jednak nad tym dłużej, tylko pogładziłem Alexa po głowie i pocałowałem go w czoło, na co ten mruknął zadowolony, wtulając się we mnie jeszcze mocniej.

                - Nie wiem jak ty, ale jeszcze nigdy nie czułem się tak dobrze jak teraz – szepnąłem mu do ucha.

Chłopak uchylił oczy i spojrzał na mnie z radością.

                - Seks z tobą to najprzyjemniejsza rzecz, jakiej doświadczyłem w całym moim życiu.

Przez jego słowa poczułem iskry podniecenia, ale byłem zbyt zmęczony, by kontynuować temat.

                - Chodźmy spać – mruknąłem sennie, poprawiając kołdrę, którą przygniotło ciało Alexa.

                - Mhm~

Chłopak przewrócił się na bok, tak, że leżał obok mnie, a ja przykryłem nas kołdrą. Wtuliłem się w niego, słysząc przy uchu miarowe bicie jego serca, które ukołysało mnie do snu.

14 komentarzy:

  1. Super rozdział mam nadzieję, że będziesz mieć więcej wolnego na pisanie, gratulacje za prawko (za pierwszym razem było?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział Ci się podoba. Ale tak swoją drogą - czasu będę miała coraz mniej, nie oszukujmy się. Pocieszam się myślą, że za 6 miesięcy będę miała już względny, pomaturalny spokój.
      Niee, no co Ty, za trzecim razem dopiero zdałam :v Spokojnie dałabym radę zdać za pierwszym, ale popełniłam głupi, stresowy błąd. I tak samo było za drugim :P

      Usuń
    2. To i tak nieźle mój znajomy rekordzista 11 razy zdawał i teraz odpoczywa:-)

      Usuń
    3. mój narzeczony za 14 teorie, za 5 praktyke :p
      Kirirukuni

      Usuń
  2. Przeczytałam już wczoraj, ale było późno i chciałam iść wreszcie spać :D Ale jestem i jak zawsze mam dużo do powiedzenia :P Dodam, że słucham właśnie twoich piosenek z bannerka i bardzo podoba mi się M83 - Wait. Jest taka w stylu HIMYM <3

    Postanowiłam podzielić cały rozdział na dwie części, bo tak było mi łatwiej napisać wszystko to co mam do napisania i niczego nie zapomnieć.

    Przyznam, że gdy byłam jakoś w połowie rozdziału pomyślałam sobie "co się z nią stało". Serio, pierwsza połowa jest jakaś taka nijaka... Znaczy się jest na wysokim poziomie i czyta się to dobrze, ale jestem świadoma, że stać cię na więcej. Więcej Martynian. Jestem surowa bo kocham czytać to opowiadanie i tyle. ;)

    Teraz pora na ocenę "drugiej części" rozdziału. Przed przeczytaniem tego zerknęłam na poprzedni rozdział i komentarz, który pod nim napisałam. Albo to ja mam moc przewidywania przyszłości, albo ty wzięłaś sobie moje słowa do serca XD. Albo było to wcześniej zaplanowane, nie ważne. Ważne że wywalczyłam to, że Gabe stracił dziewictwo :D Dodam jeszcze: NO KURWA NARESZCIE! Jestem niecierpliwym człowiekiem i takie przedłużanie w nieskończoność strasznie mnie drażni. Ale stało się to co miało się stać i jestem usatysfakcjonowana ^_^. I przy okazji całe te seksy były tak słodziaśne, że normalnie można było nazwać ich takimi „kluchami”. Tylko trochę za dużo paplaniny :P

    Nadszedł czas na ocenę fabularnej strony rozdziału. Chłopaki znają się już tak dobrze... Nie spodziewałam się, że po tej rozłące, pierwsze słowo jakie padnie to będzie - Głodny? - Totalnie mnie tym zaskoczyłaś, ale to tylko świadczy jak dobrze ty rozumiesz bohaterów i oni siebie nawzajem. Rodzice jak to rodzice - chcą dla dziecka jak najlepiej. Za to katole jak to katole - nie przyjmują do świadomości racji innych i jak coś im się nie podoba to użalają się nad sobą. Standard. Widać, że ojciec gorzej przyjął wiadomość o gejostwie syna niż matka. Ciekawe czy przeżyje XD

    Gratuluje zdania prawka, a z tymi wycieczkami to u mnie tak samo. Współczuję ci za to tego jaki musisz mieć teraz zapierdziel w szkole. Ale po zdaniu matury będziesz miała wyjątkowo długie wakacje :) I dużo czasu, na pisanie na przykład :D? I nie wiem czemu ale strasznie rozbawiło mnie: (A imię jego czterdzieści i cztery... :v) niezbyt się orientuję o co chodzi ale zaraz obadam. Ciągle mnie bawi...

    No to pora kończyć ten - jak dla mnie standardowej długości - komentarz. Dziękuję za rozdział, bo akurat strasznie się nudziłam :D Pozdrawiam i ściskam, do następnego~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry wieczór :)

      Wiem, że wyszłam z formy i że niestety nie pisze już na takim poziomie jak wcześniejsze rozdziały (gdy pisałam regularnie w każdym tygodniu)... No ale cóż, dałam z siebie wszystko żeby to napisać, tym bardziej, że siedziałam wtedy w szkole na zastępstwach i miałam w głowie szum rozmów ludzi. Ale powstrzymam się już od usprawiedliwiania się, bo to nie ma sensu.

      Dziękuję Ci bardzo za komentarz, opis i ocenę rozdziału, naprawdę Ci dziękuję :)

      Tak szczerze, to ja zwykle piszę spontanicznie i wymyślam na bieżąco fabułę, tak już mam, że nie lubię nic planować... Piszę to, co akurat mi pasuje, a o wcześniejszych komentarzach w ogóle nie myślałam :D Ale najwidoczniej masz dar przewidywania przyszłości! :)

      Wyszły "kluchy" z jednego powodu: Gabe i Alex tak się kochają, że chcieli, żeby ten moment był jak najbardziej przyjemny i warty zapamiętania. Więc wiesz, nie chcieli się nawzajem skrzywdzić, a jednocześnie bardzo się stresowali. Nie wiem jak to opisać dokładniej :v

      Co do tego "- Głodny?" to masz po części rację, że było to spowodowane tym, że znają się tak dobrze. Wiesz, Alex chciał być ostrożny, bo nie wiedział dokładnie w jakim stanie jest Gabe, ale był pewien, że chłopak się tak martwił, że nawet nie przejmował się jedzeniem, więc kupił mu drożdżówkę ;)

      Dzięki, zdałam praktyczny za 3 razem, bo wcześniej rozłożyłam się na głupotach (o których nie będę tu pisać, bo wstyd XD). A szkoła, jak to szkoła - niby jestem przyzwyczajona do zapierdzielu, ale no cóż, ciężko jest. Zostało 6 miesięcy i to jest jednocześnie tak cholernie dużo i tak cholernie mało, że oba te przypadki powodują u mnie irracjonalny strach :c Oj tak, takie wakacje mi się przydadzą :v Być może skończę te opowiadanie do maja (kto wie?), więc zacznę coś nowego (któż to wie?)...

      "A imię jego czterdzieści i cztery" to wers z "Dziadów cz. III", który mi się skojarzył z tą liczbą :P No cóż, może zdam ten ustny polski... jakoś D:

      Oduściskuję Cię! <3

      Usuń
  3. Tyle czekałam na ten rozdział :0 Świetny. Bardzo mi się podoba :D chyba przeczytam jeszcze raz :D Czekam na nastepny rozdzial <33

    OdpowiedzUsuń
  4. 2 sprawy. Pierwsza i najważniejsza: Gratuluję zdania prawka <3 Kolega z klasy zdał dopiero za 4 razem XD Druga sprawa: Rozdział epicki <3 "Od dawna wiedziałem, że opętał cię jakiś demon!" skisłam ze śmiechu, kiedy to przeczytałam XDDDDDDD Nie to, że mam coś do opętania XDDDDDDDD Ale potem, w pokoju Gabriela <3 Nie martw się, też mnie w tym roku czeka matura :/ Nauczycielce od rysunku i malarstwa najwyraźniej nie obchodzi fakt, że mamy przedmioty maturalne do nauczenia i każe nam brać udział w konkursach, które (nie oszukujmy się) zabierają dużo cennego czasu :/ Mamy szkicować, mamy malować, bo to jest sens naszego jakże nudnego życia XDDDD Ale co tam, czekam na więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  5. hej, chyba zapadłaś w sen zimowy !!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym, ale niestety mam do wyboru tylko sen maturalny ;)

      Usuń
  6. a jest szansa że się przebudzisz ? naprawdę bardzo a bardzo fajne opowiadanie , proszę pisz

    OdpowiedzUsuń
  7. jednak chyba nie doczekamy się dalszych rozdziałów , a szkoda .... że autorka tak nie szanuje swoich czytelników , wręcz zlekceważyła

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zlekceważyła? Poważnie? Przecież autorka wszędzie pisze, że notki będą pojawiać się rzadko, ponieważ ma maturę w tym roku. To chyba logiczne, że musi zapierdalać, więc drogi czytelniku, wrzuć na luz. Ja również nie mogę doczekać się kontynuacji, ale są rzeczy ważne i ważniejsze. Na chuj pisać dziewczynie komentarze, które tylko sprawią jej przykrość, skoro to nawet nie jest jej wina?

      Usuń
  8. Hej,
    przywitanie miłe, rodzice go odtrącili, ale właśnie tego się spodziewałam i jaka intymna sytuacja...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dziekuję za komentarz :)